Powrót do
domu okazał się trudniejszy, niż myślałem. I nie miałem na myśli dojazdu do
niego, a udawanie przed Feliksem, że nic się nie stało. Oczywiście już
w progu chłopak wyczuł, że coś wytrąciło mnie z równowagi, lecz moje
zapewnienia uspokoiły go, a przynajmniej tak mi się wydawało. Ostatecznie
stanęło na tym, że u Lebiediewa był jeszcze inny klient i musiałem
poczekać, aż zostanie obsłużony, co niezbyt mi się spodobało.
- Jak
będziesz się tak denerwował za każdym razem, gdy coś będzie ci nie na rękę, to
długo nie pociągniesz – stwierdził Feliks, wracając z powrotem do salonu
i sięgając po odłożoną książkę. Dołączyłem do niego chwilę potem, by zaraz
udać się do swojego pokoju. Gdy zatrzasnąłem za sobą drzwi, usiadłem za
biurkiem i westchnąłem ciężko. Musiałem zacząć działać!
Z jednej z
szuflad wyciągnąłem dość duży notes, w którym miałem zapisanych kilka numerów
telefonu. Odnalazłem ten właściwy, po czym wykręciłem go.
- Kto mówi?
– odezwał się po czwartym sygnale głos w słuchawce.
- To ja,
Iwan. Mam do ciebie sprawę. A właściwie chcę prosić o radę.
- Ty? Nie
spodziewałbym się tego po tobie.
- Sprawa
jest poważna, Ludwigu. Muszę działać szybko, inaczej może być nieciekawie.
- Więc
słucham.
- To nie
jest rozmowa na telefon. Przyjedź do mnie jak najszybciej.
- To ty masz
do mnie jakąś sprawę, nie ja. Jak chcesz, to sam przyjedź. Wiesz, gdzie mnie
szukać.
- Gdybym
mógł, zrobiłbym to, uwierz mi. Ale tu chodzi o Feliksa i o jego bezpieczeństwo.
Nie mogę go ani na chwilę spuścić z oczu.
- W takim
razie przyjadę – odpowiedział, po czym odłożył słuchawkę.
Po tej
rozmowie odetchnąłem z ulgą. Wiedziałem, że nikt inny nie będzie mi
w stanie lepiej pomóc. Kto jak kto, ale Ludwig znał się na planowaniu i
knuciu spisków. Teraz pozostało mi już tylko czekać na jego przyjazd i modlić
się, by do tego czasu nic nam się nie przytrafiło.
- Iwan, mogę
wejść? – zawołał Feliks zza drzwi, pukając w nie lekko.
- Możesz –
powiedziałem, przybierając niewinną minę i chowając notes. Jak gdyby nigdy nic
położyłem nogi na biurku i zapaliłem papierosa.
- Coś jest
nie tak… Chodzi o Natalię, prawda?
- Skąd ci to
przyszło do głowy? Nie widziałem jej po tym, jak rozstaliśmy się w parku.
- Kłamiesz –
odparł pewnie, podchodząc do mnie i patrząc mi głęboko w oczy. Biło od niego
takie zdecydowanie, że po chwili nie wytrzymałem i odwróciłem wzrok.
- Niby czemu
miałbym to robić?
- Właśnie
nad tym się zastanawiam. Przecież razem na pewno coś wymyślimy! Musisz mi tylko
zaufać, dać szansę.
- Nic nie
muszę. Poza tym wezwałem już kogoś do pomocy, poradzimy sobie. Liczy się tylko
twoje bezpieczeństwo.
- To właśnie
niewiedza prowadzi do największych nieszczęść! – krzyknął, uderzając pięścią w
blat. Zacisnął zęby i odetchnął głęboko, próbując się uspokoić. – Chodzi mi po
prostu o to, że powinienem wiedzieć, co się dzieje. W przeciwnym razie mogę nie
docenić zagrożenia i będzie naprawdę źle.
- W sumie
masz trochę racji – mruknąłem po chwili namysłu. Zgniotłem w popielniczce
tlącego się peta i potarłem czoło, próbując zebrać myśli. – Dobrze, powiem ci.
Musisz mi tylko obiecać, że nie będziesz się do tego mieszał i pozwolisz nam
działać.
- Wiesz, że
nie mogę…
- Możesz –
przerwałem mu – i zrobisz to. W przeciwnym razie zamknę cię w szafie i
wypuszczę dopiero wtedy, gdy będzie po wszystkim.
- Dobra,
obiecuję.
- Pokaż
ręce.
- Ręce?
- Nie udawaj
głupka. Widzę, jak krzyżujesz palce za plecami.
- Cholera –
jęknął, prostując ręce. Złapałem je w nadgarstkach i wyciągnąłem nieco do góry.
– Uroczyście przysięgam, że nie będę się mieszał do waszych spraw.
- Pamiętaj,
że dałeś słowo. Jeśli je złamiesz, osobiście cię ukażę, jak za starych dobrych
czasów - ostrzegłem go, na co nerwowo przełknął ślinę i skinął głową. – Musisz
wiedzieć coś jeszcze o Natalii. To naprawdę niebezpieczna kobieta. Zanim na
dobre wstąpiłem do armii i stałem się żołnierzem, miałem dziewczynę, którą
kochałem. Byliśmy szczęśliwi, przy niej mogłem zapomnieć o mojej ciotce
z piekła rodem. Niestety, Arlovskaya musiała to wszystko zniszczyć, jak
zawsze. Pewnego wieczoru dostałem informację, że mam się z nią spotkać w jej
domu. Gdy tam poszedłem, zobaczyłem, że Natalia nie jest sama. Była z nią
Olena, moja dziewczyna, z nożem przytkniętym do gardła. Prosiłem Natalię, by ją
wypuściła, ale ona nie chciała słuchać. Krzyczała, że Olena stoi nam na drodze
do szczęścia, i na moich oczach wbiła jej nóż w serce. Po tym załamałem się, a
gdy doszedłem do siebie dowiedziałem się, że śledztwo wykazało, iż zazdrosna
Olena rzuciła się na Natalię, a ta w obronie własnej zabiła ją. Po tym
zdarzeniu w pełni oddałem się wojsku i obiecałem sobie, że już nigdy więcej
nikogo nie pokocham. Jak widzisz, nie udało mi się dotrzymać tej obietnicy. Co
więcej, znowu kogoś naraziłem. Dlatego muszę to skończyć. Nie spocznę, dopóki
nie poślę Natalii do piekła, gdzie jej miejsce.
- Dlaczego
wcześniej mi o tym nie powiedziałeś? – zapytał, siadając na biurku. Położył
dłoń na moim ramieniu, myśląc, że potrzebuję teraz pocieszenia i wsparcia.
- Jakoś nie
było okazji. Poza tym to nie jest teraz najważniejsze. Liczy się to, co Natalia
jest gotowa zrobić, byleby mnie dostać w swoje ręce.
- Myślisz,
że ona… - zaczął, lecz z jakiegoś powodu nie był w stanie dokończyć.
- Jest w
stanie zabić cię bez mrugnięcia okiem? Tak. Co więcej, będzie czerpała z tego
przeogromną satysfakcję.
- Cholera,
Iwan, z kim ty się zadajesz?
- Jak to mówią,
rodziny się nie wybiera – mruknąłem, uśmiechając się drwiąco.
- No dobrze,
wiem już, do czego twoja ciotka jest zdolna i co mi grozi. Co masz więc zamiar
zrobić? I kogo wezwałeś do pomocy?
-
Zadzwoniłem do Ludwiga. Myślę, że możemy się go spodziewać jutro, najpóźniej
pojutrze. O nic więcej nie musisz się martwić. Towarzysz Beilschmidt zna się na
rzeczy jak mało kto.
- No to mnie
pocieszyłeś… - mruknął posępnie, zrywając się z biurka i podchodząc do
okna. – I co? Zabijecie Natalię przy najbliższej okazji? Przecież tak nie
można!
- Nie możemy
się wahać. Myślisz, że okazanie jej litości i zrozumienia w czymś pomoże?
Że się nawróci, przeprosi i da ci spokój? To jak wojna. Jeśli ty okażesz
słabość, wróg to wykorzysta i zniszczy cię. Musisz być po prostu pierwszy. Czas
porzucić romantyczne wyobrażenie o świecie.
- Ja… chyba
tak nie potrafię. Nie wychowano mnie na mordercę.
- Ale mnie
tak. Ty nie musisz nic robić. Wystarczy mi, że będziesz bezpieczny.
Gdy ze
smutną miną skinął głową, podszedłem do niego i przytuliłem go. Czułem, jak
jego ciało drży.
- Hej, co
jest?
- Naprawdę
jesteś w stanie zabić drugiego człowieka z tak błahego powodu? – zapytał,
uparcie wpatrując się w podłogę. Uśmiechnąłem się i pogłaskałem go po policzku.
- Dla mnie
to nie jest błahy powód. Poza tym nie raz zabiłem człowieka, nie robi to na
mnie wrażenia. Tylko raz w całym moim życiu zabolała mnie strata drugiej osoby,
i nie chcę, aby się to kiedykolwiek powtórzyło. Już ci mówiłem, że nie mam
zamiaru nikomu cię oddawać, nawet śmierci.
- Iwan, czy
to… - zaczął, lecz przerwałem mu pocałunkiem. Starałem się być delikatny, ale
pod wpływem niedawno rozdrapanych ran przestałem się kontrolować. Przycisnąłem
go do zimnej szyby, z zachwytem penetrując językiem wnętrze jego ust. Co jakiś
czas odrywałem się od niego, by złapać oddech, po czym znowu do niego
przywierałem, nie pozwalając, by wykonał jakikolwiek ruch. W tamtej chwili
liczyły się tylko jego wargi oraz rozgrzane ciało łaknące mojego dotyku.
* * *
Następnego
dnia późnym popołudniem przed dom podjechał samochód, z którego wysiadł
Ludwig. Był ubrany w brązowe bojówki, wysokie buty w wojskowym stylu, oraz
długi czarny płaszcz. Jego włosy jak zawsze były perfekcyjnie zaczesane do tyłu
i nie ulegały nawet mroźnemu wiatrowi. W dłoni trzymał małą, skórzaną torbę,
która świadczyła o tym, iż zostanie tu na kilka dni.
- Witaj –
przywitałem go w progu, zapraszając go do środka. Gdy zdjął płaszcz ze
zdziwieniem zauważyłem, że ma pod nim jedynie czarną bluzkę na ramiączkach. –
Nie za ciepło ci?
- Całą podróż
spędziłem w samochodzie, nie było potrzeby cieplej się ubierać. Ale dziękuję za
troskę – odpowiedział poważnym tonem. Podniósł torbę, którą chwilę temu położył
na podłodze, i poszedł do salonu, gdzie rozsiadł się na kanapie i ciężko
westchnął. – Czy teraz powiesz mi o co chodzi?
- Musisz mi
pomóc kogoś usunąć.
- Chodzi o
tę twoją namolną ciotunię? – zapytał drwiącym głosem.
- Żebyś
wiedział. Ta kurwa znowu mi grozi. Obawiam się, że w końcu może coś zrobić
Feliksowi. Ja będę działał zbyt emocjonalnie, dlatego poprosiłem cię
o pomoc. Liczę, że podejdziesz poważnie do sprawy.
- Jak
zawsze. Skoro zdecydowałeś się na ten krok, domyślam się, że nie masz zamiaru
się hamować…? Żadnych ograniczeń, cel uświęca środki, po trupach do celu i tak
dalej?
- A jak
myślisz? Natalia zaczęła działać mi na nerwy już dawno temu, ale teraz nie
chodzi wyłącznie o mnie. Chcę pozbyć się jej raz na zawsze.
- I to mi
się podoba – mruknął, sięgając do jednej z kiszeni i wyciągając z niej metalowy pojemnik, w którym trzymał
papierosy. Chwilę się mu przyglądał, po czym schował go z powrotem i gwałtownym
ruchem przeczesał włosy.
- Czyżbyś
rzucał palenie?
- Raczej
ograniczam.
- Twoja
strata – zaśmiałem się. Usiadłem koło niego, zachowując między nami odpowiednią
odległość. Przy tym facecie trzeba było się pilnować dwadzieścia cztery godziny
na dobę, i dobrze o tym wiedziałem. – Kiedy będę mógł liczyć na twoje
propozycje?
- Jutro nad
tym pomyślę. Dzisiaj nie mam już do tego głowy.
- A do czego
masz?
- Nie twój
interes.
- No tak…
Cały ty – powiedziałem, osuwając się na kanapie i kładąc się na niej. Między
mną a Ludwigiem zapanowała niezręczna cisza, którą na całe szczęście przerwał
Feliks.
- Dzień
dobry – przywitał się, nieśmiało zaglądając do salonu. W odpowiedzi Niemiec
machnął tylko ręką i trzęsącymi się dłońmi zapalił papierosa, którego
podsunąłem mu pod nos. – Jest pan może głodny?
- Nie,
dziękuję. I nie mów do mnie pan. Ludwig wystarczy.
- Dobrze –
odpowiedział. Denerwowało mnie, że Feliks tak się stresuje w jego obecności.
Przy mnie nigdy się tak nie zachowywał, zwłaszcza na początku naszej
znajomości. A gdy tylko na horyzoncie pojawiał się młodszy Beilschmidt, Feliks
niemal skręcał się z zakłopotania i stawał się potulny jak baranek.
- Może
usiądziesz z nami? – zaproponowałem.
- Czy ja
wiem…
- Ależ nie
wstydź się. W końcu mamy okazję, by porozmawiać. Nie zaprzepaszczaj jej tak
łatwo – wtrącił Ludwig, o wiele spokojniejszy po dostarczeniu organizmowi
nikotyny, której tak łaknął.
- No dobrze
– mruknął grzecznie, rumieniąc się lekko, i zajmując miejsce na fotelu.
- A więc
jesteś Polakiem z krwi i kości, ja? – zagadnął Niemiec, uważnie przyglądając
się swojemu rozmówcy.
- Tak.
- I co?
Tęsknisz za swoim domem? Rodziną?
- Moja
rodzina umarła podczas wojny. Poza tym przyzwyczaiłem się do tego, że mieszkam
teraz w Rosji. Nauczyłem się nie tęsknić.
- Iwanowi
musiało na tobie bardzo zależeć, skoro cię tu ściągnął – stwierdził Ludwig,
przenosząc wzrok na mnie. Przez ułamek sekundy dostrzegłem w jego oczach
ciekawość. Niedobrze. – No więc? Jak to było?
- Można
powiedzieć, że zaprzyjaźniliśmy się. A że w mojej wiosce zapewne nie przeżyłbym
sam nawet dnia, to Iwan zaoferował mi schronienie – odparł, ostrożnie
dobierając słowa.
- Jesteś
bardziej niesamowity, niż na początku zakładałem. Nie dość, że nie dałeś się
zabić bandzie Rusków, to jeszcze zdobyłeś przyjaźń i zainteresowanie Towarzysza
Braginskiego.
- Właściwie
to on zdobył moją – powiedział, odwracając wzrok i znowu się rumieniąc, a
głośny śmiech Ludwiga tylko nasilił jego reakcję.
- Strasznie
się rozgadałeś. W rozmowach ze mną nie jesteś taki rozmowny, Lu – stwierdziłem,
wbijając mu palec w żebra.
- Dla ciebie
Ludwig – warknął, odpychając od siebie moją dłoń i zgniatając
w popielniczce wypalonego do granic możliwości peta.
- Och, no
tak. Zapomniałem, że tylko twój brat może sobie pozwolić na takie luksusy, jak
chociażby zdrabnianie twojego imienia – odparłem złośliwie, czekając na jego
reakcję.
- Powiedz
mi, jak udaje ci się tyle z nim wytrzymać i nie zwariować? – zapytał, odsuwając
się ode mnie i kładąc między nami jedną z poduszek, która miała symbolizować
granicę jego przestrzeni osobistej.
- Wbrew
pozorom nie jest tak źle. Poza tym z nas dwóch to ty masz gorzej. W końcu
musisz użerać się z Gilbertem, a to do łatwych zadań raczej nie należy.
-
Niekoniecznie. Wystarczą odpowiednie argumenty, a staje się grzeczny jak
aniołek. Trzeba tylko wiedzieć, za jaki sznurek pociągnąć.
- Albo jaki
zamek rozpiąć – szepnąłem pod nosem, co nie uszło jednak jego uwadze.
- Mówiłeś
coś? – warknął, nachylając się nade mną i świdrując mnie morderczym wzrokiem,
aż ciarki szły po plecach.
- Przecież
słyszałeś.
Zamiast
odpowiedzieć, Ludwig wstał, chwycił swoją torbę i stanął do mnie plecami.
- Mógłbyś mi
pokazać gdzie będę spać? – zwrócił się do Feliksa.
- Pokój gościnny
jest na końcu korytarza. Trafisz bez problemu, pomoc nie będzie ci potrzebna –
powiedziałem, nie pozwalając, by chłopak cokolwiek powiedział.
- Danke. –
Niemal wypluł to słowo, po czym udał się we wskazanym kierunku.
-
Niepotrzebnie go tak denerwujesz – obruszył się Feliks, gdy zostaliśmy sami.
- A co ty go
tak bronisz?
- Nie
bronię. Twierdzę tylko, że mógłbyś być milszy dla swoich przyjaciół.
- Będę miły
jak będę chciał. Poza tym to były tylko małe potyczki słowne, no wiesz, żeby
nie wypaść z wprawy.
- Nie
wypadniesz. Masz we krwi tę całą złośliwość i nienawiść.
-
Zachowujesz się jakoś inaczej przy Ludwigu. O co z tym chodzi? – zmieniłem
temat.
- Inaczej,
to znaczy…?
- Przy mnie
nigdy nie byłeś tak zestresowany i nie czułeś takiego respektu. Trochę mnie to
drażni…
- Żebyś
wiedział, co czułem podczas naszego pierwszego spotkania… - mruknął pod nosem,
lecz i tak to usłyszałem. Od razu nachyliłem się w jego stronę
i spojrzałem na niego wyczekująco.
- Co miałeś
na myśli? – zapytałem.
- Nieważne.
Po prostu zapomnij…
- Mów –
przerwałem mu stanowczo. Gdy pokręcił głową, podniosłem się z kanapy,
przerzuciłem sobie zdezorientowanego Feliksa przez ramię i poszedłem z nim
do mojej sypialni.
- Musisz
ciągle to robić?! – wrzasnął, gdy już otrząsnął się z pierwotnego szoku.
- Muszę.
Skoro nie chcesz po dobroci, to użyję siły.
- Nie ma
mowy! – zaprotestował. Niewiele jednak sobie z tego robiłem.
Z zadowoleniem wypisanym na twarzy usiadłem na łóżku i posadziłem Feliksa
między nogami, tak, że opierał się plecami o mój tors. Gdy oplotłem go rękami w
talii wiedziałem, że łatwo mi nie ucieknie.
- Więc o co
ci chodziło?
- O nic.
Puść mnie i nie drąż tego tematu.
- Sam go
zacząłeś.
- Nawet nie
wiesz, jak bardzo tego żałuję – jęknął, opierając głowę na moim ramieniu. –
Wtedy, gdy przegoniłeś swoich ludzi i pomogłeś mi wstać, miałem wrażenie, że
jesteś najbardziej niesamowitym facetem jakiego widziałem. Byłeś bardzo władczy
i stanowczy, trochę się ciebie bałem. A gdy przycisnąłeś mnie do ściany i
oświadczyłeś, że będzie tak, jak ty chcesz, myślałem, że serce wyskoczy mi z
piersi i zejdę na zawał.
- Nie
wiedziałem, że tak na to wszystko patrzyłeś – przyznałem. – Zawsze myślałem, że
mnie szczerze nienawidziłeś. W sumie nie dziwiłbym ci się.
- Mimo tego,
jak się nade mną znęcałeś i w ogóle, nigdy nie czułem do ciebie nienawiści.
Mama zawsze mi powtarzała, że nawet najgorszy złoczyńca nie zasługuje na tak
złe uczucie.
- Dziwnych
rzeczy cię ta twoja mama uczyła – odparłem i rozluźniłem uścisk.
Z zadowoleniem stwierdziłem jednak, że Feliks nie ma zamiaru nigdzie się
ruszać, przynajmniej na razie. Postanowiłem więc zaryzykować i powoli się nad
nim nachyliłem. Delikatnie musnąłem czubkiem nosa jego żuchwę, kierując się w
stronę ucha. – Nie masz zamiaru uciec? – wyszeptałem, rozkoszując się drżeniem
jego ciała.
- Nawet
jeśli, to co z tym zrobisz?
- Zignoruję
– odparłem i złożyłem pieszczotliwy pocałunek na jego skroni. Moje ręce
instynktownie wślizgnęły się pod jego sweter, łaskocząc go w brzuch. Gdy zaś
moje palce zacisnęły się na jego sutkach, z gardła Feliksa wyrwał się cichy,
niekontrolowany jęk.
- My chyba…
nie powinniśmy…
- Dlaczego?
Nadal chcesz się upierać, że to złe i nie masz do tego prawa?
- Bo…
Ludwig. On…
- Nie
przejmuj się nim – powiedziałem. – Nie przeszkodzi nam. Ale jeśli chcesz, to
zamknę drzwi na klucz.
Feliks
skinął głową, wstałem więc i przekręciłem klucz w zamku, odcinając nas od
reszty świata. Następnie wróciłem i nachyliłem się nad nim, rozkoszując się
widokiem jego zarumienionej twarzy.
- Ja nie
wiem, co robić… - szepnął, odwracając głowę i zakrywając ją rękami.
- Nie martw
się, nauczę cię. Musisz tylko przestać tak bardzo się wstydzić.
- Ale to
jest…
- Cii. To
normalne, że ludzie potrzebują czasem cielesnych przyjemności. Nie ma w tym
niczego złego. Po prostu ciesz się chwilą i daj ponieść się namiętności.
- Dobrze –
odparł z wahaniem, po czym zarzucił mi ręce na szyję i przyciągnął do siebie.
Niezdarnie zetknął nasze usta, by po chwili rozchylić wargi i niepewnie połączyć
swój język z moim. Ja zaś sięgnąłem do jego spodni i zdjąłem je, by móc dłonią
pieścić jego członka. Przy każdym moim ruchu Feliks wyginał się i cicho
posapywał do wnętrza moich ust, z każdą chwilą podniecając się coraz bardziej.
- Mam coś
specjalnie na taką okazję – powiedziałem, odsuwając się od niego
i sięgając po małą tubkę leżącą w jednej z szuflad szafki stojącej obok
łóżka. Pozbyłem się majtek, które Feliks miał na sobie, i nabrałem odrobiny
lubrykantu. Ostrożnie wsunąłem nawilżony palec w jego odbyt, przygotowując go. –
Boli?
- Niezupełnie…
- jęknął, zaciskając oczy.
- Rozluźnij
się.
- Jak mam to
niby zrobić?
- Normalnie.
Przecież nie robisz tego pierwszy raz.
- Z własnej
woli i owszem – burknął, zmniejszając jednak napięcie mięśni.
Gdy bez
trudu mogłem już włożyć w niego trzy palce, zdjąłem swoje spodnie
i bieliznę. Rozsmarowałem odrobinę żelu na swoim penisie, po czym naprowadziłem
go na wejście Feliksa. Wszedłem w niego szybkim ruchem, nie napotykając jednak
żadnego oporu z jego strony. Jedynie jego palce mocno zacisnęły się na
pościeli.
- Obejmij
mnie, tak będzie ci łatwiej – powiedziałem, uważnie obserwując każdą jego
reakcję. Niespodziewanie zimne dłonie Feliksa wpełzły pod moją bluzkę, by
przejechać po moich plecach i wbić się w łopatki. Było to jednak na tyle
przyjemne, że dość mocno mruknąłem i odchyliłem do tyłu głowę. Od razu zacząłem
też się w nim poruszać, za każdym razem wchodząc w niego najgłębiej jak
potrafiłem. Głośne jęki chłopaka dodatkowo mnie pobudzały, a jego przyjemność
sprawiała mi dodatkową satysfakcję.
W tamtym
momencie nie liczyło się dla mnie nic więcej niż to, iż Feliks w końcu
oddał mi się z własnej woli, pokazując w ten sposób, że i jemu na mnie zależy.
Moje marzenia w końcu zaczęły się ziszczać.
To by było na razie na tyle. Już niedługo punkt kulminacyjny w sprawie z Natalią (a przynajmniej mam taką nadzieję). Zakładam, że trochę na następny rozdział poczekacie, bo czeka mnie ogrom sprawdzianów, mimo to mam nadzieję, że czas i tak się znajdzie.
No cóż ciotunia pewnie jest krwiopijca bo to dość drastyczne środki ale fajnie.:-)
OdpowiedzUsuńOj, ciotunia tak bardzo zalazła za skórę Iwanowi, że ten postanowił się nie ograniczać i sięgnąć po drastyczne środki... Już wiem, co te dwa nicponie zaplanowały, a okaże się to w następnym rozdziale :)
UsuńJEJ!!!!!!!!!!!! NARESZCIE <3 <3 <3 <3 Dzięki tobie mam ochote napisać ten egzamin xDD <3 <3 :3 Super ^^
OdpowiedzUsuńwłaśnie dowiedziałam się że przyjeżdżają z kuratorium ;_; oluju będą nam zaglądać w testy i czepiać się o to jak wyglądamy i wgl ;_;
OdpowiedzUsuńO, to nieciekawie. Ale masz już to za sobą, co? Zakładam, że wraz z upływem czasu stres trochę opadł. No i mam nadzieję, że dobrze Ci poszło.
UsuńŁatwe xD luz ale najtrudniejsza to majma ang. pewnie 100% a polski z 90% a z majmy to ja się modle o 3 xD
UsuńE, to ładnie. I nie martw się, z matmą większość ludzi mam problemy. No chyba że jesteś kosmitą. Wtedy ogarniasz i lubisz matmę... No i zazdraszczam tak dobrych wyników z angielskiego. Bo u mnie to tak trochę kiepsko z tym przedmiotem, a to dzięki poziomowi nauczania, jaki zafundowała mi szkoła... >.>
Usuńheh ja idę za rok do klasy językowej bo mi nauka języków dobrze idzie. W tej chwili uczę się polskiego (XD), angielskiego, niemieckiego, rosyjskiego i japońskiego
UsuńZazdro. Ja w szkole mam tylko niemiecki i angielski, a w wolnym czasie uczę się włoskiego, bo mam specjalny słownik. No i trochę się muszę natrudzić, żeby wgl coś z tego wyszło.
UsuńA tak wgl to kim planujesz później zostać w przyszłości? Też to wiążesz z językami obcymi?
Tak, chce zostać poliglotką a ty?
UsuńO, to fajnie. Ja planuję zostać bioinżynierem genetycznym :3
Usuńheheh też fajnie ;) wierze w ciebie ;) :D
UsuńTo teraz komentarz który wszyscy kochają czyli "Kiedy następny rozdział =^.^="
OdpowiedzUsuńSzczerze? Nie napisałam ani zdania od czasu gdy skończyłam pisać ten rozdział. Pewnie przez to, że ciągle jestem chora T^T. Na okrągło tylko kaszlę, kicham i smarkam T^T. A to katastrofalnie działa na wenę. Także na starość może się doczekasz :D
UsuńPs. Poza tym już kiedyś pisałam podczas gorączki i wiem, że to nie może skończyć się dobrze. Także lepiej nie ryzykujmy XD
I dzięki, że tak wytrwale komentujesz i wgl. To dla mnie przeogromna motywacja. Serio. Aż chce się pisać :3
UsuńWiesz bardzo mi sie podoba co piszesz i należą po prostu muszę coś napisac po nawet nie wiesz jaki mam zaciesz jak cos wrzucisz xD
Usuńzrobisz rozdział na 22 kwietnia??? (wtedy mam urodziny xD) wiesz już nie mogę się doczekać aż coś dodasz ^^
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam ten komentarz, patrzę na kalendarz, widzę, że dziś 23... Zaczynam zastanawiać się, ile życia mi uciekło i dlaczego tak długo nie sprawdzałam bloga... I uświadamiam sobie, że przesunęła mi się kratka w kalendarzu... XD
OdpowiedzUsuńA teraz tak serio. Co prawda mam teraz 3 dni wolne, bo będą egzaminy gimnazjalne, ale czy się wyrobię...? Nie mam pojęcia. W każdym razie nawet jak dodam w maju (co też jest możliwe z moim lenistwem i brakiem weny XD) to będziesz mogła traktować to jako prezent urodzinowy :3
Ps. Mimo wszystko bądź w dobrej myśli!
Ok ^^ wennyyyyy
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń