Menu

sobota, 17 września 2016

Życie online, część 9

Tak na początek macie piosenkę, która towarzyszyła mi niemal przez cały czas pisania tego rozdziału, a która już na zawsze będzie mi się kojarzyła z pewnym genialnym johnlockiem, którego czytałam, słuchając jej... ♥


- Kto to był? – zapytała Karolina, gdy jej syn wrócił do mieszkania. Zauważyła, że był czymś wzburzony, co nieco ją zdziwiło. W końcu nieczęsto się zdarza, by widziała go w takim stanie.
- Kolega, nie znasz – mruknął w odpowiedzi i legł na kanapie.
- Coś się stało? – zaczęła ostrożnie, powstrzymując się, by czegoś nie palnąć.
- Nie, nic… Po prostu… - powiedział, lecz zaraz zamilknął. Miał w głowie totalny chaos, wszystko się w nim kotłowało, i nie potrafił sobie z tym poradzić. Był zły na siebie, że tak szybko uległ Marcelowi, lecz z drugiej strony wiedział, że nie potrafiłby inaczej. Nie, patrząc w te oczy pełne zdecydowania i będąc osaczonym przez jego ciało. To było takie… dziwne, przerażające. I jeszcze to jego wyznanie. Fakt, dzięki niemu wiele kwestii stawało się jasnych, ale przecież Artur nie był gejem, więc czemu nagle zyskał zainteresowanie jednego z nich? I skąd miał mieć pewność, że nie zostanie pewnego pięknego dnia najzwyczajniej w świecie naćpany i zgwałcony? I dlaczego zapewnienia Marcela, że nie będzie się do niego dobierał, wydawały mu się nie do końca szczere?
- Ziemia do Artura! Słuchasz ty mnie choć trochę? – wyrwała go z zamyślenia jego mama. Chłopak spojrzał na nią nieobecnym wzrokiem i pokiwał głową, mając nadzieję, że tym razem mu się upiecze. – Mhm, jasne. Pytałam, czy masz jakiś problem, bo dziwnie się zachowujesz.
- Sam już nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć… Dlaczego zawsze muszę mieć pod górkę?
- No, wykrztuś to wreszcie. Artur, jeśli będziesz to uparcie trzymał w sobie, w końcu nie wytrzymasz i zwariujesz. No chyba że to jakaś bardzo osobista sprawa, którą wstydzisz się podzielić.
- Ten kolega, z którym rozmawiałem, no… pokłóciliśmy się, i on teraz uparcie dąży do tego, żebyśmy znów zaczęli się kumplować. Tyle że nie wiem, czy mogę mu zaufać, bo trochę nakłamał, a jak prawda wyszła na jaw, to nie było zbyt ciekawie – wyjaśnił, pilnując się, by nie zdradzić za dużo.
- A dlaczego kłamał? I w jakich kwestiach? Bo to jest bardzo ważne.
- Powiedział o sobie kilka nieprawdziwych informacji, a później nie chciał się do tego przyznać, żeby nie zniszczyć naszej relacji. Tyle że gdyby wcześniej mi to wyznał, to nie czułbym się tak bardzo oszukany, i całkiem inaczej by się to wszystko potoczyło. A teraz nie wiem, co robić, bo nalega, żebym dał mu drugą szansę.
- Myślę, że mimo wszystko na to zasługuje – powiedziała po chwili namysłu. – Czasami naprawdę nie można się z pewnych rzeczy wycofać, a jedynym wyjściem jest czekać, aż samo się wszystko wyjaśni. Zakładam, że miał swoje powody, by ukrywać przed tobą prawdę, a to, że tak bardzo się stara, świadczy tylko na jego korzyść. No i sam fakt, że obawiał się, iż pewne kwestie mogą źle wpłynąć na wasze stosunki, również jest oznaką tego, że mu zależy.
- Teraz, jak tak o tym mówisz, to odpowiedź wydaje się jednoznaczna – mruknął, przeciągając się i spoglądając na mamę siedzącą na oparciu kanapy. – A co, jeśli znowu mnie oszuka? Albo zrobi coś jeszcze gorszego, zakładając, że i tak mu wybaczę?
- No to wtedy dostaniesz od życia ciężką lekcję, z której będziesz musiał wyciągnąć wnioski – zaśmiała się i poczochrała go po włosach.
- Dzięki za pomoc, mamo – powiedział i uśmiechnął się od niej. Mimo początkowych wątpliwości, poczuł wyraźną ulgę. W końcu mógł się komuś wygadać, nawet jeśli nie mówił wszystkiego, a jego odpowiedzi były ogólnikowe i nie zawierały szczegółów. Zaczął czuć się też pewniej, choć wiedział, że z tej pewności najpewniej obedrze go przy najbliższym spotkaniu Marcel.
- Drobiazg. No i polecam się na przyszłość. A właśnie. Co u Marceliny?
Artur poczuł, jak z jego twarzy odpływa cała krew, a on sam na chwilę traci zdolność do logicznego myślenia. Spojrzał na Karolinę, zmieszany, i przełknął ślinę, która nagle przybrała postać betonu.
- Wiesz, nie piszemy już tak często. Jej mamie nadal się nie poprawia, no i nie ma czasu na takie rzeczy – skłamał, wstając z kanapy i przeciągając się. – Jak się czegoś dowiem, to cię poinformuję.
- Na to liczę – odparła, śledząc go wzrokiem, dopóki nie zniknął w swoim pokoju.
* * *
Następnego dnia rano Artur jak zwykle poszedł do szkoły, myśląc tylko o tym, że dziś piątek, później tylko cztery dni, po nich zakończenie roku i wakacje. Już nie mógł się tego doczekać, nawet jeśli oznaczało to całodzienne siedzenie w domu i nicnierobienie. No chyba że jego mama zaplanowałaby coś produktywnego na swój urlop, lecz szczerze w to wątpił. Zawsze tylko wyjeżdżali na dwa, trzy dni nad morze, co w zupełności im wystarczało.
Gdy przyszedł pod klasę, przywitał się z Łukaszem i od razu wyciągnął swój telefon.
- Zmieniłem numer, więc zapisz sobie ten nowy – powiedział, podając mu urządzenie.
- Czemu? Czyżby cię mafia ścigała? – zażartował, choć w jego oczach widać było tylko ciekawość. Kilkoma ruchami wprowadził nowy numer, po czym oddał Arturowi jego telefon.
- Długo by opowiadać. Ale to nic poważnego, spokojnie – odpowiedział. Właściwie to po rozmowie z Marcelem chciał włożyć do telefonu swoją starą kartę, ale ostatecznie zrezygnował z tego pomysłu. Doszedł bowiem do wniosku, że jak mają zacząć od nowa, to pod każdym względem.
- No rozumiem. Choć, muszę przyznać, ostatnio ciągle mnie zaskakujesz. Jeszcze trochę i w ogóle przestanę cię poznawać, tak się zmienisz.
- Obym zmienił się na lepsze, mimo wszystko – mruknął, uśmiechając się i próbując zignorować niemal natarczywy wzrok Łukasza, który mówił ”Wiem wszystko, nawet więcej niż ty, tak tylko zgrywam idiotę”.
Wrażenie to nie opuściło Artura nawet wtedy, gdy siedział na rozszerzonym angielskim. Wyglądając przez okno i rozmyślając, nie słuchał już nawet nauczycielki, która bezskutecznie próbowała zainteresować uczniów lekcją. To była ich ósma godzina, musieliby być klasą masochistów, by z przyjemnością się teraz uczyć i rozwiązywać zadania.
- No dobrze, możecie się już spakować – powiedziała po chwili nauczycielka, z powrotem siadając za biurkiem i klikając w klawisze laptopa. Mieli jeszcze pięć minut, Artur więc schował książki do plecaka i z powrotem zapatrzył się na widok za oknem, obserwując ludzi przechadzających się po chodniku. Nagle zorientował się, że ktoś go obserwuje. Spojrzał w tamtą stronę i z trwogą stwierdził, że to Marcel, który jak gdyby nigdy nic siedzi na niskim murku i bezczelnie się na niego gapi, a gdy ich spojrzenia się spotkały, pomachał mu i szeroko się uśmiechnął. Artur od razu odwrócił głowę w zupełnie inną stronę. Poczuł gorąco na policzkach, lecz nie to było najgorsze. Jeśli on czeka na mnie, to się chyba zabiję, pomyślał, nerwowo zerkając na zegarek.
Gdy zadzwonił dzwonek, chłopak z ociąganiem wyszedł z klasy, licząc, że Marcel mimo wszystko czeka na jakiegoś swojego znajomego. Na jego nieszczęście nie miał racji. Gdy tylko przeszedł przez bramkę, poczuł, jak ktoś kładzie mu dłoń na ramieniu, lekko je ściskając.
- Cześć. Czemu mi nie odmachałeś? – zapytał, udając urażonego, i uśmiechnął się.  – Czekałem na ciebie.
- Zauważyłem – burknął, odtrącając jego rękę, i odwrócił się w jego stronę. – Chcesz czegoś konkretnego?
- Właściwie to nie. Po prostu przyszedłem się z tobą zobaczyć.
- Aha – mruknął Artur i spojrzał w bok, gdyż widok wniebowziętego Marcela w pewien sposób go krępował. Nawet bardzo.
- Dlaczego nie odpisujesz mi na smsy? To chamskie, wiesz? – powiedział nagle, i podparł się pod boki.
- Em, no bo wiesz, tak jakby zmieniłem numer – odparł, w dalszym ciągu pilnując się, by w żadnym wypadku na niego nie spojrzeć.
- Zmieniłeś? A po co?
- Nieważne. Miałem swoje powody.
- Aż tak bardzo chciałeś się mnie pozbyć? – zaśmiał się, a gdy Artur wzruszył ramionami, westchnął ciężko i pokręcił głową. – Pożycz mi swój telefon – poprosił, wyciągając przed siebie rękę.
- Ale po co? – zapytał niepewnie, wreszcie spoglądając na chłopaka.
- Mój jak na złość się rozładowała, a muszę uprzedzić mamę, że się spóźnię – wyjaśnił. – To nie zajmie długo, obiecuję.
Artur skinął głową i podał mu swoją komórkę. Obserwował, jak zręczne palce Marcela z zatrważającą szybkością przesuwają się po ekranie, wystukując numer. Chwilę po tym, jak przyłożył telefon do ucha, dało się słyszeć stłumioną muzykę. Chwilę trwało, zanim Artur zorientował się, o co chodzi.
- Ty oszuście! – krzyknął, zły bardziej na siebie niż na niego. – Mogłeś powiedzieć, a nie znowu używać podstępu.
- Tak jest zabawniej, nie sądzisz? – powiedział, rozłączając się i oddając Arturowi komórkę, po czym wyciągnął swoją z kieszeni spodni. Po chwili pokazał mu ekran, prezentując efekty przeprowadzonej przed chwilą akcji.
- Musiałeś dodać to serduszko przy moim imieniu? – zapytał, zniesmaczony, i skrzyżował ręce na piersi.
- Wybacz, nie mogłem się powstrzymać. Tak w ogóle to chciałem zapytać, czy nie masz ochoty gdzieś pójść.
- Na przykład gdzie?
- Może jakiś spacer? Albo pizza? Bo w sumie to głodny jestem.
- No nie wiem…
- Proszę, zgódź się – przerwał mu, nachylając się ku niemu i patrząc na niego oczami pełnymi nadziei. Gdy przekrzywił głowę i zrobił minę zbitego szczeniaka, Artur prychnął cicho i odwrócił się, idąc w stronę swojego domu.
- Idziesz, czy mam ci dać oficjalne zaproszenie? – zapytał, zatrzymując się i spoglądając na niego. Gdy Marcel się z nim zrównał, schował ręce do kieszeni i znów zaczął iść. – Muszę jeszcze wstąpić do domu.
- A będę mógł pójść z tobą?
- Niby po co?
- Chcę zobaczyć jak mieszkasz, no i ciekawi mnie, jak wygląda twój pokój. To chyba nic złego?
- I co jeszcze? Zostaniesz pod blokiem i poczekasz na mnie. Nie ma innej opcji.
- Jesteś niemiły, wiesz? – jęknął, a gdy to nie podziałało, wyprostował się i przeczesał włosy, momentalnie poważniejąc. – Aż tak mnie nie lubisz?
- Nie chodzi o to, i dobrze o tym wiesz.
- Nadal mi nie ufasz, co?
- Jesteś głupi, czy tylko takiego udajesz? Jasne, że ci nie ufam, i nie powinno cię to dziwić. Pewnie gdyby nie moja mama, to w ogóle wycofałbym się z tej naszej umowy.
- A co ma do tego twoja mama?
- Według niej zasługujesz na drugą szansę, a skoro ona tak powiedziała, to coś w tym musi być.
- Czyli powiedziałeś jej o mnie?
- Właściwie to nie. Wciąż nie wie, kim tak naprawdę okazała się Marcelina – odparł, zatrzymując się przed blokiem, w którym mieszkał.
- Czyżbyś bał się przyznać, że przez ten cały czas flirtowałeś z chłopakiem? – zapytał, siadając na ławce i uważnie mu się przyglądając.
- Nic już nie mów – warknął, otwierając drzwi kluczem. – Tylko nie odwal czegoś.
- Będę grzeczny jak aniołek – odparł. Artur tylko wywrócił oczami i wszedł na klatkę schodową. Wspiął się schodami na drugie piętro, wszedł do mieszkania i zaniósł plecak do swojego pokoju. Wziął też portfel i przebrał bluzkę, gdyż na dworze zrobiło się chłodniej, a nie chciał później niepotrzebnie marznąć. Zszedł na dół po kilku minutach, po drodze pisząc smsa do mamy, że wychodzi i nie wie, czy zdąży wrócić przed jej powrotem. - Do twarzy ci w tym T-shircie – zauważył Marcel, podchodząc do niego i uważnie mu się przyglądając.
- Ta, dzięki – mruknął, odsuwając się od niego nieznacznie i zachowując między nimi stosowny odstęp. – To gdzie w końcu idziemy?
- Na Ogrodową do pizzerii. Mam nadzieję, że jesteś głodny?
- Jestem, w końcu od siódmej nic nie jadłem…
- W takim razie dopilnuję, żebyś zjadł największą porcję pizzy, jaką w życiu widziałeś – zaśmiał się, ze złowrogim wyrazem twarzy zacierając ręce.
- Nawet tak nie żartuj…
- Nie żartuję. Popatrz na siebie, jaki chuderlak z ciebie. Chcesz się zagłodzić czy jak?
- Po prostu mam dobrą przemianę materii. Wbrew pozorom jem normalnie, nie moja wina, że nie tyję ani nic.
- Nie mówię, że masz być gruby, po prostu przydałoby ci się trochę mięśni. Ja zaakceptuję cię takim, jakim jesteś, ale czy zrobią to jakieś gorące laski, które będziesz podrywał?
Zamiast odpowiedzieć, Artur trzepnął Marcela w głowę i zaśmiał się.
- Za co to było? – jęknął, rozmasowując obolałe miejsce, gdyż cios mimo wszystko był dość mocny.
- Już ty dobrze wiesz za co – powiedział, zerkając na niego z figlarnymi iskierkami w oczach. – No już, nie patrz tak na mnie. Należało ci się.
- Nigdy mi nie pisałeś, że jesteś takim brutalem.
- A ty nigdy mi nie pisałeś, że jesteś facetem – zaripostował. Wyciągnął telefon, czując, jak wibruje. Tak, jak się spodziewał, dostał smsa od mamy.
>>Wychodzisz? Z kim, jeśli można wiedzieć? No i oczywiście baw się dobrze. Tylko bez zbędnych szaleństw, dobrze?<<
>>Nie martw się, nie wrócę do domu zapłodniony, jeśli o takie szaleństwa ci chodzi… I nie, to nie jest randka. Wyszedłem z kolegą<<
>>Jak zwykle zabawny. No nic, wracam do pracy. I cieszę się, że w końcu gdzieś wyszedłeś<<
- Z kim tak romansujesz? – zapytał niby od niechcenia Marcel.
- A taka jedna… Mama na nią mówię – odparł, chowając komórkę, po czym westchnął. – Naprawdę dziwny z ciebie facet.
- Nie tak bardzo jak ty, słońce – mruknął i, nie mogąc się powstrzymać, zmierzwił Arturowi włosy. Ten tylko wzdrygnął się i ostrożnie zabrał głowę. Marcel mógłby przysiąc, że przez chwilę widział, jak chłopak się rumieni.
- Miało się obyć bez dobierania się do mnie – przypomniał mu, patrząc na niego z wyrzutem.
- Wyluzuj, to tylko taki przyjacielski gest. Od tego się nie umiera, albo, co gorsza, nie zostaje się gejem – zaśmiał się, choć był to śmiech pełen goryczy i zawodu.
- Nie rób teraz ze mnie jakiegoś homofoba. Po prostu nie przywykłem do takich gestów, ok? – powiedział ze złością. Owszem, nigdy wcześniej nie poznał żadnej osoby homoseksualnej, lecz to nie znaczyło, że uważał je za gorsze. Poza tym mama nauczyła go, że nie można skreślać ludzi tylko za ich odmienne gusta, a uważanie się za lepszego i wywyższanie się to prosta i szybka droga, by ludzie cię znienawidzili i odwrócili się od ciebie.
- A więc jesteś tolerancyjny? – bardziej stwierdził, niż zapytał. Nie dostał jednak odpowiedzi, gdyż doszli właśnie do pizzerii i weszli do niej.
- Jemy na dworze? Pogoda jest przyjemna, trzeba korzystać.
- Jasne, czemu nie?
- To fajnie – mruknął, biorąc dwie karty i kierując się w stronę wyjścia. Wybrali mały stolik nieco na uboczu, choć i tak na tarasie nie było nikogo oprócz nich. Przez chwilę siedzieli w ciszy, uważnie studiując menu i próbując zdecydować się na cokolwiek. – Może być siedemnastka?
- Jeśli zamienimy na coś pieczarki, to tak. O, na salami na przykład.
- Widzę, że lubisz mięso – zaśmiał się. – Podwójny ser do tego?
- I sos czosnkowy.
- Mówiłem już, że cię kocham? – Wstał i poszedł złożyć zamówienie, nie chcąc czekać na kelnerkę. Po chwili wrócił, uśmiechając się szeroko, i usiadł naprzeciw Artura. – A wracając do mojego pytania…
- Tak, jestem tolerancyjny – przerwał mu. – A co myślałeś?
- Nie no, ja tylko zapytałem – odparł, zaskoczony tą nagłą i szczerą deklaracją. – Tak w ogóle to jesteś jedną z niewielu osób, które o tym wiedzą.
- Och, czuję się zaszczycony.
- A ja czuję ten sarkazm w twoim głosie – zaśmiał się. Coraz bardziej podobały mu się rozmowy z Arturem twarzą w twarz. Wcześniej myślał, że pisanie z nim jest niesamowite, lecz w porównaniu z tym… Nie, nawet nie było porównania. – A właśnie, coś ty taki znudzony siedział na tej lekcji? Wyglądałeś, jakbyś miał zaraz zasnąć.
- Miałem angielski, a że nauczycielka jest beznadziejna, to tak jakoś wyszło. Zresztą, niedługo wakacje, nawet mi się nie chce siedzieć w szkole – odpowiedział i wzruszył ramionami. – A ty?
- Co ja?
- Masz podejrzanie dużo czasu na szwendanie się i w ogóle.
- Wszystkie przedmioty mam pozaliczane, praktyki odbębniłem, właściwie to już mam wolne.
- Takim to dobrze.
- Proszę, oto pizza dla was. Życzę smacznego – zaszczebiotała kelnerka, stawiając przed nami nasze zamówienie oraz talerze i sztućce. – Zaraz doniosę napoje.
- Jasne, dzięki – powiedział Marcel, uśmiechając się do niej. Chwilę później kobieta wróciła, niosąc dwie szklanki, jedną z piwem, drugą pełną coli. Gdy poszła, prychnąłem cicho i pokręciłem głową. – Coś nie tak?
- Nie, nic… pijaku.
- Jaki pijaku? To tylko małe piwo. Poza tym nie zapominaj, że jestem od ciebie starszy o rok.
- Nawet tego po tobie nie widać, chyba że wziąć pod uwagę tylko twoją budowę ciała.
- Zdziwiłbyś się, oj zdziwił… - szepnął tajemniczo, przekrzywiając głowę i uważnie przyglądając się chłopakowi. – No nic, bierzemy się za jedzenie – zarządził i nałożył Arturowi jeden z największych kawałków pizzy, jaki znalazł.
- Hej, bez przesady – jęknął i z przerażeniem spojrzał na swój talerz.
- Mówiłem przecież, że się za ciebie wezmę. A teraz skończ marudzić i jedz. Chyba że chcesz, żebym cię nakarmił.
- Głupek – mruknął, mimo wszystko się uśmiechając.





A oto kolejny rozdział. Znowu nie powala swoją długością, no ale tak to już chyba będzie podczas roku szkolnego. Bo nie chcę, żebyście musieli czekać miesiącami na kolejne notki, które będą jednak zajmowały kilkanaście stron w Wordzie... :/
PS. Ta akcja ze zdobyciem numeru telefonu przez Marcela to taka z życia wzięta... Kiedyś moja koleżanka się na to nabrała. Byłyśmy na kilkudniowym obozie i wracałyśmy wieczorem do miejsca, w którym spałyśmy. No i zaczął się do nas przystawiać jakiś podpity kawaler. Przystojny, koło dwudziestki, więc moja kumpela od razu się wkręciła. Gdy ją poprosił o numer telefonu, to wymiękła i zaczęła się wykręcać. Po kilku nieudanych próbach chłopak prosi ją, żeby mu dała zadzwonić do swojego kolegi, bo on nie ma nic na koncie... No i co zrobiła moja genialna koleżanka? Dała mu ten telefon. A kawaler oczywiście ją wykiwał i zamiast do kumpla to zadzwonił do siebie... I tak zdobył jej numer. A później miała do mnie pretensje, że zamiast ją ostrzec (bo od razu się skapnęłam co się święci), to tylko stałam obok i się śmiałam, a później wytknęłam jej głupotę :3
Normalnie jestem tak dobrym kumplem jak Bucky w "Zimowym Żołnierzu" XD

6 komentarzy:

  1. jeeeeeej, rozdzialik :D

    "Wiesz, nie piszemy już tak często. Jej mamie nadal się nie poprawia, no i nie ma czasu na takie rzeczy" - kurczę, ale głupio się wykręcał :D Mama na pewno zauważyła, że coś jest nie tak. Może nawet się skapnęła, że Artur kłamie? #moc mamusiek


    *nicnierobienie chyba łącznie

    "Czyżby cię mafia ścigała?" :D :D tu śmiechłam :D

    Oczywiście akcja z numerem twojej koleżanki cudowna :D"Wiem wszystko, nawet więcej niż ty, tak tylko zgrywam idiotę" <3

    Czemu mi nie odmachałeś? - ja pierdzielę, jakie teksty <3
    i ten o masochistach też świetny :D

    Numer z komórką boski :D A to cwaniaczek jeden.

    " Nigdy mi nie pisałeś, że jesteś takim brutalem" - NO JA NIE MOGĘ :D
    "nie wrócę do domu zapłodniony"
    Wesoła jakaś ta notka, siedzę i ciągle się szczerzę :D

    A tak w ogóle to MUSIAŁA być randka <3
    W sumie to Marcel chyba też był zawiedziony tym, że Artur nie jest gejem (ale będzie bi-, prawda?) :( biedny, nawet mi go szkoda.

    Mam nadzieję, że pizza ich połączy <3

    P.S. Zimowego Żołnierza kocham <3


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, mama Artura jeszcze wpadnie na trop, w końcu głupia nie jest. Tyle że nawet ja nie mam na razie pojęcia jak to się potoczy i jak dojdzie do poznania prawdy, mam tylko w głowie kilka mglistych pomysłów. W każdym razie będzie dążyć, aż w końcu dopnie swego :D

      Cieszę się też, że notka wyszła zabawna i że się tyle uśmiałaś. W końcu to opowiadanie od początku takie miało być, a że nie umiem zbytnio w radosne opka i lepiej mi dramy i smęty wychodzą, to się teraz dokształcam :D

      I tak, nie mogłam się powstrzymać i wysłałam ich na randkę. Od czegoś trzeba w końcu zacząć :D A że pizza to miłość, to równanie mamy banalne i proste do rozwiązania.

      A co do tego nicnierobienia, to tak, pisze się to razem, najwyraźniej Word mi to rozdzielił (tak samo jak mi kiedyś chciał Voldemorta zamienić na mortadelę...). W każdym razie już poprawiam i dzięki za uwagę :)

      Usuń
  2. Milutko :3 Marcel się stara, widać powoli efekty. Jeszcze chwila i Artur będzie jego ( ͡° ͜ʖ ͡°) Ciekawi mnie tylko, kiedy się zorientuje, że podobają mu się faceci i leci na Marcela (bo nie widzę innej opcji!!!)
    Śmiałam się bardzo przez caly rozdział xd chłopcy są uroczy, Arturek taki oschły hehe.
    Oby mamuśka zajęła się tym swoim Darkiem (?), inaczej będzie musiał się jej nieźle tłumaczyć ;D
    Każdy nowy rozdział tego opowiadania to dla mnie pełnia szczęścia, serio. Na twojego bloga zaglądam chyba najczęściej i najbardziej oczekuję kolejnych części Życia Online :* Nie mogę sie doczekać nexta <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiadomo, nie ma innej opcji, poza tym Marcel jest za dobry na porażkę. I nawet tupiący nogą Artur mu się nie oprze ~~
      Co do mamy Artura, to właśnie się jeszcze zastanawiam, czy ją wyswatać z Darkiem, czy znaleźć jej jakiegoś innego. W sumie to mam jeden ciekawy pomysł na to, ale go nie zdradzę... Ale prawdopodobnie go wcielę w życie. Żeby było ciekawie :3
      No i bardzo się cieszę, że podchodzisz to tego opowiadania, jak i całej mojej twórczości z tak dużym entuzjazmem. To sprawia, że chcę się starać bardziej i bardziej! :D

      Usuń
  3. "- Z kim tak romansujesz? – zapytał niby od niechcenia Marcel.
    - A taka jedna… Mama na nią mówię" - <3 :D

    W ogóle taki bardzo ciepły, pozytywny, sympatyczny wpis. Taki fajny charakter od niego bije. Spokój jakiś, ciepło właśnie...

    U mnie jest zakładka ze zdjęciami postaci! :)
    http://podpisane-ty-wiesz-kto.blog.pl/

    W końcu ogarnęłam, jak oni by mogli mniej więcej wyglądać. ;)
    Czekam na opinię.

    ~Arco Iris

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, chyba serio coraz lepiej mi idzie pisanie śmiesznych rzeczy :3 Dzięki za słowa uznania ♥
      A co do Twoich postaci.
      Jack to totalny słodziak! Podoba mi się najbardziej z nich ♥
      Patick wygląda spoko, pasuje mu taki wygląd.
      Victor ma wąsa, co mnie trochę zaskoczyło, bo nie wyobrażałam go sobie z zarostem, jak już to takim lekkim. Ale ogólnie wygląda niewinnie, nawet nie da się poznać, że taka menda z niego :D
      James ma cudowne włosy i wygląda tak... jamesowato. Pewnie przez ten wzrok, taki tajemniczy... Albo to po prostu zasługa cienia padającego na jego twarz.
      Eric ma śliczne policzki, a tak poza tym to jakoś najłatwiej mi go teraz przenieść do moich wyobrażeń. Słowem, pasuje.
      Ogólnie myślę, że fajnie dobrałaś postacie. Przystojniaki z nich :)
      A tak wgl to mam już moją osobistą listę tych postaci, dzięki której już nie popełnię błędu przy pisaniu komentarzy (a przynajmniej mam taką nadzieję) :D Nawet się nią pochwalę:
      file:///C:/Users/Lenovo/Desktop/IMG_20160919_161547.jpg

      Usuń