- Na pewno możesz już iść na
zajęcia? Wciąż martwię się, że nie doszedłeś całkiem do siebie – powiedział
strapiony Arek, gdy dwa dni później Dawid szykował się do wyjścia do akademii.
- Na pewno. Daj już spokój, wszystko
ze mną w porządku. Lepiej martw się o siebie – odparł, chwytając w dłoń
futerał z trąbką i zmierzając w stronę drzwi.
- Uważaj na siebie – mruknął mu do
ucha Arek, mocno go przytulając.
- Będę, obiecuję – odpowiedział,
rozkoszując się przez chwilę jego ciepłem, po czym odsunął się od niego i
wyszedł. Miał już dosyć tego ciągłego zamknięcia, leżenia w łóżku i znoszenia
usługiwania mu. Z jego ciałem było już całkiem znośnie, gorączka minęła kilka
dni temu, a i ból prawie całkiem ustąpił. Psychicznie już dawno się z tego
otrząsnął, głównie dzięki pomocy brata, jak i swojej odpornej psychice.
Wydarzenia z dzieciństwa utworzyły swoistą barierę wokół jego umysłu, którą nie
było tak łatwo przekroczyć, a dzięki której mało co tak naprawdę go ruszało.
Poza tym Dawid wyznawał zasadę, że co się stało, to się nieodstanie. Złe
wspomnienia i przeżycia nie miały prawa mieć wpływu na teraźniejszość, i
tego się trzymał.
Gdy był już na miejscu i szedł w
stronę sali, w której miał pierwsze zajęcia, kątem oka dostrzegł mężczyznę w
kapeluszu, który rozmawiał z kimś, żywo gestykulując. Gdy przyjrzał się im
dokładniej, rozpoznał w nich Kamila i Andrzeja. Skąd oni się znają?,
zastanawiał się, instynktownie zmierzając w ich stronę.
- Cześć, Andrzej – powitał go jak
gdyby nigdy nic Dawid i wyciągnął w jego stronę dłoń. Ten uścisnął ją
niepewnie, nie patrząc mu w oczy. – Kim jest ten facet? Znacie się?
- Nie, to pomyłka. Dobrze się
składa, że przyszedłeś, bo nie wiem, co ten wariat zrobiłby za chwilę.
- Wariat, powiadasz? – zaśmiał się
Kamil, mierząc wzrokiem Dawida. – Oj, Andrzeju… Nie spodziewałem się, że aż
taki z ciebie sukinsyn.
- O co ci chodzi? Mówiłem ci, żebyś
tu nie przychodził! – krzyknął Andrzej, spanikowany. Lada moment miała przyjść
Magda, a to byłaby już kompletna porażka.
- Podobno mnie nie znasz, kochasiu –
droczył się z nim w najlepsze Kamil, czerpiąc przyjemność z całej tej sytuacji.
Dodatkowo nakręcała go zdezorientowana twarz Dawida, który całym sobą krzyczał
o wyjaśnienia. – Wiesz co? Zostawię cię teraz, mam małą sprawę do Dawida.
- Nawet nie próbuj – warknął przez
zaciśnięte zęby, lecz zaraz potem machnął ręką i odszedł, czerwieniąc się ze
złości. Czuł, że przegrał. Nie miał zamiaru dłużej tego ciągnąć, zależało mu
tylko na jego dziewczynie. Teraz to ona była dla niego najważniejsza.
Przyjaciele mogli iść do diabła.
- A więc chodźmy – szepnął Kamil,
chwycił Dawida pod ramię i zaciągnął go do łazienki. – Nie bój się, nic ci nie
zrobię, przynajmniej nie w tym miejscu.
- Czego chcesz? I skąd znasz
Andrzeja?
- Andrzeja? Sam mnie poznał. Nie
wiem, skąd dowiedział się, że jestem dobry w znajdywaniu haków na innych, ale
obiecał, że dobrze zapłaci.
- O czym ty mówisz?! – krzyknął,
tracąc cierpliwość. Szybko oddychał, jego serce biło w zabójczym tempie.
- Widzę, że zależy ci na tych
informacjach… - stwierdził, przybliżając się do niego z tajemniczym uśmiechem.
– Co jesteś w stanie gotów za nie dać?
- A co mam ci niby za nie dać?
Należy mi się chociaż tyle po tym, co mi zrobiłeś.
- Jesteś tego taki pewny? –
wyszeptał, zmuszając swym ciałem, by Dawid bezradnie oparł się o ścianę.
Położył dłonie na chłodnych kafelkach na wysokości jego ramion i musnął nosem
płatek jego ucha. – Te informacje są warte dużo więcej, będziesz się musiał
zatem postarać, żeby je dostać. Ewentualnie zrobisz to, co ostatnio, i będziemy
kwita.
- Już nigdy więcej nie pójdę z tobą
do łóżka – wydusił przez zaciśnięte zęby i spróbował go odepchnąć.
Bezskutecznie.
- Daj spokój. Sam zobaczysz, że
będzie ci ze mną lepiej, niż z Arkiem.
- Chyba śnisz. Byłeś okropny, co
niby miało się zmienić przez te kilka dni?
- Sam się możesz o tym przekonać…
- Powiedziałem już, że nie chcę. A
teraz daj mi spokój. Spóźnię się przez ciebie na zajęcia.
Kamil niechętnie puścił Dawida i
zmroził go wzrokiem. Miał ogromną nadzieję na kolejną noc spędzoną z nim, lecz
na razie nic nie zapowiadało, że to się uda. Zawiedziony, patrzył, jak Dawid
odchodzi, nie zaszczycając go wzrokiem. Jeszcze będziesz mój, pomyślał i
zaśmiał się pod nosem.
* * *
Gdy zajęcia się zaczęły, Dawid nie
wytrzymał i dyskretnie szturchnął w bok Andrzeja. Chciał to zrobić już
wcześniej, lecz jego przyjaciel najzwyczajniej w świecie go unikał.
- Andrzej, co łączy cię z tym
facetem?
- Mówiłem ci już, że to wariat. Nie
wiem, czego on ci nagadał, ale nie wierz w ani jedno jego słowo. To stara
znajomość, nic niewarta. Jesteś moim przyjacielem i nie chcę, żeby przez
taką osobę jak Kamil to się zmieniło.
- Niech ci będzie… - mruknął, udając
skupienie, gdy wykładowca zwrócił swój wzrok w ich stronę. Rozmyślał jednak o
tym, co powiedział mu przyjaciel. Niby nie widział powodu, by Andrzej chciał
uprzykrzyć mu życie, lecz nie mógł wyzbyć się wrażenia, że coś przed nim
ukrywa, stara się dokładnie to zamaskować, by nie został po tym ani jeden ślad.
Może faktycznie Kamil był jego znajomym z dawnych lat, a że Dawid na własnej
skórze przekonał się, do czego jest zdolny, nie dziwił się, że Andrzej nie chce
utrzymywać z nim kontaktu. Jednakże to, w jaki sposób dziś rozmawiali, a także
słowa Kamila nie dawały mu spokoju. Czy tak właśnie wygląda spotkanie dwóch
obojętnych sobie osób, których znajomość zakończyła się dawno temu?
Dawid z wyraźną ulgą powitał koniec
zajęć. Był zmęczony, marzył tylko o powrocie do domu i położeniu się do
łóżka. Spojrzał na zegarek, kalkulując, czy zdąży złapać jeszcze Arka. Jego
zajęcia miały zacząć się za jakieś dwadzieścia minut, mimo wszystko była na to
marna szansa. Westchnął ciężko i powoli zaczął zmierzać w stronę mieszkania,
które dzielił z bratem. Do tej pory nie doceniał tego, że ma przy sobie osobę
najbliższą jego sercu. Wydawało mu się to oczywiste, naturalne. Nie wyobrażał
sobie nigdy sytuacji, w której zostałby sam. Owszem, spodziewał się, że Arek w
końcu znajdzie sobie dziewczynę, założy rodzinę, lecz jak na razie były to
plany dość odległe i mgliste. Owszem, Dawid czuł lekkie ukłucie bólu, ilekroć o
tym pomyślał, lecz zależało mu na szczęściu jego brata. I nawet jeśli Arek
zawsze powtarzał, że nigdy go nie zostawi i że zawsze będą razem, wiedział, że
to najzwyczajniej w świecie niemożliwe. Bo nie dość, że obaj byli mężczyznami,
to do tego łączyły ich więzy krwi, a związek pomiędzy rodzonymi braćmi na pewno
nie zostałby dobrze przyjęty.
- Dawid! Zaczekaj! – usłyszał
kobiecy krzyk za swoimi plecami. Zatrzymał się i zaczekał, aż dołączy do
niego Magda. Po kilku sekundach zrównała się z nim, oparła na jego ramieniu i podjęła próbę wyregulowania
oddechu.
- Co się stało? – zapytał, gdy
zaczęła w miarę normalnie oddychać.
- Ja… Chciałam z tobą porozmawiać… o
Andrzeju.
- O Andrzeju? Stało się coś?
- No właśnie nie wiem. Od jakichś
dwóch, trzech dni dziwnie się zachowuje, mam wrażenie, że to wręcz nasila się.
Próbowałam go o to zapytać, ale za każdym razem mnie zbywał. Pomyślałam, że ty
możesz coś wiedzieć. W końcu jesteście przyjaciółmi…
- Jak wiesz byłem ostatnio chory,
więc nie jestem na bieżąco… - zaczął, zastanawiając się, czy chociażby w
minimalnym stopniu wspomnieć jej o Kamilu.
- Widzę, że czegoś się domyślasz.
Proszę, powiedz mi.
- Andrzej zwierzył mi się ostatnio,
że spotkał swojego znajomego ze starych czasów. Podobno nie dogadują się zbyt
dobrze, myślę, że to nieco wytrąciło go z równowagi. Daj mu po prostu
trochę czasu, ok?
- Ach tak… Widziałam ostatnio, jak
kłócił się z jakimś chłopakiem, ale byłam spóźniona i nie mogłam do nich
podejść, a później wyleciało mi to kompletnie z głowy. Ale jeśli tak, to
uspokoiłeś mnie. Dziękuję. – Odetchnęła z ulgą i nerwowo poprawiła sięgającą
jej do kostek spódnicę.
Prawda była taka, że dosłownie szlag
ją trafiał na samą myśl, że wszyscy wokół niej mają jakieś tajemnice i robią z
niej idiotkę. Wolałaby, żeby od razu jej powiedzieli, że ta sprawa
najzwyczajniej w świecie jej nie dotyczy i żeby dała sobie spokój, aniżeli na
każdym kroku wciskali jej kit, że coś jej się zdaje i przejmuje się
nieistotnymi faktami.
- Przepraszam, ale chciałbym pójść
już do domu. Jestem zmęczony, nie stanąłem jeszcze całkowicie na nogi… -
powiedział nieśmiało Dawid, zaskoczony jej złością głęboko zakorzenioną w
oczach.
- Dobrze. W takim razie do
zobaczenia – pożegnała go i odeszła w przeciwnym kierunku.
Dawid wzruszył ramionami i kontynuował
swoją podróż. Miał nadzieję, że nie natknie się już dzisiaj na żadnego
znajomego. Jedyne, czego pragnął, to miękki materac, poduszka i ciepło czule
obejmującego go ciała.
* * *
Siedząc na jednej z parkowych ławek,
Kamil rozmyślał, co powinien teraz zrobić. Od jego ostatniej rozmowy z Dawidem
minął tydzień, zwątpił już, że ten nawiąże z nim jakikolwiek kontakt. A szkoda,
gdyż to zaoszczędziłoby mu wiele czasu. Z drugiej strony powoli zaczynał mieć
dosyć grania złego charakteru, zapragnął zrobić coś, co choć trochę oczyściłoby
go z popełnionych grzechów. Było to dla niego nowe uczucie, nigdy bowiem nie
czuł wyrzutów sumienia. Nie to, że był bezlitosną, pozbawioną człowieczeństwa
osobą. Po prostu gdy robił coś przeciwko innym za pieniądze, jego umysł był
znieczulony i przestawał przejmować się cudzym cierpieniem. Tak postępowała też
jego matka, która przez dziesięć lat zdołała ukrywać przed swoim mężem, że
dorabia sprzedając swoje ciało. Ona również nie widziała w swoim postępowaniu
niczego złego. Widocznie Kamil to po niej odziedziczył.
W końcu mężczyzna wstał i ruszył w
kierunku mieszkania Andrzeja. W tej jednej chwili podjął być może najważniejszą
decyzję w całym jego życiu. Wyciągnął telefon i wybrał jeden z numerów.
- Cześć, Andrzeju. Jesteś teraz sam
w mieszkaniu? Chciałbym z tobą porozmawiać… Ach, więc Magda jest u Ciebie…
Dobrze, w takim razie przyjdę innym razem... A co? Stęskniłeś się za mną, że
chcesz dla mnie wyrzucić za drzwi swoją dziewczynę?... Dobra, dobra. Zadzwonię
kiedy indziej…
Już cię mam, gnido. Dzisiaj się nie
wywiniesz, pomyślał Kamil, rozłączając się. Ze złośliwym uśmiechem na twarzy
zadzwonił pod jeszcze jeden numer, modląc się, by jego plan wypalił.
Ps. Przepraszam za jeszcze większy bałagan w akapitach niż zazwyczaj, ale jest tak gorąco, że po prostu nie mam już siły ich poprawiać. Życzę przyjemnej lektury :)