24 marca 1932r.
Дорогой дневник!
Dziś przyszła do mnie ciocia
Natalia. Najpierw rozmawiała z moim ojcem, a później zabrała mnie na spacer. W
kieszeni płaszcza schowała papierową torebkę z suchym chlebem, którym karmiła
kaczki i łabędzie pływające po jeziorze. Gdy widziałem ją uśmiechniętą i taką
normalną, poczułem, że czegoś mi brak. Czułem się tak, jakbym patrzył w lustro
i widział w nim jakiś inny świat, do którego nigdy nie będę miał wstępu. Teraz,
gdy się and tym zastanawiam, dochodzę do wniosku, że tak naprawdę nie ubolewam
z tego powodu. Tylko dlaczego? Przecież zawsze marzyłem o innym życiu. O kimś,
kto pokaże mi, czym jest szczęście, miłość, przyjaźń, rodzina… O czymkolwiek
pozytywnym. Teraz, gdy o tym myślę, czuję, że to niemożliwe, a marzenie to
staje się tylko ciekawością, która i tak w końcu zostanie mi odebrana. Jak
wszystko zresztą. Patrzyłem więc i uśmiechałem się, gdyż czułem, że to jedna z
ostatnich chwil, w których mogłem sobie na to pozwolić. I wtedy ciocia
zapytała, co u mnie słychać. Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Bo przecież
wiedziała, jak to wszystko wygląda. Kilka razy była świadkiem mojej tresury.
Powiedziałem, że w porządku. Bałem się, że to jakiś test, i jeśli zacznę się
żalić, ona powie mojemu ojcu, a on ukaże mnie za złe zachowanie. Mimo wszystko
jest jego siostrą, czasem potrafiła być nawet gorsza od niego. Słyszałam, że
pokazałeś ostatnio pazurki przy Wadimie, powiedziała, a ja poczułem gniew na
samo wspomnienie. Mimo to wzruszyłem tylko ramionami. Musiałem być ostrożny,
nigdy nie wiadomo, gdzie czai się wróg i czego chce. Ale na tym to wszystko się
skończyło. Ciocia zmieniła temat i zaczęła mówić o sobie. Później zaprosiła
mnie do siebie. Uwielbiam jej dom. Nie jest duży, ale za to przytulny i
nowocześnie urządzony. Czuję się tam dobrze, najchętniej zostałbym tam na
zawsze. Ciekawe, jak ojciec by zareagował, gdybym pewnego dnia uciekł z domu?
Pewnie by mnie zabił zaraz po znalezieniu. A to nie zajęłoby mu dużo czasu.
Przed nim nie da się schować. Do swojej śmierci będzie sprawował nade mną
kontrolę.
Gdy wróciłem do domu, był wieczór.
Ojciec siedział w swoim gabinecie, widziałem go przez uchylone drzwi. On też
mnie zobaczył. Przez jeden, przerażający ułamek sekundy nasze oczy się
spotkały, po czym on wrócił do swoich zajęć, a ja poszedłem do pokoju. Tak
bardzo chciałbym móc mu się przeciwstawić. To takie upokarzające. Właśnie w
takich chwilach czuję do siebie największe obrzydzenie.
Chociaż nie. Najbardziej
nienawidzę siebie, gdy płaczę.
Jak przeczytałam o tym suchym chlebie, to myślałam, że chce jego dokarmiać. :D
OdpowiedzUsuńZnowu wyczuwam deprechę.
Ja tam bym na jego miejscu zwiała. Jack uciekł z domu i wszyscy to mieli w dupie.
No i przesyłam powtórnie info o nowej piątce u mnie. :)
Pozdrawiam.
~Arco Iris
Tu też jest nowość: http://your-lucky-day-in-hell.blog.pl/
OdpowiedzUsuńZapraszam. <3
~Arco Iris