Menu

piątek, 12 sierpnia 2016

Życie online, część 7

- Ty jesteś Artur?
I w tym momencie cały świat runął, przygniatając swym ciężarem oszołomionego Artura, który mógł tylko stać z uchylonymi ustami i próbować zrozumieć, co się właśnie dzieje.
- Wiem, że nie tego się spodziewałeś, ale pozwól mi wyjaśnić.
- Wyjaśnić? – wyjąkał, zaciskając dłonie w pięści. – Ty jesteś… Jesteś facetem! To żart, prawda? Marcelina chciała mnie nastraszyć i zaraz tu przyjdzie…?
- Artur, posłuchaj. Daj mi wytłumaczyć. Marcelina to ja…
- Cholera, jak mogłem być tak głupi? – przerwał mu. – Wiedziałem, że to się tak skończy. Wiedziałem! To było zbyt piękne.
- Artur, proszę – powiedział błagalnym głosem i złapał go za rękę, lecz Artur od razu wyrwał ją z uścisku i spojrzał na niego groźnie. Gdy mu się jednak przyjrzał, resztki pewności siebie go opuściły, pozostawiając tylko strach.
Chłopak był od niego wyższy i zdecydowanie lepiej zbudowany. Miał szerokie, umięśnione ramiona, duże dłonie i długie nogi, jednym słowem idealne ciało dla koszykarza. Krótkie, brązowe włosy przykrywał kaptur, a jasnozielone oczy wpatrywały się w niego intensywnie, jakby chcąc zatrzymać go w miejscu i nie pozwolić mu na ucieczkę. Policzki i nos miał upstrzone licznymi piegami, które dodawały mu swego rodzaju chłopięcej niewinności i zadziorności. Ciemna szczecina pokrywająca jego szczękę nie tylko sprawiała, że wyglądał poważniej, ale i postarzała go o kilka lat.
- Posłuchaj, ja wiem, że trochę nakłamałem, ale potem było już za późno, żeby wszystko odkręcić, i musiałem w to dalej brnąć. Ale teraz ci wszystko wyjaśnię, obiecuję.
- Nie chcę. Przez trzy, prawie cztery cholerne miesiące robiłeś ze mnie idiotę, po czym mówisz mi, że jednak nie wszystko to było prawdą, i że teraz będziesz już ze mną szczery. A ja cię nawet nie znam!
- Mam na imię Marcel, i jestem taki sam jak Marcelina. Naprawdę. Wszystko... No, prawie wszystko, co pisałem, było prawdą.
- Kogoś mi przypominasz… - mruknął Artur, przyglądając się uważnie swojemu rozmówcy i próbując przypomnieć sobie, gdzie mógł go widzieć. – Jesteś stąd?
- Tak, mieszkam w Dąbrowie. Przypomnij sobie tegoroczne zawody w kosza, wtedy mnie skojarzysz – powiedział, zdejmując kaptur, siadając na murku fontanny i dając Arturowi do zrozumienia, by zrobił to samo. Chłopak, chcąc nie chcąc, zajął miejsce obok niego, zachowując jednak odpowiedni dystans między nimi. Przez chwilę milczał, przyglądając mu się, po czym głośno nabrał powietrza i spojrzał na niego z niedowierzaniem.
- Ty cholerny oszuście! Jesteś kapitanem drużyny z technikum! Już wtedy wiedziałeś, skąd jestem, może nawet zorientowałeś się, który to ja! – wykrzyknął, wzburzony. – W dodatku cię wychwalałem przez smsy… Cholera, nienawidzę cię…
- No dobra, zacznę od początku, żeby nie było. Jak napisałem do ciebie na tej grze, chciałem po prostu zobaczyć jak to jest bajerować jakiegoś chłopaka, udając dziewczynę. Ale później zacząłem się w to coraz bardziej wkręcać, aż w końcu doszedłem do wniosku, że naprawdę fajny z ciebie facet. Niektóre rzeczy trochę podkolorowałem, żeby trochę bardziej się do ciebie zbliżyć, ale tak poza tym byłem całkowicie szczery, szczególnie przez ostatnie trzy miesiące. I tak, to dzięki tym zawodom zorientowałem się, gdzie mieszkasz, a później skorzystałem ze swoich znajomości i dowiedziałem się, kim jesteś w realu.
- I co? Fajnie się mnie bajerowało? – zapytał złośliwie.
- O wiele fajniej się z tobą flirtowało – odparł, uśmiechając się, i próbując nieco rozluźnić atmosferę. Niestety, tylko pogorszył sytuację.
- Ty cholerny kłamco – szepnął przez zaciśnięte zęby, z trudem powstrzymując się przez rzuceniem się na niego. – Nie chcę cię znać. Nie pisz do mnie więcej i nie kontaktuj się ze mną w żaden sposób.
- A jak nie posłucham?
- To pożałujesz – warknął, lecz bez przekonania. Bo co on mógł mu zrobić? Nie miał z nim żadnych szans, Marcel, gdyby tylko chciał, pokonałby go jedną ręką.
- Jeszcze zmienisz zdanie, zobaczysz. Jeśli myślisz, że tak łatwo dam się spławić, to jesteś w błędzie – powiedział, uśmiechając się tajemniczo i patrząc mu głęboko w oczy. Artur tylko prychnął, po czym wstał i szybkim korkiem ruszył w stronę swojego domu. Kilka razy dyskretnie oglądał się za siebie, lecz na szczęście ani razu nie zauważył Marcela, z czego bardzo się ucieszył.
Że też tak łatwo dałem się wrobić, pomyślał. Był zły na siebie, że przez cały ten czas się nie zorientował, z kim ma do czynienia. A teraz, przez swoją własną głupotę, wpakował się w kłopoty, które mogą przerodzić się w coś znacznie poważniejszego. Ciekawe, co ja mamie powiem… Chyba nie mam innego wyjścia, jak utrzymać całą tę sytuację w tajemnicy. W życiu się nie przyznam do tego, że dałem się tak łatwo oszukać.
Kiedy stanął przed drzwiami mieszkania, wziął głęboki oddech i wszedł do środka. Gdy zdejmował buty, podeszła do niego Karolina, patrząc na niego zaniepokojonym wzrokiem.
- A co ty tu robisz? – zapytała, uważnie go obserwując.
- Marcelina… musiała w ostatniej chwili odwołać spotkanie.
- Odwołać? Dlaczego?
- Yy… Jej mama, ona… Pojechała do szpitala. Coś jej się stało, zemdlała i Marcelina musiała wezwać karetkę – skłamał, uparcie wpatrując się w sznurowadła i za wszelką cenę starając się nie nawiązać kontaktu wzrokowego z matką.
- Przykro mi. Mam nadzieję, że to nic poważnego?
- Nie wiem. Marcelina napisała do mnie, gdy była w drodze do szpitala, poza tym była zbyt przejęta, by wszystko dokładnie mi wyjaśniać – powiedział. Czuł się okropnie, okłamując ją, ale wiedział, że nie ma innego wyjścia. Gdyby wyznał, co tak naprawdę się wydarzyło, jego mama zaczęłaby się zamartwiać, a tego nie chciał. Miała własne problemy, z którymi musiała się męczyć.
- No nic, przesuniecie spotkanie na inny dzień – stwierdziła, idąc do kuchni. Zachowanie Artura wydało jej się nieco dziwne, ale doszła do wniosku, że pewnie bardzo się tym wszystkim przejął. W końcu Marcelina była jego bliską znajomą, więc taki wypadek w jej rodzinie odbił swego rodzaju piętno i na nim. Poza tym tak bardzo czekał na to spotkanie, a ono jak na złość nie wypaliło. – Gdybyś czegoś potrzebował…
- Wiem, wiem – przerwał jej i poszedł do swojego pokoju. Gdy tylko zamknął za sobą drzwi, od razu usiadł na łóżku i ukrył twarz w dłoniach. Dopiero teraz w pełni zaczęło do niego docierać, co tak właściwie się wydarzyło. Czuł, że po raz kolejny życie najzwyczajniej w świecie z niego zadrwiło. Do samego końca wierzył, że tym razem będzie inaczej, że wreszcie mu się uda, i jak zwykle się pomylił. Widać taki już mój los, pomyślał, wyciągając z szuflady swój rysownik i odnajdując w nim właściwą stronę. Chwilę patrzył na znajdujący się na niej rysunek, po czym wyrwał kartkę, zmiął ją i rzucił przed siebie, z trudem powstrzymując cisnące się do oczu łzy. Cierpiał jak jeszcze nigdy. Jego serce złamano po raz pierwszy, dając mu tym samym pierwszą poważną lekcję życia.
Z odrętwienia wyrwał go dźwięk przychodzącego smsa. Artur odruchowo wyciągnął telefon z kieszeni, lecz gdy odczytał treść wiadomości, krew w jego żyłach zawrzała, od nowa budząc w nim chęć mordu.
>>Mimo tego, że rozmawialiśmy tak krótko, nie żałuję, że się spotkaliśmy. Już nie mogę się doczekać, kiedy znowu Cię zobaczę. Ps. Ja naprawdę nie odpuszczę tak łatwo<<
- Świetnie. Przez tego idiotę muszę zmienić numer – mruknął ze złością, za wszelką cenę starając się, by nie rzucić komórką o ścianę. Przez chwilę chciał też odpisać Marcelowi, lecz zrezygnował z tego pomysłu. Jeśli będę go ignorował, w końcu sobie odpuści. Tacy jak on są mocni tylko w gadce.
* * *
Wracając do domu, Marcel był w wyśmienitym humorze. Co prawda spotkanie z Arturem nie przebiegło tak, jakby tego chciał, ale mimo wszystko się odbyło, a to już coś. Tak bardzo się cieszył, że mógł wreszcie się ujawnić i przestać udawać. Całe to kłamanie powoli zaczynało sprawiać mu pewien psychiczny dyskomfort, czuł, że długo nie dałby rady tego ciągnąć. A teraz sprawa stała się o wiele prostsza. Wystarczy tylko przekonać do siebie Artura, odzyskać jego zaufanie oraz przyjaźń i… No właśnie. Co potem? Do tej pory Marcel chodził z kilkoma chłopakami, lecz oni od początku byli świadomi swojej orientacji i poderwanie ich nie stanowiło żadnego problemu. Teraz będzie zupełnie inaczej. Artur jest w stu procentach hetero, pewnie nigdy nawet nie pomyślał, że może być inaczej. W dodatku jest uparty, co dodatkowo utrudni zadanie. Jednym słowem, twardy orzech do zgryzienia. Marcel wierzył jednak, że mu się uda. Małymi kroczkami, ale dotrę do celu. W końcu mi nie da się nie ulec, pomyślał i wyciągnął telefon. Napisał krótką wiadomość do Artura, która miała go właściwie zdenerwować i wytrącić z równowagi, aniżeli zbliżyć ich do siebie. Im bardziej go sprowokuję, tym więcej błędów popełni i opuści gardę. A wtedy wpadnie w moje ramiona, z których już nie ucieknie, pomyślał, szeroko się uśmiechając i zastanawiając się nad kolejnymi posunięciami. 
O tak. Bez wątpienia będziesz mój.




Yo! Dziś krótko, ale w najbliższym czasie będę miała nieco napięty grafik, a nie chciałam, żebyście trwali w niepewności jeszcze przez najbliższe dwa tygodnie, podczas których niestety nie będę miała za dużo czasu na pisanie, a tym bardziej na opublikowanie czegokolwiek na blogu. Dlatego starałam się jak mogłam, żeby napisać tę notkę i się wyrobić. Mam nadzieję, że wyszło dobrze, aczkolwiek tyle korekty to jeszcze w życiu nie musiałam robić przed wstawieniem o.O
Co by tu jeszcze... Sami widzicie, że akcja nabiera rozpędu, no i w końcu mogę pisać z perspektywy Marceliny <bądź Marcela, jak kto woli :D>. No i muszę się pilnować, żeby ten gagatek za szybko nie postawił na swoim, żeby nie było, że w tydzień da radę wyrwać Artura. O ile w ogóle da radę... ( ͡° ͜ʖ ͡°)
I jeszcze jedna informacja, o której zapomniałam napisać w części 6. Otóż wszystkie miejscowości, które kiedykolwiek pojawiły się bądź dopiero się pojawią w tym opowiadaniu, a także sama Dąbrowa, w której akcja się dzieje, są wymyślone przeze mnie, i nie odnoszą się do żadnych konkretnych miejsc.
Chciałabym też serdecznie Wam podziękować. Za to, że jesteście, że czytacie moje opowiadania, a także za to, że coraz więcej osób komentuje poszczególne wpisy. Jesteście wielcy! I uwielbiam Was za to ♥
No. To tyle. Trzymajcie się i do następnej notki!

9 komentarzy:

  1. Ohoho, ale się porobiło. Artur na pewno ulegnie i mam nadzieję, że niezbyt szybko. Nie mogę się też doczekać rozdziałów z perspektywy Marcela. Swoją drogą jest trochę inny niż się spodziewałam,m myślałam, że będzie taki mega mega milutki i będzie błagał o wybaczenie, a tu proszę xd
    Uhh długość tego rozdziału mnie nie usatysfakcjonowała, jestem głodna następnego :3
    Powodzenia w pisaniu ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, Artur musi się długo opierać, bo inaczej to wszystko straci sens. Także trochę trzeba będzie poczekać na te... romantyczne sceny :3
      Co do Marcela, to przyznam, ze w ostatniej chwili zmieniłam jego charakter. Na początku miał być taki właśnie miły, przyjazny, czasem wręcz rozbrajający, ale uznałam, że chyba wolę zrobić z niego pewnego siebie faceta, który wie czego chce i nie cofnie się przed niczym. Ot, taki niespodziewany zwrot akcji.
      A na następny rozdział niestety trzeba poczekać, bo przez najbliższe półtora tygodnia wgl nie będę miała dostępu do komputera, nawet w domu mnie nie będzie T^T

      Usuń
  2. "który mógł tylko stać z uchylonymi ustami i próbować zrozumieć, co się właśnie dzieje." - Przecinek powinien być jeszcze po "stać". :)

    Wspominałam już, że podobają mi się twoje opisy? Wyjątkowo przyjemnie się je czyta.

    Mogę zapytać, kiedy mniej więcej zdołasz przeczytać i skomentować pierwszy rozdział?
    Chciałam już wrzucić drugi, ale nie chcę, zebyś potem musiała ich ogarniać z 50, jak na tamtym blogu. :D
    your-lucky-day-in-hell.blog.pl

    ~Arco Iris

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie wspominałaś. Ale dziękuję za komplement :)
      Postaram się przeczytać go dzisiaj, bo nie chcę, żebyś musiała później tydzień czekać. Ostatnio niestety nie miałam zbyt dużo czasu na czytanie czegokolwiek, przez co jestem baardzo do tyłu z Twoimi opowiadaniami, ale postaram się jak najszybciej nadrobić.

      Usuń
  3. Zapraszam na drugi rozdział. :)
    http://your-lucky-day-in-hell.blog.pl/

    ~Arco Iris

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki z całego serca za komentarz. :)
    Kocham twoje rozwinięte, piękne, pełne emocji komentarze. <3
    Jak będziesz miała czas, to zapraszam też na trzeciego bloga:
    podpisane-ty-wiesz-kto.blog.pl
    Piszę o tym dlatego, że ani na tym, ani na tamtym raczej prędko się nic nie pojawi, bo pracuję, więc mogłabyś na spokojnie nadrobić i mieć wszystko ogarnięte. :)
    (Właśnie też przez robotę tamten rozdział byl taki krótki).
    Zapraszam więc jeszcze raz na trzeciego bloga, całuję, pozdrawiam, dziękuję za komentarz.
    I jestem niezmiernie ciekawa, kogo tam nie polubisz. ;)

    ~Arco Iris

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisanie tych komentarzy to czysta przyjemność, więc wiesz... Dla mnie to nic takiego, po prostu przelewanie tego co myślę na papier. Szczególnie te chwile, gdy mylę imiona, są zabawne >.> W każdym razie możesz liczyć na więcej takich komentarzy, które, mam nadzieję, nie stracą swojej konstruktywności.
      A ten blog, do którego link napisałaś, właśnie czytam, już niedługo powinnam go skończyć (no chyba że nadal będę gdzieś wyjeżdżać i nie będzie mnie w domu). Jak na razie nikt mnie tam nie denerwuje ani nic, więc chyba obejdzie się bez ciskania piorunami :D
      Tak w ogóle to takie ciekawe, kogo znielubię tym razem?
      Również całuję, pozdrawiam i życzę weny, a także większego luzu w pracy, żeby było co czytać :)

      Usuń
    2. Ciekawiło mnie to, bo moje dwie czytelniczki z całego serca nie znoszą Victora. :)

      ~Arco Iris

      Usuń
  5. No wróciłam z wakacji i się dowiedziałam. Marcel to taki strasznie pewny siebie jest:-)

    OdpowiedzUsuń