Menu

niedziela, 3 kwietnia 2016

Więzień we własnej stolicy, część 6

Powrót do domu okazał się trudniejszy, niż myślałem. I nie miałem na myśli dojazdu do niego, a udawanie przed Feliksem, że nic się nie stało. Oczywiście już w progu chłopak wyczuł, że coś wytrąciło mnie z równowagi, lecz moje zapewnienia uspokoiły go, a przynajmniej tak mi się wydawało. Ostatecznie stanęło na tym, że u Lebiediewa był jeszcze inny klient i musiałem poczekać, aż zostanie obsłużony, co niezbyt mi się spodobało.
- Jak będziesz się tak denerwował za każdym razem, gdy coś będzie ci nie na rękę, to długo nie pociągniesz – stwierdził Feliks, wracając z powrotem do salonu i sięgając po odłożoną książkę. Dołączyłem do niego chwilę potem, by zaraz udać się do swojego pokoju. Gdy zatrzasnąłem za sobą drzwi, usiadłem za biurkiem i westchnąłem ciężko. Musiałem zacząć działać!
Z jednej z szuflad wyciągnąłem dość duży notes, w którym miałem zapisanych kilka numerów telefonu. Odnalazłem ten właściwy, po czym wykręciłem go.
- Kto mówi? – odezwał się po czwartym sygnale głos w słuchawce.
- To ja, Iwan. Mam do ciebie sprawę. A właściwie chcę prosić o radę.
- Ty? Nie spodziewałbym się tego po tobie.
- Sprawa jest poważna, Ludwigu. Muszę działać szybko, inaczej może być nieciekawie.
- Więc słucham.
- To nie jest rozmowa na telefon. Przyjedź do mnie jak najszybciej.
- To ty masz do mnie jakąś sprawę, nie ja. Jak chcesz, to sam przyjedź. Wiesz, gdzie mnie szukać.
- Gdybym mógł, zrobiłbym to, uwierz mi. Ale tu chodzi o Feliksa i o jego bezpieczeństwo. Nie mogę go ani na chwilę spuścić z oczu.
- W takim razie przyjadę – odpowiedział, po czym odłożył słuchawkę.
Po tej rozmowie odetchnąłem z ulgą. Wiedziałem, że nikt inny nie będzie mi w stanie lepiej pomóc. Kto jak kto, ale Ludwig znał się na planowaniu i knuciu spisków. Teraz pozostało mi już tylko czekać na jego przyjazd i modlić się, by do tego czasu nic nam się nie przytrafiło.
- Iwan, mogę wejść? – zawołał Feliks zza drzwi, pukając w nie lekko.
- Możesz – powiedziałem, przybierając niewinną minę i chowając notes. Jak gdyby nigdy nic położyłem nogi na biurku i zapaliłem papierosa.
- Coś jest nie tak… Chodzi o Natalię, prawda?
- Skąd ci to przyszło do głowy? Nie widziałem jej po tym, jak rozstaliśmy się w parku.
- Kłamiesz – odparł pewnie, podchodząc do mnie i patrząc mi głęboko w oczy. Biło od niego takie zdecydowanie, że po chwili nie wytrzymałem i odwróciłem wzrok.
- Niby czemu miałbym to robić?
- Właśnie nad tym się zastanawiam. Przecież razem na pewno coś wymyślimy! Musisz mi tylko zaufać, dać szansę.
- Nic nie muszę. Poza tym wezwałem już kogoś do pomocy, poradzimy sobie. Liczy się tylko twoje bezpieczeństwo.
- To właśnie niewiedza prowadzi do największych nieszczęść! – krzyknął, uderzając pięścią w blat. Zacisnął zęby i odetchnął głęboko, próbując się uspokoić. – Chodzi mi po prostu o to, że powinienem wiedzieć, co się dzieje. W przeciwnym razie mogę nie docenić zagrożenia i będzie naprawdę źle.
- W sumie masz trochę racji – mruknąłem po chwili namysłu. Zgniotłem w popielniczce tlącego się peta i potarłem czoło, próbując zebrać myśli. – Dobrze, powiem ci. Musisz mi tylko obiecać, że nie będziesz się do tego mieszał i pozwolisz nam działać.
- Wiesz, że nie mogę…
- Możesz – przerwałem mu – i zrobisz to. W przeciwnym razie zamknę cię w szafie i wypuszczę dopiero wtedy, gdy będzie po wszystkim.
- Dobra, obiecuję.
- Pokaż ręce.
- Ręce?
- Nie udawaj głupka. Widzę, jak krzyżujesz palce za plecami.
- Cholera – jęknął, prostując ręce. Złapałem je w nadgarstkach i wyciągnąłem nieco do góry. – Uroczyście przysięgam, że nie będę się mieszał do waszych spraw.
- Pamiętaj, że dałeś słowo. Jeśli je złamiesz, osobiście cię ukażę, jak za starych dobrych czasów - ostrzegłem go, na co nerwowo przełknął ślinę i skinął głową. – Musisz wiedzieć coś jeszcze o Natalii. To naprawdę niebezpieczna kobieta. Zanim na dobre wstąpiłem do armii i stałem się żołnierzem, miałem dziewczynę, którą kochałem. Byliśmy szczęśliwi, przy niej mogłem zapomnieć o mojej ciotce z piekła rodem. Niestety, Arlovskaya musiała to wszystko zniszczyć, jak zawsze. Pewnego wieczoru dostałem informację, że mam się z nią spotkać w jej domu. Gdy tam poszedłem, zobaczyłem, że Natalia nie jest sama. Była z nią Olena, moja dziewczyna, z nożem przytkniętym do gardła. Prosiłem Natalię, by ją wypuściła, ale ona nie chciała słuchać. Krzyczała, że Olena stoi nam na drodze do szczęścia, i na moich oczach wbiła jej nóż w serce. Po tym załamałem się, a gdy doszedłem do siebie dowiedziałem się, że śledztwo wykazało, iż zazdrosna Olena rzuciła się na Natalię, a ta w obronie własnej zabiła ją. Po tym zdarzeniu w pełni oddałem się wojsku i obiecałem sobie, że już nigdy więcej nikogo nie pokocham. Jak widzisz, nie udało mi się dotrzymać tej obietnicy. Co więcej, znowu kogoś naraziłem. Dlatego muszę to skończyć. Nie spocznę, dopóki nie poślę Natalii do piekła, gdzie jej miejsce.
- Dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedziałeś? – zapytał, siadając na biurku. Położył dłoń na moim ramieniu, myśląc, że potrzebuję teraz pocieszenia i wsparcia.
- Jakoś nie było okazji. Poza tym to nie jest teraz najważniejsze. Liczy się to, co Natalia jest gotowa zrobić, byleby mnie dostać w swoje ręce.
- Myślisz, że ona… - zaczął, lecz z jakiegoś powodu nie był w stanie dokończyć.
- Jest w stanie zabić cię bez mrugnięcia okiem? Tak. Co więcej, będzie czerpała z tego przeogromną satysfakcję.
- Cholera, Iwan, z kim ty się zadajesz?
- Jak to mówią, rodziny się nie wybiera – mruknąłem, uśmiechając się drwiąco.
- No dobrze, wiem już, do czego twoja ciotka jest zdolna i co mi grozi. Co masz więc zamiar zrobić? I kogo wezwałeś do pomocy?
- Zadzwoniłem do Ludwiga. Myślę, że możemy się go spodziewać jutro, najpóźniej pojutrze. O nic więcej nie musisz się martwić. Towarzysz Beilschmidt zna się na rzeczy jak mało kto.
- No to mnie pocieszyłeś… - mruknął posępnie, zrywając się z biurka i podchodząc do okna. – I co? Zabijecie Natalię przy najbliższej okazji? Przecież tak nie można!
- Nie możemy się wahać. Myślisz, że okazanie jej litości i zrozumienia w czymś pomoże? Że się nawróci, przeprosi i da ci spokój? To jak wojna. Jeśli ty okażesz słabość, wróg to wykorzysta i zniszczy cię. Musisz być po prostu pierwszy. Czas porzucić romantyczne wyobrażenie o świecie.
- Ja… chyba tak nie potrafię. Nie wychowano mnie na mordercę.
- Ale mnie tak. Ty nie musisz nic robić. Wystarczy mi, że będziesz bezpieczny.
Gdy ze smutną miną skinął głową, podszedłem do niego i przytuliłem go. Czułem, jak jego ciało drży.
- Hej, co jest?
- Naprawdę jesteś w stanie zabić drugiego człowieka z tak błahego powodu? – zapytał, uparcie wpatrując się w podłogę. Uśmiechnąłem się i pogłaskałem go po policzku.
- Dla mnie to nie jest błahy powód. Poza tym nie raz zabiłem człowieka, nie robi to na mnie wrażenia. Tylko raz w całym moim życiu zabolała mnie strata drugiej osoby, i nie chcę, aby się to kiedykolwiek powtórzyło. Już ci mówiłem, że nie mam zamiaru nikomu cię oddawać, nawet śmierci.
- Iwan, czy to… - zaczął, lecz przerwałem mu pocałunkiem. Starałem się być delikatny, ale pod wpływem niedawno rozdrapanych ran przestałem się kontrolować. Przycisnąłem go do zimnej szyby, z zachwytem penetrując językiem wnętrze jego ust. Co jakiś czas odrywałem się od niego, by złapać oddech, po czym znowu do niego przywierałem, nie pozwalając, by wykonał jakikolwiek ruch. W tamtej chwili liczyły się tylko jego wargi oraz rozgrzane ciało łaknące mojego dotyku.
* * *
Następnego dnia późnym popołudniem przed dom podjechał samochód, z którego wysiadł Ludwig. Był ubrany w brązowe bojówki, wysokie buty w wojskowym stylu, oraz długi czarny płaszcz. Jego włosy jak zawsze były perfekcyjnie zaczesane do tyłu i nie ulegały nawet mroźnemu wiatrowi. W dłoni trzymał małą, skórzaną torbę, która świadczyła o tym, iż zostanie tu na kilka dni.
- Witaj – przywitałem go w progu, zapraszając go do środka. Gdy zdjął płaszcz ze zdziwieniem zauważyłem, że ma pod nim jedynie czarną bluzkę na ramiączkach. – Nie za ciepło ci?
- Całą podróż spędziłem w samochodzie, nie było potrzeby cieplej się ubierać. Ale dziękuję za troskę – odpowiedział poważnym tonem. Podniósł torbę, którą chwilę temu położył na podłodze, i poszedł do salonu, gdzie rozsiadł się na kanapie i ciężko westchnął. – Czy teraz powiesz mi o co chodzi?
- Musisz mi pomóc kogoś usunąć.
- Chodzi o tę twoją namolną ciotunię? – zapytał drwiącym głosem.
- Żebyś wiedział. Ta kurwa znowu mi grozi. Obawiam się, że w końcu może coś zrobić Feliksowi. Ja będę działał zbyt emocjonalnie, dlatego poprosiłem cię o pomoc. Liczę, że podejdziesz poważnie do sprawy.
- Jak zawsze. Skoro zdecydowałeś się na ten krok, domyślam się, że nie masz zamiaru się hamować…? Żadnych ograniczeń, cel uświęca środki, po trupach do celu i tak dalej?
- A jak myślisz? Natalia zaczęła działać mi na nerwy już dawno temu, ale teraz nie chodzi wyłącznie o mnie. Chcę pozbyć się jej raz na zawsze.
- I to mi się podoba – mruknął, sięgając do jednej z kiszeni i wyciągając z  niej metalowy pojemnik, w którym trzymał papierosy. Chwilę się mu przyglądał, po czym schował go z powrotem i gwałtownym ruchem przeczesał włosy.
- Czyżbyś rzucał palenie?
- Raczej ograniczam.
- Twoja strata – zaśmiałem się. Usiadłem koło niego, zachowując między nami odpowiednią odległość. Przy tym facecie trzeba było się pilnować dwadzieścia cztery godziny na dobę, i dobrze o tym wiedziałem. – Kiedy będę mógł liczyć na twoje propozycje?
- Jutro nad tym pomyślę. Dzisiaj nie mam już do tego głowy.
- A do czego masz?
- Nie twój interes.
- No tak… Cały ty – powiedziałem, osuwając się na kanapie i kładąc się na niej. Między mną a Ludwigiem zapanowała niezręczna cisza, którą na całe szczęście przerwał Feliks.
- Dzień dobry – przywitał się, nieśmiało zaglądając do salonu. W odpowiedzi Niemiec machnął tylko ręką i trzęsącymi się dłońmi zapalił papierosa, którego podsunąłem mu pod nos. – Jest pan może głodny?
- Nie, dziękuję. I nie mów do mnie pan. Ludwig wystarczy.
- Dobrze – odpowiedział. Denerwowało mnie, że Feliks tak się stresuje w jego obecności. Przy mnie nigdy się tak nie zachowywał, zwłaszcza na początku naszej znajomości. A gdy tylko na horyzoncie pojawiał się młodszy Beilschmidt, Feliks niemal skręcał się z zakłopotania i stawał się potulny jak baranek.
- Może usiądziesz z nami? – zaproponowałem.
- Czy ja wiem…
- Ależ nie wstydź się. W końcu mamy okazję, by porozmawiać. Nie zaprzepaszczaj jej tak łatwo – wtrącił Ludwig, o wiele spokojniejszy po dostarczeniu organizmowi nikotyny, której tak łaknął.
- No dobrze – mruknął grzecznie, rumieniąc się lekko, i zajmując miejsce na fotelu.
- A więc jesteś Polakiem z krwi i kości, ja? – zagadnął Niemiec, uważnie przyglądając się swojemu rozmówcy.
- Tak.
- I co? Tęsknisz za swoim domem? Rodziną?
- Moja rodzina umarła podczas wojny. Poza tym przyzwyczaiłem się do tego, że mieszkam teraz w Rosji. Nauczyłem się nie tęsknić.
- Iwanowi musiało na tobie bardzo zależeć, skoro cię tu ściągnął – stwierdził Ludwig, przenosząc wzrok na mnie. Przez ułamek sekundy dostrzegłem w jego oczach ciekawość. Niedobrze. – No więc? Jak to było?
- Można powiedzieć, że zaprzyjaźniliśmy się. A że w mojej wiosce zapewne nie przeżyłbym sam nawet dnia, to Iwan zaoferował mi schronienie – odparł, ostrożnie dobierając słowa.
- Jesteś bardziej niesamowity, niż na początku zakładałem. Nie dość, że nie dałeś się zabić bandzie Rusków, to jeszcze zdobyłeś przyjaźń i zainteresowanie Towarzysza Braginskiego.
- Właściwie to on zdobył moją – powiedział, odwracając wzrok i znowu się rumieniąc, a głośny śmiech Ludwiga tylko nasilił jego reakcję.
- Strasznie się rozgadałeś. W rozmowach ze mną nie jesteś taki rozmowny, Lu – stwierdziłem, wbijając mu palec w żebra.
- Dla ciebie Ludwig – warknął, odpychając od siebie moją dłoń i zgniatając w popielniczce wypalonego do granic możliwości peta.
- Och, no tak. Zapomniałem, że tylko twój brat może sobie pozwolić na takie luksusy, jak chociażby zdrabnianie twojego imienia – odparłem złośliwie, czekając na jego reakcję.
- Powiedz mi, jak udaje ci się tyle z nim wytrzymać i nie zwariować? – zapytał, odsuwając się ode mnie i kładąc między nami jedną z poduszek, która miała symbolizować granicę jego przestrzeni osobistej.
- Wbrew pozorom nie jest tak źle. Poza tym z nas dwóch to ty masz gorzej. W końcu musisz użerać się z Gilbertem, a to do łatwych zadań raczej nie należy.
- Niekoniecznie. Wystarczą odpowiednie argumenty, a staje się grzeczny jak aniołek. Trzeba tylko wiedzieć, za jaki sznurek pociągnąć.
- Albo jaki zamek rozpiąć – szepnąłem pod nosem, co nie uszło jednak jego uwadze.
- Mówiłeś coś? – warknął, nachylając się nade mną i świdrując mnie morderczym wzrokiem, aż ciarki szły po plecach.
- Przecież słyszałeś.
Zamiast odpowiedzieć, Ludwig wstał, chwycił swoją torbę i stanął do mnie plecami.
- Mógłbyś mi pokazać gdzie będę spać? – zwrócił się do Feliksa.
- Pokój gościnny jest na końcu korytarza. Trafisz bez problemu, pomoc nie będzie ci potrzebna – powiedziałem, nie pozwalając, by chłopak cokolwiek powiedział.
- Danke. – Niemal wypluł to słowo, po czym udał się we wskazanym kierunku.
- Niepotrzebnie go tak denerwujesz – obruszył się Feliks, gdy zostaliśmy sami.
- A co ty go tak bronisz?
- Nie bronię. Twierdzę tylko, że mógłbyś być milszy dla swoich przyjaciół.
- Będę miły jak będę chciał. Poza tym to były tylko małe potyczki słowne, no wiesz, żeby nie wypaść z wprawy.
- Nie wypadniesz. Masz we krwi tę całą złośliwość i nienawiść.
- Zachowujesz się jakoś inaczej przy Ludwigu. O co z tym chodzi? – zmieniłem temat.
- Inaczej, to znaczy…?
- Przy mnie nigdy nie byłeś tak zestresowany i nie czułeś takiego respektu. Trochę mnie to drażni…
- Żebyś wiedział, co czułem podczas naszego pierwszego spotkania… - mruknął pod nosem, lecz i tak to usłyszałem. Od razu nachyliłem się w jego stronę i spojrzałem na niego wyczekująco.
- Co miałeś na myśli? – zapytałem.
- Nieważne. Po prostu zapomnij…
- Mów – przerwałem mu stanowczo. Gdy pokręcił głową, podniosłem się z kanapy, przerzuciłem sobie zdezorientowanego Feliksa przez ramię i poszedłem z nim do mojej sypialni.
- Musisz ciągle to robić?! – wrzasnął, gdy już otrząsnął się z pierwotnego szoku.
- Muszę. Skoro nie chcesz po dobroci, to użyję siły.
- Nie ma mowy! – zaprotestował. Niewiele jednak sobie z tego robiłem. Z zadowoleniem wypisanym na twarzy usiadłem na łóżku i posadziłem Feliksa między nogami, tak, że opierał się plecami o mój tors. Gdy oplotłem go rękami w talii wiedziałem, że łatwo mi nie ucieknie.
- Więc o co ci chodziło?
- O nic. Puść mnie i nie drąż tego tematu.
- Sam go zacząłeś.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo tego żałuję – jęknął, opierając głowę na moim ramieniu. – Wtedy, gdy przegoniłeś swoich ludzi i pomogłeś mi wstać, miałem wrażenie, że jesteś najbardziej niesamowitym facetem jakiego widziałem. Byłeś bardzo władczy i stanowczy, trochę się ciebie bałem. A gdy przycisnąłeś mnie do ściany i oświadczyłeś, że będzie tak, jak ty chcesz, myślałem, że serce wyskoczy mi z piersi i zejdę na zawał.
- Nie wiedziałem, że tak na to wszystko patrzyłeś – przyznałem. – Zawsze myślałem, że mnie szczerze nienawidziłeś. W sumie nie dziwiłbym ci się.
- Mimo tego, jak się nade mną znęcałeś i w ogóle, nigdy nie czułem do ciebie nienawiści. Mama zawsze mi powtarzała, że nawet najgorszy złoczyńca nie zasługuje na tak złe uczucie.
- Dziwnych rzeczy cię ta twoja mama uczyła – odparłem i rozluźniłem uścisk. Z zadowoleniem stwierdziłem jednak, że Feliks nie ma zamiaru nigdzie się ruszać, przynajmniej na razie. Postanowiłem więc zaryzykować i powoli się nad nim nachyliłem. Delikatnie musnąłem czubkiem nosa jego żuchwę, kierując się w stronę ucha. – Nie masz zamiaru uciec? – wyszeptałem, rozkoszując się drżeniem jego ciała.
- Nawet jeśli, to co z tym zrobisz?
- Zignoruję – odparłem i złożyłem pieszczotliwy pocałunek na jego skroni. Moje ręce instynktownie wślizgnęły się pod jego sweter, łaskocząc go w brzuch. Gdy zaś moje palce zacisnęły się na jego sutkach, z gardła Feliksa wyrwał się cichy, niekontrolowany jęk.
- My chyba… nie powinniśmy…
- Dlaczego? Nadal chcesz się upierać, że to złe i nie masz do tego prawa?
- Bo… Ludwig. On…
- Nie przejmuj się nim – powiedziałem. – Nie przeszkodzi nam. Ale jeśli chcesz, to zamknę drzwi na klucz.
Feliks skinął głową, wstałem więc i przekręciłem klucz w zamku, odcinając nas od reszty świata. Następnie wróciłem i nachyliłem się nad nim, rozkoszując się widokiem jego zarumienionej twarzy.
- Ja nie wiem, co robić… - szepnął, odwracając głowę i zakrywając ją rękami.
- Nie martw się, nauczę cię. Musisz tylko przestać tak bardzo się wstydzić.
- Ale to jest…
- Cii. To normalne, że ludzie potrzebują czasem cielesnych przyjemności. Nie ma w tym niczego złego. Po prostu ciesz się chwilą i daj ponieść się namiętności.
- Dobrze – odparł z wahaniem, po czym zarzucił mi ręce na szyję i przyciągnął do siebie. Niezdarnie zetknął nasze usta, by po chwili rozchylić wargi i niepewnie połączyć swój język z moim. Ja zaś sięgnąłem do jego spodni i zdjąłem je, by móc dłonią pieścić jego członka. Przy każdym moim ruchu Feliks wyginał się i cicho posapywał do wnętrza moich ust, z każdą chwilą podniecając się coraz bardziej.
- Mam coś specjalnie na taką okazję – powiedziałem, odsuwając się od niego i sięgając po małą tubkę leżącą w jednej z szuflad szafki stojącej obok łóżka. Pozbyłem się majtek, które Feliks miał na sobie, i nabrałem odrobiny lubrykantu. Ostrożnie wsunąłem nawilżony palec w jego odbyt, przygotowując go. – Boli?
- Niezupełnie… - jęknął, zaciskając oczy.
- Rozluźnij się.
- Jak mam to niby zrobić?
- Normalnie. Przecież nie robisz tego pierwszy raz.
- Z własnej woli i owszem – burknął, zmniejszając jednak napięcie mięśni.
Gdy bez trudu mogłem już włożyć w niego trzy palce, zdjąłem swoje spodnie i bieliznę. Rozsmarowałem odrobinę żelu na swoim penisie, po czym naprowadziłem go na wejście Feliksa. Wszedłem w niego szybkim ruchem, nie napotykając jednak żadnego oporu z jego strony. Jedynie jego palce mocno zacisnęły się na pościeli.
- Obejmij mnie, tak będzie ci łatwiej – powiedziałem, uważnie obserwując każdą jego reakcję. Niespodziewanie zimne dłonie Feliksa wpełzły pod moją bluzkę, by przejechać po moich plecach i wbić się w łopatki. Było to jednak na tyle przyjemne, że dość mocno mruknąłem i odchyliłem do tyłu głowę. Od razu zacząłem też się w nim poruszać, za każdym razem wchodząc w niego najgłębiej jak potrafiłem. Głośne jęki chłopaka dodatkowo mnie pobudzały, a jego przyjemność sprawiała mi dodatkową satysfakcję.
W tamtym momencie nie liczyło się dla mnie nic więcej niż to, iż Feliks w końcu oddał mi się z własnej woli, pokazując w ten sposób, że i jemu na mnie zależy. Moje marzenia w końcu zaczęły się ziszczać.








To by było na razie na tyle. Już niedługo punkt kulminacyjny w sprawie z Natalią (a przynajmniej mam taką nadzieję). Zakładam, że trochę na następny rozdział poczekacie, bo czeka mnie ogrom sprawdzianów, mimo to mam nadzieję, że czas i tak się znajdzie.



20 komentarzy:

  1. No cóż ciotunia pewnie jest krwiopijca bo to dość drastyczne środki ale fajnie.:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ciotunia tak bardzo zalazła za skórę Iwanowi, że ten postanowił się nie ograniczać i sięgnąć po drastyczne środki... Już wiem, co te dwa nicponie zaplanowały, a okaże się to w następnym rozdziale :)

      Usuń
  2. JEJ!!!!!!!!!!!! NARESZCIE <3 <3 <3 <3 Dzięki tobie mam ochote napisać ten egzamin xDD <3 <3 :3 Super ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. właśnie dowiedziałam się że przyjeżdżają z kuratorium ;_; oluju będą nam zaglądać w testy i czepiać się o to jak wyglądamy i wgl ;_;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to nieciekawie. Ale masz już to za sobą, co? Zakładam, że wraz z upływem czasu stres trochę opadł. No i mam nadzieję, że dobrze Ci poszło.

      Usuń
    2. Łatwe xD luz ale najtrudniejsza to majma ang. pewnie 100% a polski z 90% a z majmy to ja się modle o 3 xD

      Usuń
    3. E, to ładnie. I nie martw się, z matmą większość ludzi mam problemy. No chyba że jesteś kosmitą. Wtedy ogarniasz i lubisz matmę... No i zazdraszczam tak dobrych wyników z angielskiego. Bo u mnie to tak trochę kiepsko z tym przedmiotem, a to dzięki poziomowi nauczania, jaki zafundowała mi szkoła... >.>

      Usuń
    4. heh ja idę za rok do klasy językowej bo mi nauka języków dobrze idzie. W tej chwili uczę się polskiego (XD), angielskiego, niemieckiego, rosyjskiego i japońskiego

      Usuń
    5. Zazdro. Ja w szkole mam tylko niemiecki i angielski, a w wolnym czasie uczę się włoskiego, bo mam specjalny słownik. No i trochę się muszę natrudzić, żeby wgl coś z tego wyszło.
      A tak wgl to kim planujesz później zostać w przyszłości? Też to wiążesz z językami obcymi?

      Usuń
    6. Tak, chce zostać poliglotką a ty?

      Usuń
    7. O, to fajnie. Ja planuję zostać bioinżynierem genetycznym :3

      Usuń
    8. heheh też fajnie ;) wierze w ciebie ;) :D

      Usuń
  4. To teraz komentarz który wszyscy kochają czyli "Kiedy następny rozdział =^.^="

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze? Nie napisałam ani zdania od czasu gdy skończyłam pisać ten rozdział. Pewnie przez to, że ciągle jestem chora T^T. Na okrągło tylko kaszlę, kicham i smarkam T^T. A to katastrofalnie działa na wenę. Także na starość może się doczekasz :D
      Ps. Poza tym już kiedyś pisałam podczas gorączki i wiem, że to nie może skończyć się dobrze. Także lepiej nie ryzykujmy XD

      Usuń
    2. I dzięki, że tak wytrwale komentujesz i wgl. To dla mnie przeogromna motywacja. Serio. Aż chce się pisać :3

      Usuń
    3. Wiesz bardzo mi sie podoba co piszesz i należą po prostu muszę coś napisac po nawet nie wiesz jaki mam zaciesz jak cos wrzucisz xD

      Usuń
  5. zrobisz rozdział na 22 kwietnia??? (wtedy mam urodziny xD) wiesz już nie mogę się doczekać aż coś dodasz ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam ten komentarz, patrzę na kalendarz, widzę, że dziś 23... Zaczynam zastanawiać się, ile życia mi uciekło i dlaczego tak długo nie sprawdzałam bloga... I uświadamiam sobie, że przesunęła mi się kratka w kalendarzu... XD
    A teraz tak serio. Co prawda mam teraz 3 dni wolne, bo będą egzaminy gimnazjalne, ale czy się wyrobię...? Nie mam pojęcia. W każdym razie nawet jak dodam w maju (co też jest możliwe z moim lenistwem i brakiem weny XD) to będziesz mogła traktować to jako prezent urodzinowy :3
    Ps. Mimo wszystko bądź w dobrej myśli!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń