Menu

czwartek, 5 maja 2016

Więzień we własnej stolicy, część 8

Obudziłem się wcześnie rano. Na dworze panowała nieprzyjemna szarość, w oddali słońce dopiero nieśmiało wyglądało zza horyzontu. Obok mnie Feliks spał w najlepsze, mocno ściskając moją rękę i przytulając do niej głowę. Ten widok rozczulił mnie, co nie zdarzało mi się prawie nigdy. Z szerokim uśmiechem pogłaskałem jego włosy, przeczesując je palcami, i cmoknąłem go w czoło. Tak, właśnie w ten sposób mógłbym budzić się już zawsze.
Po pięciu minutach znudziło mi się leżenie, spróbowałem więc wstać. Okazało się to jednak bardzo trudne, gdyż przy każdym moim ruchu Feliks jeszcze mocniej ściskał moją rękę, mrucząc przy tym gniewnie. Postanowiłem więc go obudzić.
- Feliks, czas wstać – szepnąłem mu do ucha, a gdy nie zareagował, lekko go w nie ugryzłem, co przyniosło taki sam efekt. – No dalej, śpiochu – mruknąłem, na co chłopak cicho sapnął i odwrócił się do mnie plecami, w dalszym ciągu jednak nie puszczając mojej ręki. Westchnąłem ciężko i sięgnąłem po drastyczniejsze środki. Zacząłem składać pieszczotliwe pocałunki na jego szyi, jednocześnie wolną ręką łaskocząc go w brzuch. Gdy przekręcił się na plecy, na chwilę zetknąłem nasze wargi, po czym spojrzałem w jego zdziwione, zaspane oczy. – W końcu się budziłeś – stwierdziłem i pocałowałem go w czubek nosa. – Możesz puścić już moją rękę?
- Wcale jej nie trzymam – mruknął, odsuwając się ode mnie. – Kiedy wróciłeś?
- Na tyle późno, żebyś zdążył zasnąć. W ogóle niepotrzebnie na mnie czekałeś.
- Chciałem wiedzieć, jak wam poszło. Czy to źle?
- Nie. Po prostu powinieneś grzecznie pójść spać i zapytać o to dzisiaj.
- Może i tak… - stwierdził zrezygnowanym głosem. – Kiedy wyjeżdża Ludwig?
- Już go tu nie ma. Wyjechał od razu, gdy wróciliśmy.
- Kolejny wariat. Kto normalny jeździ w taką pogodę w nocy?
- Spieszyło mu się, to pojechał. Jest dorosły, nie musimy go pilnować. A teraz, skoro już wstałeś, chodźmy coś zjeść. Umieram z głodu.
- Dobrze. Ale najpierw odpowiedz mi na jedno pytanie. Dlaczego mam na sobie tylko majtki?!
- A w czym chciałeś spać? Poza tym ciesz się, że i tego z ciebie nie zdjąłem. A miałem taki zamiar, nie powiem, że nie.
- Jesteś chorym zboczeńcem – warknął, wygrzebując się z pościeli. Gdy wychodził z sypialni, mógłbym przysiąc, że na jego twarzy wykwitł uśmiech.
Odczekałem chwilę, dając mu czas, by ochłonął, po czym sam wyszedłem na korytarz i udałem się do kuchni. Tak, jak się spodziewałem, Feliks już zabrał się za przygotowanie posiłku. Z tego, co zauważyłem, już dawno temu przyzwyczaił się do tego, że jest odpowiedzialny za wszystkie obowiązki domowe, i wykonywał je jak dobra, posłuszna pani domu. Co prawda byłbym gotowy w niektórych sytuacjach go wyręczać, ale nie robiłem tego z własnej samolubności. Na przykład kiedy szorował podłogę, zamiast mu pomóc, po prostu siadałem na najbliższym krześle i obserwowałem jego zgrabne wypięte pośladki poruszające się przy każdym pociągnięciu szmatą po panelach. Albo gdy ścierał kurze i wił się, by dosięgnąć do co wyżej położonych miejsc. W tych i podobnych sytuacjach moja wyobraźnia szalała i tylko zdrowy rozsądek powstrzymywał mnie przed tym, by się na niego rzucić.
- Znowu myślisz o jakichś zboczonych rzeczach? – zapytał Feliks złośliwym głosem, wyrywając mnie tym z zamyślenia.
- Skąd ten pomysł?
- Normalni ludzie nie mają takiego wyrazu twarzy i nie ślinią się, gdy nad czymś rozmyślają.
- Wcale się nie ślinię – bąknąłem, rozsiadając się na krześle i udając urażonego.
- To jak? Powiesz mi, co wczoraj zrobiliście z Natalią? – zapytał po chwili milczenia. Cały aż się skręcał z ciekawości, lecz wiedział też, że odpowiedź może być gorsza, niż zakładał.
- Powiem. W końcu ci to obiecałem – zapewniłem go, jednocześnie zastanawiając się, czy nie pominąć kilku szczegółów dla jego dobra.
- To dobrze. Tylko… zróbmy to po śniadaniu, dobrze?
- Dobrze – odparłem, rozważając w głowie przeróżne scenariusze. Bałem się, że jak zwykle sprawdzi się ten najgorszy.
* * *
Gdy już zjedliśmy, przenieśliśmy się do salonu. Feliks usiadł w fotelu, ja natomiast rozłożyłem się na kanapie, kładąc nogi na stoliku i starając się nie wysypać na siebie zawartości trzymanej przeze mnie popielniczki. Żaden z nas się nie odzywał, jakby bojąc się tego, co miało za chwilę nastąpić.
- No więc? Jak to wyglądało? – zapytał w końcu, tym samym wprawiając machinę w ruch.
- Umówiłem się z Natalią w parku. Ludwig jechał na tylnym siedzeniu, a w razie, gdybyśmy byli pierwsi, miał się tam schować i  czekać. Na szczęście ona już tam była. Podszedłem do niej, zaczęliśmy rozmawiać…
- Podrywała cię…?
- Jak zawsze. Ale nie dałem jej na to zbyt wiele czasu. Cały czas kleiła się do mnie, więc bez trudu ją złapałem i uśpiłem chloroformem.
- Skąd, do cholery, mieliście chloroform?
- Cóż, to akurat zasługa Beilschmidta. Sam to zaproponował, a ja chętnie się zgodziłem, bo to była o wiele lepsza opcja niż użycie siły, co równałoby się zapewne masie krwi. W każdym razie nie pytałem go, skąd ma to przy sobie, bo po nim można się spodziewać wszystkiego.
- Rozumiem… Co było dalej? – zapytał, marszcząc brwi.
- Wpakowaliśmy ją do samochodu, Ludwiś na wszelki wypadek ją związał, i pojechaliśmy nad jezioro. Gruby lód był z jednej strony ogromną zaletą, gdyż spokojnie mogliśmy wyjść na sam środek zbiornika, lecz wycinanie w nim przerębla było okropną męczarnią. Wiesz, jak trudno było w ogóle się przez niego przebić?
- A skąd mam wiedzieć?
- No w sumie racja… - mruknąłem. Zapaliłem papierosa, by choć trochę odwlec w czasie powiedzenie najgorszego. Feliks jednak nie dał się na to nabrać.
- Dalej. Nie próbuj grać na czas. Masz powiedzieć mi wszystko, nawet jeśli to będzie najgorsza prawda.
- Ale się uparłeś… Jak już wycięliśmy ten przerębel, było właściwie po robocie. Przywiązaliśmy do Natalii kamień i wrzuciliśmy ją do wody, po czym zatarliśmy ślady i wróciliśmy do domu. Ludwig od razu pojechał do siebie, a ja poszedłem do sypialni, gdzie zastałem ciebie, rozebrałem cię więc i położyłem się razem z tobą spać. Resztę znasz.
- Czy ona… żyła?
- Tak. Co prawda była nieprzytomna, ale żyła. Być może w wodzie się ocknęła. Szczerze powiedziawszy, to na to liczyłem.
- Już samo zamordowanie jej było złe, a co dopiero czerpanie satysfakcji z jej cierpienia… - powiedział cicho Feliks, zaciskając pięści i spuszczając głowę.
- Uwierz mi, takie suki jak ona nie zasługują na nic innego.
- To samo mógłbym powiedzieć o tobie, gdy cię pierwszy raz zobaczyłem i gdy zacząłeś się nade mną znęcać i mnie wykorzystywać. A mimo to wierzyłem, że nie jesteś złym człowiekiem, a przynajmniej nie tak bardzo złym, na jakiego wyglądałeś.
- A gdyby Natalia przyszła cię zabić to co? Też by ci jej było szkoda? Też miałbyś wyrzuty sumienia?
- Tak. Bo, mimo wszystko, wierzyłbym, że mogła się jeszcze zmienić.
- Zmienić się. Ty chyba sam nie wiesz co mówisz… - warknąłem. Byłem wściekły. Spodziewałem się wszystkiego, płaczu, wyzwisk, przekleństw, nienawiści, ale w żadnym wypadku umoralniania mnie i wiary w ludzkie dobro i inne takie pierdoły! Czy on naprawdę był aż tak głupi? – Osoby takie jak ona nigdy się nie zmieniają. Była chora psychicznie, nic nie było w stanie jej pomóc. Nawet jakbyś zaczął ją bombardować takimi gadkami, to i tak nic byś nie wskórał. Wręcz przeciwnie, zabiłaby cię z jeszcze większą satysfakcją, śmiejąc się na widok ciebie ślizgającego się we własnych flakach.
- Pewnie masz rację, w końcu znasz ją najlepiej… Ale czy naprawdę nie było innego wyjścia?
- A co? Miałem ją zapakować w skrzynię i wysłać do Afryki? Zrozum wreszcie, że czasami nie ma innego wyjścia. Rozumiesz? Nie ma!
- Naprawdę nie jest ci ani trochę żal?
- Zabiłem już tylu ludzi, że nie robi to na mnie wrażenia.
- Rozumiem – szepnął. Gdy wstał, jego ciało było sztywne, a mięśnie napięte do granic możliwości. Na jednej z jego dłoni zobaczyłem stróżkę krwi, która wyciekała spod paznokci wbitych w skórę. Przeraził mnie ten widok.
- Feliks, uspokój się. Zrobisz sobie krzywdę – powiedziałem, również wstając i podchodząc do niego. – Przecież wiesz, że zrobiłem to dla ciebie. Żeby cię chronić.
- W takim razie nie chcę takiej ochrony! – krzyknął i spojrzał na mnie oczami pełnymi łez. Chciał uciec, lecz zdążyłem złapać go za rękę i przyciągnąć do siebie. Objąłem go, nie pozwalając, by zrobił chociażby krok.
- Posłuchaj mnie. Już ci mówiłem, że cię kocham, i że nie pozwolę na to, bym drugi raz stracił ważną dla mnie osobę. Jesteś tylko mój, nie mam zamiaru oddać cię nikomu innemu, nawet jeśli to ma być niebo, piekło, czy gdzie się tam idzie po śmierci. Dlatego zapomnij o Natalii raz na zawsze i ciesz się, że możesz spać spokojnie i że nikt już nie czyha na twoje życie.
- Ale…
- Nie ma żadnego ale – przerwałem mu. – I nie płacz już – poprosiłem, ścierając z jego policzków mokre ślady. Gdy zacisnął powieki, próbując się uspokoić, pocałowałem go w czoło i zacząłem głaskać po włosach. – Grzeczny chłopiec – szepnąłem mu blisko ucha, gdy jego oddech zaczął się regulować, a ciało przestało się trząść. – A teraz pozwól, że wynagrodzę ci całe to cierpienie, jakie ci zadałem.
Gdy wziąłem go na ręce i zacząłem nieść do sypialni, nie usłyszałem żadnego słowa protestu. Feliks po prostu wtulił się w moją pierś i objął rękami moją szyję, dając mi w ten sposób znak, że jest tylko mój i że należy tylko do mnie.
I w tej właśnie chwili świat przestał dla mnie istnieć. Liczyła się tylko miłość mojego życia.
~*~ *~ *~
Maj. Dzień tak piękny, że aż szkoda go było spędzać w domu. Drzewa pokryte świeżymi, zielonymi listkami szumiały przy najmniejszym powiewie wiatru, który niósł ze sobą nie tylko chłód, ale i setki płatków porwanych z drzew owocowych kwitnących o tej porze roku. Do tego pierwsze owady budziły się do życia, napełniając powietrze cichym chrzęstem skrzydełek. Całość dopełniał zapach dziesiątek kwiatów, które zakwitły wkoło naszego domu, słodki i mocny, a także śpiew ptaków oblegających każdą możliwą gałąź.
- Nie wiedziałem, że tu jest tak pięknie – powiedział Feliks, przygotowując miejsce do zasiania kilku ziarenek trzymanych w woreczku, a które podarował mu Lebiediew.
- Będzie jeszcze piękniej. Co ty tam masz?
- To słoneczniki. Pan Lebiediew powiedział, że bardzo je lubisz – odparł z szerokim uśmiechem i poprawił szelki ogrodniczek, które miał na sobie.
- Nie spiskujcie tak za moimi plecami, bo zacznę być zazdrosny – wymruczałem, siadając koło niego i przyglądając się jego poczynaniom.
Po raz kolejny podziękowałem w duchu za to, że mogłem spotkać na swojej drodze tak dobrą osobę, jak Feliks. Miłość, którą mnie obdarował, była najwspanialszą rzeczą, jaka mogła mi się w życiu trafić. Mimo wszelkich przeciwności losu udało nam się zyskać spokój, którego tak bardzo nam brakowało, a dzięki któremu mogliśmy w końcu odnaleźć szczęście, którego obaj tak uparcie poszukiwaliśmy. Szczęście, jakiego żadne z nas jeszcze nigdy nie czuło. Szczęście, dla którego warto żyć.
- Kocham cię, Feliks. Tak bardzo cię kocham...
- Ja ciebie też, głuptasie - odparł, składając na moich ustach pocałunek, który był przypieczętowaniem tych dwóch najpiękniejszych na świecie słów.


Koniec.







No cóż, moi drodzy, tym akcentem kończymy naszą przygodę z Feliksem i Iwanem. Mnie i moim żelkom jest <prawdopodobnie> tak samo smutno z tego powodu, co i wam. Bo, przyznam się bez bicia, to właśnie dzięki temu opowiadaniu polubiłam zarówno ten paring, jak i samego Rosję. Wcześniej jakoś nie szalałam na jego punkcie, a tu proszę, ile może zmienić jedna lekcja historii, jeden pomysł i setki godzin męczenia się z pisaniem. 
Teraz pozostaje mi tylko skończyć to, co niedokończone <czyt. "Anioł Śmierci">, a potem myśleć nad czymś nowym, co przebije nawet obie serie "Więźnia...". Mam nadzieję, że to będzie możliwe. I że w końcu wpadnę na jakiś pomysł.
 W każdym razie nie traćcie nadziei i nie smućcie się, że to już koniec <bo mi, szczerze powiedziawszy, chce się właśnie płakać>.
Co prawda teraz, jak tak patrzę na całokształt, to nie zawarłam kilku rzeczy, o których na początku myślałam, ale i tak myślę, że dość dobrze zakończyłam tę serię. I o mały włos nie zapomniałam o najważniejszym, a mianowicie o tych dwóch ostatnich myślnikach! Ech, chyba powinnam zacząć szczegółowo zapisywać sobie wszystkie pomysły...
I tak, wiem, że krótko, no ale nie było już sensu męczyć tego na siłę. Także ten... Sumimasen!
Pozdrawiam wszystkich, którzy razem ze mną wytrwali do tej chwili!
Do następnej notki, Towarzysze!


Ps. Czuję się, jakby coś mega ważnego w moim życiu właśnie się skończyło... T^T
Loki, miszczu, pociesz T^T



21 komentarzy:

  1. co koniec? Ide płakać ;_; BUEEEE!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No koniec. I żyli długo i szczęśliwie, jak to się mówi. Ale nie ma co płakać, jeszcze wiele przed nami .
      A tak przy okazji, doszło już Twoje urodzinowe zamówienie, czy jeszcze oczekujesz?

      Usuń
    2. Doszła polowa :') ale za to za rok dostane katane ^^ awww wiesz teraz mam szał na zombie i wgl the walking dead wiec chcę miec katane :') szpan na dzielni

      Usuń
    3. Połowa to już coś. A katana też mi się marzy, taka prawdziwa, z fajną rękojeścią i innymi bajerami... W ogóle fajnie by było ogarniać walczenie kataną, tak profesjonalnie, jak jest to pokazane w filmach czy animu. A co do zombie, to koleżanka mi cały czas nawija o tym serialu, więc jestem w temacie. I najlepsze jest śmieszkowanie z Ricka, że zamiast zombiaki napieprzać, to w ogródku kopie i ogóry sadzi :D No ale cóż, są rzeczy ważne i ważniejsze. Ale w ogóle z tego co słyszałam to tam czasami takie akcje się odwalają, że głowa mała (choć w porównaniu z tym, co potrafi się dziać w Supernatural, to i tak tam jest spokój).

      Usuń
    4. Wlasnie teraz sie.dowiedziałam ze na osiemnastkę jade na półtorej miesiąca do Japonii :')

      Usuń
    5. Zazdro. Ja to będę musiała jeszcze poczekać, żeby pozwolić sobie na taki wyjazd... O ile nie skończę jako bezdomny pod mostem XD A jest tyyle miejsc, w które chciałabym pojechać :<

      Usuń
    6. Ehh Yatta <3 dzielą mi przesyłke na 4 części :') jedna juz przyszła, druga przychodzi jutro a trzecia i czwarta nie wiadomo kiedy ;_;

      Usuń
    7. Z nimi to tak zawsze. Zdążysz zapomnieć, że cokolwiek zamawiałaś, a potem masz niespodziankę :D Moja koleżanka tak miała. Jak jej mama powiedziała, że dostała paczkę, to mało na zawał nie padła, bo przecież niczego nie zamawiała... A potem doznała olśnienia XD

      Usuń
  2. Przepiękne zakończenie! Masz racje z tym, że nie ma po co ciągnąć na siłę to opowiadanie. Tak jest dobrze. I oczywiście czekam na więcej notek z Ivanem i Feliksem!
    Ps. Nie martw się, na pewno wymyślisz coś o wiele lepszego niż Więzień. Wystarczy tylko trochę poczekać, a wena sama przyjdzie. Mam nadzieje, że choć trochę zmotywuje Ciebie myśl, że ja zawsze chętnie przeczytam, to co tam wyskrobiesz, gdyż naprawdę miło poczytać twoje prace, już nie tylko na wzgląd mojego ulubionego paringu, co na twój talent pisarski. Powodzenia;))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako że polubiłam ten paring, to pewnie jeszcze coś z nim napiszę, aczkolwiek zakładam, że nie będzie to powiązane z "Więźniem...". Zależy, jaki temat będziemy przerabiać na historii i do czego mnie on natchnie.
      I dziękuję za Twoją wiarę we mnie. Na razie nie wpadłam jeszcze na żaden pomysł, ale nie ma się co spieszyć. No i oczywiście, że myśl, iż z chęcią czytasz moje opowiadania, jest mega motywująca, bo to właśnie takie reakcje napędzają do pisania. Także dziękuję za to, że jesteś i doceniasz mój wysiłek :)

      Usuń
  3. Idę się pociąć biszkoptem ;-; Ja nie chcę końca T^T

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż, ja też go nie chciałam. Ale wszystko kiedyś się kończy. Taka kolej rzeczy. Teraz muszę tylko ogarnąć dupę, wziąć się w garść i zabrać się do roboty, a co za tym idzie skończyć, co zaczęłam i wreszcie wpaść na jakiś pomysł...
    I pamiętaj, że cięcie się biszkoptami to nie jedyne wyjście! Są jeszcze łyżki, a i mydło jest świetnym rozwiązaniem! XD

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny tekst- przeczytałam jednym tchem :)szczerze mam nadzieje na jakiś sequel. W sumie jest parę wątków nie dokończonych np. nie wiemy nic o matce Iwana; Bragiński wróci z przymusowego urlopu czy będą klepali biedę; napisałaś o buncie we wsi Feliksa, ale nie wiemy jak on się skończył i w końcu, po prostu muszę o to zapytać- jaki ma Iwan stosunek do komunizmu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam. Muszę przyznać, że Twój komentarz dał mi wiele do myślenia. Myślałam, czy by nie napisać jakiegoś dodatku do "Więźnia...", ale szczerze nie wiedziałam, co miałoby się tam znaleźć. Najwięcej musiałam myśleć nad tym ostatnim, a mianowicie co ten Iwan tak w ogóle myśli o komunizmie, bo (przyznam się bez bicia) sama tego nie wiem i nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Ogólnie chciałabym przybliżyć trochę dzieciństwo Braginskiego, bo w mojej wizji nie miał on lekko, więc kiedyś zabiorę się za coś w stylu jego pamiętnika (a przynajmniej tak to widzę na chwilę obecną). Co z resztą? Nie wiem. Ale postaram się rozwiać powstałe wątpliwości :)
      Dziękuję za trafne wnioski i liczę na więcej takich komentarzy! :)

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję za odpowiedź :D Będę z wielką niecierpliwością czekać na "pamiętnik Iwana". Jeżeli mój komentarz w czymkolwiek pomógł to naprawdę bardzo się cieszę. Życzę jeszcze wielu pomysłów, weny, czasu i przyjemności z pisania. Pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Ależ nie ma za co dziękować. Odpowiadanie na komentarze pod moimi postami sprawia mi ogromną przyjemność :)
      I tak, Twój komentarz pomógł, więc bądź z siebie dumna! Właściwie gdy pierwszy raz go przeczytałam, to siedziałam w Macu z koleżanką, i gdy go jej pokazałam, to przyznała mi rację, a mianowicie że mądre uwagi są w nim zawarte.
      Również pozdrawiam i życzę cierpliwości, bo na ten pamiętnik chyba będzie jeszcze trochę poczekać... :/

      Usuń
  6. Szkoda, że to koniec T-T. Ej, prosze zrób RusCan'a... będziesz pierwsza…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RusCan? Nie przepadam za tym paringiem... W sumie upycham go do szufladki "Niezrozumiałe". Także przykro mi bardzo, ale w najbliższym czasie raczej nie znajdziesz opka z tą parą na moim blogu.

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Tak, to już bardziej. W ogóle uwielbiam kraje nordyckie i wszelkie paringi z nimi. Także jeśli najdzie mnie kiedyś ochota na napisanie jakiegoś one-shota, to jest duża szansa, że będzie to coś z Nordykami. Tym bardziej, że nie ma zbyt dużo opowiadań z tymi krajami (no chyba że to tylko ja nie umiem ich znaleźć). Oczywiście będę musiała mieć też dobry pomysł na to, a z tym może być już mały problem...

      Usuń