19 marca
1932r.
Дорогой дневник!
Wiele już widziałem, ale to totalnie
mnie zaskoczyło. Od zawsze uważałem, że moja matka to pozbawiona własnej woli
marionetka, całkowicie uległa mężowi. Słaba, bezbronna, milcząca, stojąca w
cieniu. Lecz dziś wyszła z tego cienia. Pokazała swoją drugą twarz. Nie
spodziewała się, że wstanę tego dnia tak wcześnie. Byliśmy sami w domu, a
przynajmniej ja tak myślałem. Gdy wyszedłem z pokoju, ona stała w korytarzu i
obściskiwała się z jakimś facetem. Nie zauważyli mnie. Przynajmniej na
początku. Całowali się, a ona zarzucała mu na nogi na uda, jakby chcąc się na
niego wspiąć. Była bardzo dzika, jakby zerwała się ze smyczy. To był dziwny
widok. Znowu zdałem sobie sprawę, że ta kobieta to chodząca zagadka. Że nic o
niej tak naprawdę nie wiem, i raczej się już nie dowiem. Najlepsze było jednak
to, że gdy mnie zobaczyła, szepnęła coś na ucho mężczyźnie, a gdy ten wyszedł,
złapała mnie mocno (zbyt mocno jak na nią) za rękę, zawlokła do mojego pokoju,
rzuciła na łóżko, nachyliła się nade mną, zmierzyła mnie swoimi fiołkowymi
oczyma, które miałem po niej, i powiedziała, żebym niczego nie mówił ojcu. Jej
głos był groźny, jadowity, zjeżył mi włosy na karku. Nie bałem się jej jednak.
Po prostu to było dla mnie nowe. To jej drugie oblicze. Zapytałem dlaczego mam
tego nie zrobić. Ona tylko zaśmiała się, pokręciła głową i wyprostowała się
dumnie. Oczywiście, że to zrobisz, powiedziała. A ja wiedziałem równie dobrze
jak ona, że to prawda. Że zrobię to z czystej nienawiści. Żeby ją upokorzyć.
Żeby to ona dla odmiany cierpiała. Żeby to na niej choć raz wyżył się ojciec.
Bo dlaczego tylko ja miałem być jego workiem treningowym? Ona też mogła nim
być. Choć raz. Ojciec dobrze cię wyszkolił, stwierdziła. Jesteś taki sam jak
on, choć nie chcesz się do tego przyznać. Żałuję, że miałam swój wkład w
stworzeniu potwora.
I właśnie wtedy po raz pierwszy
zabolały mnie jej słowa. Chyba wolałem, gdy nie odzywała się do mnie,
ignorowała mnie. Wtedy było zdecydowanie lżej.
Oczywiście, gdy ojciec wrócił do
domu, przemknąłem się do jego gabinetu i powiedziałem mu o wszystkim. A jaka
była jego reakcja? Uderzył mnie w twarz, warcząc, że nie powinienem wtykać nosa
w nieswoje sprawy. I że o wszystkim wie. Że to za jego zgodą moja matka
rozkłada nogi przed kim tylko zechce. I znowu wrażenie, że choć trochę
rozgryzłem tę kobietę, legło w gruzach. Znowu mnie zaskoczyła. Znowu zdałem
sobie sprawę z tego, że jest mi kompletnie obca. Czułem się upokorzony,
chciałem zostać sam. Na szczęście ojciec mnie nie zatrzymał. Pojawił się jednak
inny problem. W moim pokoju czekała już ona. Uśmiechała się, siedząc na moim
łóżku z założonymi rękoma. I co, nie poszło po twojej myśli?, zapytała, a ja
nie mogłem wykrztusić ani słowa. Wrobiła mnie. Nie wiem po co. Gdy ją o to
zapytałem, pokręciła tylko głową i westchnęła. Pomyśl trochę. Jeśli chcesz
zajść tak daleko, jak pragnie twój ojciec, to musisz zacząć używać swojego
mózgu, powiedziała.
A potem opowiedziała mi o
tym ich chorym układzie. Że nigdy nie kochała mojego ojca, a wyszła za niego
tylko dlatego, że jej rodzice tak chcieli. Że jedynym celem mojego ojca było
spłodzenie syna, który będzie mógł z dumą reprezentować jego nazwisko. Że gdy
już dostał to, czego chciał, dał mojej matce wolną rękę, pozwalając jej na
wszystko, co chciała, byleby się z nim nie rozwiodła i nie przyniosła mu
wstydu. Że tak naprawdę wolałaby wyjechać w świat zamiast gnić w znienawidzonej
przez nią Moskwie. Wtedy ją zrozumiałem. A przynajmniej tak mi się wydawało.
Pomyślałem sobie, że ona najzwyczajniej w świecie nienawidzi swojego
dotychczasowego życia. Że dusi się tu. Wcale się nie boi. Po prostu nie może
niczego zmienić. Faktycznie, jest marionetką, ale nie taką, za jaką ją miałem
do tej pory. Owszem, wisi na sznurkach, lecz nie da sobą sterować. Po prostu ma
ograniczone pole manewru. I właśnie w tym momencie zdałem sobie sprawę, jak
silną kobietą jest moja matka. Cała nienawiść do niej wyparowała. Zobaczyłem w niej
sojuszniczkę. Wcale nie jestem taki jak ojciec. Jestem jak ona. Czy ty mnie
nienawidzisz?, zapytałem, nie mogąc się powstrzymać. W dodatku zacząłem ryczeć.
A ona co? Wstała, położyła mi dłoń na głowie i uśmiechnęła się promiennie.
Pierwszy raz okazała mi tyle czułości. Nie odpowiedziała jednak. Kazała mi
tylko wyrosnąć na silnego mężczyznę.
Cudo! ^^
OdpowiedzUsuńPrzyjemny wpis, choć krótki i małodziejący. :)
OdpowiedzUsuńU mnie jest nowa piąteczka. :)
podpisane-ty-wiesz-kto.blog.pl
Mega, mega, mega (ordynarnie wręcz) krótka, ale dawno nic nie było, więc chciałam coś dodać. A krótko, bo przez pracę nie ogarniam życia. Chociaż zostałam przerzucona na inny projekt i powinno być lepiej, a na pewno mniej stresująco. ;)
~Arco Iris
Biedny chłopak :(
OdpowiedzUsuńNiby matkę też rozumiem, ale jednak będę okrutna i napisze, że jest kurwą :D
A tak w ogóle to biedny Iwan :(
Jakie on musi mieć porąbane życie. To straszne.
pysy: ta czcionka jest wkurzająca :D
Tak, bardzo skrzywdziłam Iwana... Aż mi szkoda jego pierwowzoru :c Wgl jego rodzice są jacyś nie teges, sama nie wiem, co mnie podkusiło, żeby robić z nich aż takich złoli. No ale czasem trzeba.
UsuńCo do czcionki, to z każdym kolejnym rozdziałem utwierdzam się w tym przekonaniu, muszę kiedyś nad nią usiąść i ją zmienić. Bo w sumie jej plus jest taki, że faktycznie wygląda to jak odręczne pismo, i to mi się podoba, ale ciężko się ją czyta, przynajmniej ja tak mam, że muszę się do niej przyzwyczaić, zanim będzie mi się ją w miarę dobrze czytało... A też nie chcę pisać tego opowiadania Arialem :/
W ogóle to myślałam o tym, że teraz Iwan jest taki biedny, wrażliwy i tak dalej, a jeśli wyrośnie na "porządnego" żołnierza, to... #smuteczek.
UsuńCzcionka jest fajna, bo faktycznie wygląda jak odręczne pismo, ale myślę, że tu chodzi bardziej o odstępy. Są po prostu zbyt małe :D Ale wiem, że nie da się nic z tym zrobić.
Zresztą, te rozdzialiki nie są jakoś szczególnie długie, więc da się przeżyć :)
Cóż, na jakiego żołnierza i ogólnie człowieka wyrósł dowiesz się czytając obie części "Więźnia..." c:
UsuńNo a co do tej czcionki, to serio nie mam na nią żadnego pomysłu. Podoba mi się, ale czuję wewnętrzną potrzebę, żeby ją zmienić... Serio muszę kiedyś nad tym usiąść :/