22 marca 1932r.
Дорогой дневник!
Ojciec wrócił z samego rana. Gdy
mnie budził, czułem od niego odór alkoholu, był jednak trzeźwy. Kazał mi się ubrać
i przyjść do jego gabinetu, gdzie czekał na mnie razem ze swoim przyjacielem. Widziałem
go pierwszy raz w życiu. Miał na imię Wadim, a z wyglądu przypominał bobra,
głównie przez długie przednie zęby i dziwaczne wąsy. Od razu, gdy go
zobaczyłem, wiedziałem, że nie czeka mnie nic dobrego. Ojciec kazał mi zamknąć
drzwi i usiąść na krześle, które postawił na środku pokoju. Później Wadim
zaczął opowiadać, co przeszedł w wojsku, co czuł, gdy pierwszy raz mordował
człowieka, a także mówił, jak skutecznie wyciągać informacje z pojmanych
jeńców. Jedną taką metodę pokazał mi osobiście. Wyciągnął z kieszeni małą
tabliczkę i zaczął drapać ją moimi paznokciami. Dźwięk temu towarzyszący
doprowadzał mnie do szału, a rozchodzące się po ciele dreszcze czuję do teraz.
Gdy chciałem wyrwać dłoń z jego uścisku, ojciec uderzył mnie w twarz i
wykrzyczał, że mam stać się silny, by nikt nigdy mnie nie złamał. Że mam być
nie do zatrzymania. I wtedy pierwszy raz w życiu naprawdę tego zapragnąłem.
Chciałem być silny. Chciałem być nie do zatrzymania. Chciałem stać się
maszyną do zabijania. Gdybym taki był, ani Wadim, ani mój ojciec nie byliby
mnie w stanie skrzywdzić. To ja miałbym nad nimi władzę. Patrzyłbym na nich z
góry, drapał ich paznokciami tę cholerną tabliczkę, policzkował za każdy
najmniejszy przejaw buntu. To takie niesprawiedliwe. Dlaczego muszę być gorszy
od nich tylko dlatego, że jestem młodszy? Dlaczego nie mogę obudzić się pewnego
dnia w nowym, lepszym ciele? Mam dość. Niech to się w końcu skończy!
Po kilku godzinach matka przyniosła
im do gabinetu tacę z obiadem. Na sam widok jedzenia zaburczało mi w brzuchu,
do teraz czuję upokorzenie na samą myśl o tym. Oczywiście oni to wykorzystali.
Chcieli, żebym błagał, by się ze mną podzielili. Podtykali mi pod nos kawałki
mięsa i ziemniaków, ale byli głupi, jeśli pomyśleli, że ulegnę. Nie raz
musiałem wytrzymać kilka dni bez jedzenia, co więc znaczyło te kilka godzin? W
pewnym momencie Wadim postawił mi na kolanach talerz z resztkami i powiedział,
że jeśli tylko chcę, mogę go wylizać. Jak pies. Wtedy nie wytrzymałem i
naplułem na tę jego obleśną gębę. Spodziewałem się kary, lecz ojciec milczał, patrząc
wymownie na Wadima. A on zaczął się śmiać. Powiedział, że niezła ze mnie
sztuka, ale trzeba popracować nad moim charakterem. Później odprawili mnie do
mojego pokoju.
Do wieczora miałem spokój.
Ojciec znowu gdzieś pojechał, niespecjalnie mnie nawet ciekawi gdzie. Matka
oczywiście skorzystała z okazji i przyprowadziła sobie jakiegoś młodego
chłopaka do towarzystwa. Coraz mniej mnie to brzydzi. Jeśli w ten sposób udaje
jej się uciec, choć na chwilę, z tego świata, niech robi to jak najczęściej.
Ludzie nie powinni żyć tu, na Ziemi. To miejsce jest zbyt złe, a zło to pożera
każdą, nawet najczystszą duszę, biorąc ją w niewolę i pogrążając w mroku. Być
może lepiej byłoby nam się nigdy nie narodzić.
Jak często mowie: Na DOBRE warto czekać
OdpowiedzUsuń;3
Patologia na grubo.
OdpowiedzUsuńMusiałabym wrócić do poprzednich, bo już nie do końca wiem, o co tu chodziło...
~Arco Iris
Dziękuję serdecznie za twoje komentarze! Kocham Cię. :D
OdpowiedzUsuńOne mnie zmotywowały do pisania na tyle, że juz dziś są nowe rozdziały.Więc serdecznie zapraszam.
podpisane-ty-wiesz-kto.blog.pl
~Arco Iris
Byłam święcie przekonana, że zapomniałaś o "Pamiętnikach"! Miło wiedzieć, że jednak się myliłam ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy zarejestrowałaś, ale ci poodpisywałam tam na komentarze. :)
OdpowiedzUsuńNo i dziękuję za kolejną porcję weny. <3
~Arco Iris
Rozdział~♥
OdpowiedzUsuńZapraszam gorąco na pierwsze rozdziały w 2017 roku! ;)
OdpowiedzUsuńpodpisane-ty-wiesz-kto.blog.pl
Na drugim blogu do wieczora też coś powinno się pojawić. :D
~Arco Iris