Menu

poniedziałek, 31 października 2016

Życie online, część 12


- Nadal nie mogę uwierzyć, że potrafisz robić takie rzeczy – powiedział Artur i wepchnął do ust pokaźną ilość risotto, cicho mucząc przy tym z zadowolenia.
- Gastronomik do czegoś zobowiązuje – odparł obojętnie. – W każdym razie cieszę się, że ci smakuje. Choć kurczak nie wyszedł tak, jak powinien, a ryż jest trochę za miękki.
- Nie znasz się – mruknął i odłożył na stolik pusty już talerz. – Dziękuję za posiłek. Już dawno się tak nie najadłem.
- A co powiesz na dokładkę?
- Nie przeginaj. I tak zjadłem za dużo.
- Nic dziwnego, że tak wyglądasz.
- Niby jak?
- Chudy, wystające kości, zero mięśni. To tak w skrócie.
- Teraz to gadasz jak koleżanka mojej mamy.
- Najwyraźniej mamy rację – odparł i wyniósł do kuchni talerze, po czym z powrotem usiadł obok Artura, tym razem jednak nieco bliżej niego. – To co teraz robimy? – zapytał, niby przypadkiem trącając dłonią jego udo.
- Możemy tak trochę posiedzieć.
- A tak też możemy? – zagadnął po chwili, obejmując go w talii i nachylając się ku niemu.
- Em… Nie obraź się, ale raczej nie – wykrztusił, zaskoczony, i odwrócił głowę, próbując ukryć pokrywające jego policzki rumieńce.
- Nie musisz się wstydzić, przecież jesteśmy sami…
- Nie o to chodzi… Ja po prostu… No wiesz.
- Obawiam się, że nie wiem. Będziesz musiał mi to wyjaśnić – szepnął. Jego usta znalazły się niebezpiecznie blisko ucha Artura, owiewając je ciepłym oddechem i przyprawiając chłopaka o lekkie drżenie.
- Dobrze wiesz, o co mi chodzi – jęknął błagalnym tonem, jednocześnie próbując wyswobodzić się z uścisku. – Marcel, to nie jest śmieszne – powiedział, coraz bardziej spanikowany.
Jego męki skrócił szczęk klucza przekręcanego w zamku i skrzypnięcie drzwi. Marcel odsunął się od Artura w momencie, gdy do salonu wkroczyła Karolina. Gdy dostrzegła obcego jej chłopaka, stanęła na chwilę i zmierzyła go zaciekawionym wzrokiem.
- Cześć, mamo. Jakoś wcześnie jesteś.
- Przecież w soboty zawsze pracuję krócej – odparła, uśmiechając się. – Widzę, że zaprosiłeś kolegę.
- A tak. To Marcel, mój kolega właśnie – wyjaśnił, nieco zakłopotany.
- Dzień dobry. Marcel Szeptycki – przedstawił się, wyciągając dłoń w stronę Karoliny, która uścisnęła ją mocno i zdecydowanie.
- Karolina Walczak. Miło mi wreszcie poznać kogoś z otoczenia Artura – powiedziała, uważnie przyglądając się chłopakowi. – Jedliście coś?
- Właściwie to pozwoliłem sobie zrobić obiad. Sporo zostało, więc proszę zjeść, jeśli jest pani głodna.
- Mógłbyś nauczyć czegoś mojego syna. Najwyższy czas, żeby w końcu potrafił zrobić coś więcej niż zupkę chińską czy jakiś podejrzanie wyglądający makaron z sosem – zaśmiała się i poszła do kuchni. Gdy zobaczyła zawartość garnka, pokiwała z uznaniem głową i po raz kolejny spojrzała na Marcela.
- Chodzisz do gastronomika, czy jesteś kucharzem z zamiłowania?
- Właściwie to oba – wyjaśnił, nerwowo drapiąc się po karku.
- Ach, rozumiem… - mruknęła tajemniczo i przelotnie zerknęła na Artura. – No nic, nie będę wam zawracać głowy. Artur, zabierz kolegę do swojego pokoju. A, i przychodzi do mnie za godzinę Anka jakby co, także nie bądź zdziwiony, jak nie uda mi się jej powstrzymać i do was wpadnie.
- Tylko nie to – szepnął, przewracając oczami, co nie uszło uwadze Marcela.
Gdy zostali sam na sam, chłopak usiadł na łóżku i wygodnie się na nim ułożył.
- Kto to ta Anka? Chyba za nią nie przepadasz, co?
- Nie to, że nie przepadam… Po prostu jest dość specyficzną osobą i czasem ciężko za nią nadążyć, a co dopiero wytrzymać z nią. No ale to przyjaciółka mojej mamy, także nie mam nic do gadania i muszę znosić wszystkie jej wybryki.
- Ja muszę znosić koleżanki mojej młodszej siostry, a to też do łatwych zadań nie należy – odpowiedział, na samą myśl o tym krzywiąc się. – Swoją drogą, jesteście bardzo podobni, w sensie ty i twoja mama.
- Tak, wszyscy nam to mówią. – Westchnął ciężko i po chwili wahania położył się obok Marcela. W końcu to moje łóżko, pomyślał, dodając tym sobie nieco otuchy.
Nim się zorientował i zdążył powstrzymać, zasnął, a ostatnie, co dotarło do jego świadomości, to coś ciepłego i szorstkiego głaszczącego jego twarz i włosy.
* * *
Gdy Artur zasnął na dobre, Marcel zaśmiał się cicho i powoli wstał, uważając, by nie obudzić chłopaka. Chwilę obserwował jego spokojną twarz, po czym westchnął ciężko i zaczesał mu za ucho kilka kosmyków. Z trudem powstrzymał się przed skorzystaniem z okazji i pocałowaniem go. Co prawda zyskał dziś pewność, że nie jest mu obojętny, lecz mimo wszystko było jeszcze za wcześnie na takie działania. Udało mu się wspiąć na mur dzielący go od Artura, lecz przed nim jeszcze długa droga.
- Że też musiałeś zasnąć – mruknął, podchodząc do biurka i sięgając po leżący na nim blok. Wyrwał z niego kartkę, na której widniał jego portret, i wyszedł z pokoju. – Do widzenia pani – powiedział, przechodząc przez salon.
- Już wychodzisz? – zdziwiła się, podchodząc do niego i stając przy nim w przedpokoju. Gdy zauważyła, że nie ma z nim jej syna, postanowiła trochę go wypytać. – Mogę zapytać, skąd znasz Artura? Jakoś nigdy mi o tobie nie wspominał – zaczęła, starając się, by brzmieć jak najbardziej przyjaźnie.
- Poznaliśmy się przez przypadek, nie pamiętam już nawet jak to dokładnie było – wyjaśnił, wkładając buty. Czuł się głupio, że nie mówi jej całej prawdy, ale wizja wściekłego Artura wydawała mu się jeszcze gorsza. Poza tym nie chciał, by jego mama dowiedziała się prawdy od obcego jej chłopaka.
- Och, rozumiem. Widzę, że dobrze się dogadujecie. Cieszę się, że Artur znalazł w końcu przyjaciela.
- A ja cieszę się, że poznałem kogoś takiego jak on – odparł, chwytając za klamkę. – Do widzenia – pożegnał się z nią jeszcze raz i wyszedł.
- Nie zapomniałeś czegoś? – zawołała za nim Karolina, pokazując trzymaną w ręce kartkę.
- Tak, dziękuję – mruknął, z uśmiechem odbierając rysunek, i zbiegł po schodach. Przez cały czas nie mógł się wyzbyć uczucia, że ta kobieta wie o wiele więcej, niż przyznaje. – Chyba zaczynam mieć jakąś manię prześladowczą normalnie – szepnął pod nosem, gdy wyszedł z klatki schodowej. Włożył ręce do kieszeni i niespiesznym krokiem udał się w stronę swojego domu.
Po drodze spotkał Adama, który szedł z jakąś wysoką brunetką, chyba niezbyt zainteresowaną jego towarzystwem. Cały czas wzrok miała utkwiony w ekranie telefonu, a na zaczepki chłopaka odpowiadała uśmiechem i kiwnięciem głową.
- Cześć Adaś – powiedział Marcel, zachodząc mu drogę.
- Cześć. Jak widzisz…
- A kim jest ta piękność obok ciebie? – zapytał, przerywając mu w połowie zdania, i nawet nie starając się, by ukryć sarkazm.
- To jest ta… kuzynka moja – odparł. Widać było, że przyszło mu to z trudem.
- A kuzynka ma jakieś imię? – Tym razem zwrócił się do dziewczyny, która podniosła niezbyt przytomny wzrok znad telefonu i kiwnęła głową, dając znak, by powtórzył pytanie. – Nic, nieważne – mruknął, zdenerwowany, i parsknął cicho.
- Marcel, zachowuj się – zbeształ go nieśmiało Adam, posyłając mu jednocześnie błagalne spojrzenie.
- Wybacz, ale nie lubię, jak się mnie olewa. Na razie – pożegnał się i odszedł. Sam nie wiedział, po co w ogóle ich zagadywał. Chyba tylko z przyzwyczajenia, by dopiec koledze.
Chwilę później na jego komórkę przyszedł sms. Marcel wyciągnął urządzenie z kieszeni i odczytał go, uśmiechając się w połowie zdania.
>>Jak ta frajerka na mnie naskarży rodzicom to obiecuję że ci pierdolnę<<
>>Chciałbyś, pantoflarzu<<
Marcel domyślił się, że Adam musi użerać się z nadętą siostrą swojej matki, jej mężem-bucem i ich idealną córką Kornelią, do której zawsze go porównywali. Nie raz już wysłuchiwał żalenia się Adama i czasem nawet mu współczuł, w końcu on też by nie chciał, żeby stawiać mu za wzór do naśladowania pustą nastolatkę. Całe szczęście, że moja siostra jest głupsza ode mnie, pomyślał, uśmiechając się.
Gdy w końcu znalazł się w domu, od razu poszedł do swojego pokoju. Ostrożnie położył na biurku swój cenny skarb, a gdy zobaczył, która jest godzina, sięgnął po laptopa i położył się razem z nim na łóżku. Miał zamiar spędzić ten sobotni wieczór najmniej produktywnie, jak tylko się da.
* * *
- Artur, otworzysz drzwi? – krzyknęła Karolina, nadal uparcie próbując ułożyć włosy. Było niedzielne popołudnie, właśnie przyszedł jej potencjalny chłopak, a ona jak na złość nie mogła się z niczym wyrobić.
- To chyba nie jest Anka, co? Jakoś tak mam jej dość na jakiś czas – stwierdził, przekręcając klucz w zamku. Gdy otworzył drzwi, zobaczył mężczyznę w średnim wieku trzymającego bukiet róż. Na jego twarzy widniał uśmiech, który nie sięgał jednak małych, ciemnych oczu, a dokładnie uczesane tlenione włosy wyglądały jak hełm wykonany z adamantium. – Eee, dzień dobry? – przywitał się niepewnie.
- Ty pewnie jesteś Artur. Przyszedłem do twojej mamy – wyjaśnił, patrząc na chłopaka z góry i nawet nie starając się ukryć obojętności, jaką go darzył.
- Zaraz przyjdzie – mruknął i zatrzasnął mu drzwi przed nosem. Pospiesznie pobiegł do łazienki i spojrzał na swoją mamę poważnym, niezadowolonym wzrokiem. – Co to za koleś? – zapytał, krzyżując ręce na piersiach.
- Sergiusz. Tak jakoś wyszło, że mam z nim randkę – odparła, poprawiając sukienkę. – Tylko mi nie mów, że go nie wpuściłeś…
- Ty go widziałaś w ogóle? Toż to jakiś podejrzany typ! – szepnął gorączkowo, cały czas nie odstępując jej na krok. – Źle mu z oczu patrzy. Lepiej na niego uważaj, albo w ogóle go spław.
- Synu, czy ja ci wybieram znajomych?
- Jeszcze tego by brakowało…
- Więc proszę, byś odwdzięczył się tym samym – rzuciła, zakładając płaszcz. – Nie wiem, kiedy wrócę. W każdym razie bądź grzeczny i niczego nie kombinuj – ostrzegła, mierzwiąc mu włosy. Otworzyła drzwi i wyszła na korytarz, starając się ignorować utkwione w niej przenikliwe spojrzenie Artura. – Cześć – przywitała się z Sergiuszem i pozwoliła, by pocałował ją w policzek i wręczył jej bukiet.
Gdy drzwi się za nimi zamknęły, Artur pomknął do salonu i stanął przy oknie, obserwując wychodzącą parę. Ciekawe, czy to chociaż jego samochód, pomyślał, gdy jego mama wsiadła do całkiem nowego, drogo wyglądającego opla. Pewnie kradziony, a on jest jakimś oszustem, który chce oskubać moją mamę ze wszystkich oszczędności i jeszcze namówić ją na wzięcie kredytu.
Zły na cały świat, postanowił włączyć laptopa Karoliny i trochę w nim poszperać w poszukiwaniu informacji. Za pierwszym razem odgadł hasło, którym była jej data urodzin, i wszedł w historię przeglądarki. Ku jego zdziwieniu była ona do cna wyczyszczona, czego w życiu by się nie spodziewał.
- Nieładnie, mamo, nieładnie – mruknął i wszedł na facebooka. Liczył, że i tym razem uda mu się włamać na jej konto, lecz dał sobie spokój po kilkunastu próbach. Zamiast tego zalogował się na swojego facebooka i wszedł na profil Karoliny. Od razu znalazł tam Sergiusza Wakosa, który na zdjęciu wydał mu się jeszcze podlejszy, niż na żywo. – Na pewno kryminalista – stwierdził i wpisał jego imię i nazwisko w wyszukiwarkę. Gdy nie udało mu się niczego znaleźć, westchnął ciężko i wyłączył komputer, wcześniej zacierając za sobą wszystkie ślady. Zdesperowany, wziął telefon i napisał smsa do Marcela.
>>Mam kłopot. Moja mama poszła na randkę z jakimś kryminalistą…<<
>>To czemu jej nie ostrzegłeś?!<<
>>Mówiłem jej, ale ona wie swoje… Poza tym nie mam jeszcze dowodów, że to oszust, więc trudno ją będzie przekonać<<
>>Co ty, kompleks matki masz?<<
>>Jakbyś go zobaczył, to też byś stwierdził, że bandzior jakiś…A to, że się o nią martwię nie znaczy, że jestem maminsynkiem<<
>>Tak sobie mów. Wyluzuj, serio. Będziesz się martwić, jak naprawdę coś zacznie być nie tak. Poza tym twoja mama wygląda na kogoś kto ma głowę na karku<<
>>No to pomogłeś jak cholera. Dzięki.<<
>>Nie obrażaj się, Arczi. Zobaczysz, wszystko się wyjaśni. Tylko przestań świrować<<
- Łatwo ci mówić – warknął i z hukiem położył telefon na biurku. Zaczął chodzić w tę i z powrotem, zastanawiając się, czy jego podejrzenia aby na pewno są tak słuszne, jak na początku zakładał.
* * *
- I jak ci smakowała kolacja? – zapytał Sergiusz, gdy razem z Karoliną wyszli z restauracji. Na dworze zrobiło się już ciemno, szli więc chodnikiem skąpanym w pomarańczowym świetle lamp.
- Było cudownie – zapewniła go.
Musiała przyznać, że Sergiusz okazał się być jeszcze wspanialszym człowiekiem, niż na początku zakładała. I choć nie był w jej typie, to nadrabiał to szarmanckością, poczuciem humoru i tym, że w ciszy i skupieniu słuchał każdego jej słowa. Oczarował ją, a tego Karolina już dawno nie doświadczyła.
- Twój syn chyba mnie nie lubi – stwierdził po chwili. Wydawało się, że wypowiedzenie tych słów na głos zdjęło z jego barków ciężar, który dźwigał przez cały ten czas.
- Ależ skąd. Po prostu to dla niego nowa sytuacja. Poza tym nie mówiłam mu wcześniej o tobie, pewnie był zaskoczony, gdy cię zobaczył, i dlatego tak zareagował.
- Mam nadzieję, że się do mnie przekona, bo nie mam zamiaru z ciebie rezygnować z powodu fochów dzieciaka – powiedział, siląc się na lekki i zabawny ton.
- Czy to znaczy, że mogę liczyć na kolejne zaproszenie na randkę? – zapytała ze śmiechem. Sergiusz otworzył przed nią drzwi auta i gestem zaprosił ją do środka, po czym sam usiadł za kierownicą. Złapał dłonie Karoliny i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Jeśli zgodzisz się jeszcze kiedyś się ze mną spotkać, uczyni mnie to najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. – Jego głos był niezwykle niski i zmysłowy, wypełnił ciasne wnętrze samochodu przyjemnymi wibracjami. Karolina wstrzymała oddech i pozwoliła, by mężczyzna złożył na jej ustach delikatny pocałunek, który z czasem oboje zaczęli pogłębiać. Gdy w końcu się od siebie oderwali, ich oddechy były szybkie i gwałtowne. – Chcesz pojechać do mnie?
- Może innym razem – szepnęła, pokonując rodzącą się w jej głowie pokusę, by mimo wszystko przyjąć zaproszenie. Uśmiechnęła się przepraszająco i jeszcze raz go pocałowała, pragnąc mu pokazać, że wcale go nie odrzuca, wręcz przeciwnie.
- Rozumiem. Chcesz już wracać do domu?
- Jest dopiero osiemnasta, szkoda by było rozstać się tak wcześnie…
- Znam jedno miejsce, w którym będziemy mogli miło spędzić jeszcze trochę czasu – powiedział tajemniczo i przekręcił kluczyk w stacyjce.
- Zatem w drogę! – wykrzyknęła radośnie i zapięła pas.
* * *
- Jeszcze raz dziękuję ci za tak wspaniały wieczór – powiedziała Karolina, wysiadając z samochodu. Ostatnie dwie godziny spędziła razem z Sergiuszem w przytulnej kawiarni, gdzie rozmawiali jeszcze więcej niż podczas kolacji. Naprawdę poczuła, że z tego mogłoby wyjść coś więcej niż zwykła przyjaźń. Gdzieś w głębi serca pragnęła, by tak się właśnie stało.
- To ja dziękuję. Już dawno tak dobrze się nie bawiłem. Mam nadzieję, że następnym razem będziemy mieć jeszcze więcej czasu.
- Ja również – odparła i z szerokim uśmiechem podeszła do niego. Złapała go za kołnierz płaszcza i przyciągnęła do siebie, a gdy ten nie wykonał żadnego ruchu, szybko cmoknęła go w usta i poszła w stronę swojego bloku. Obejrzała się za siebie w chwili, gdy mężczyzna wyjeżdżał z parkingu. Cicho nucąc coś pod nosem, zaczęła wspinać się po schodach, a wchodząc do mieszkania niemal skakała z radości.
- I jak było? – zapytał Artur, stając w progu i uważnie ją obserwując.
- Wspaniale! Twoja intuicja cię jednak zawiodła, Sherlocku.
- Mhm. To fajnie – mruknął i wrócił do pokoju.
Teraz, gdy jego mama wróciła do domu w jednym kawałku, mógł wreszcie odetchnąć z ulgą. Co z tego, że nie miał żadnych dowodów na to, że ten cały Sergiusz nie jest czarnym charakterem? W końcu będzie musiał popełnić błąd, a wtedy Artur pokaże wszystkim, że miał rację. Mam tylko nadzieję, że ten świr wcześniej nie skrzywdzi mojej mamy, pomyślał, nieświadomie zaciskając dłonie w pięści.
- Artur, możesz pozwolić tu na chwilę? – krzyknęła Karolina, gdy już się przebrała i zdążyła nieco uspokoić.
- Co jest? – zapytał chłopak, wchodząc niepewnie do kuchni.
- Chodzi o Sergiusza. Rozumiem, zaskoczył cię dzisiaj, ale to nie powód, żeby wymyślać jakieś wyssane z palca teorie na jego temat. Być może widzisz w nim swego rodzaju zagrożenie, ale, uwierz mi, to dobry człowiek. Jestem pewna, że jeśli bliżej go poznasz, dojdziesz do tego samego wniosku.
- Na początku zawsze jest miło i przyjemnie, powinnaś o tym wiedzieć – powiedział, zanim zdążył ugryźć się w język.
- Tak, masz rację. Z twoim ojcem tak właśnie było. Ale wtedy mieliśmy po osiemnaście lat, byliśmy niedoświadczonymi gówniarzami myślącymi, że życie to niekończąca się bajka, w której wszystko dzieje się tak, jak chcemy. Teraz jest zupełnie inaczej.
- A jak to jakiś naciągacz? Albo handlarz żywym towarem? Albo damski bokser? Widziałem go przez chwilę, a już mu nie ufam. To chyba coś znaczy!
- Tyle razy powtarzałeś, że powinnam sobie kogoś znaleźć, wziąć się za siebie, a jak już to zrobiłam, zaczynasz wariować i wymyślać głupoty.
- Ale…
- Nie ma żadnego ale. Dopóki Sergiusz nie da mi powodu, żebym z nim zerwała, nie zrobię tego. Nie musisz go lubić, proszę cię tylko o jedno. Nie wtrącaj się i nie próbuj na siłę wszystkiego zniszczyć.
- Tylko żebyś później nie mówiła, że miałem rację – warknął i poszedł do swojego pokoju.
Było mu źle z tym, że pokłócił się z mamą, tym bardziej o jakiegoś obcego faceta. Gdyby chodziło o coś innego, pewnie aż tak bardzo by się tym nie przejął, lecz świadomość, że ktoś trzeci pojawił się w jej życiu i bezczelnie zaczął wszystko psuć, była niezwykle nieznośna. Dodatkowy ból sprawiał mu też brak zrozumienia ze strony Marcela. Nie wiedział czemu, ale wydawał mu się on osobą, która powinna go wesprzeć, pomóc, a on tylko nazwał go przewrażliwionym maminsynkiem i zbył go. Po raz pierwszy od dłuższego czasu Artur poczuł, że został zupełnie sam.
* * *
Następny tydzień nie przyniósł ze sobą żadnej poprawy. Co prawda z mamą Artur rozmawiał normalnie, czuł jednak bijącą od niej ostrożność. Mimo wszystko powstrzymywał się przed poruszaniem tematu Sergiusza i udawał, że wszystko jest w porządku. Nie chciał znowu się kłócić. Wolał w ciszy poczekać na rozwój wydarzeń.
Gdy zaś nadszedł piątek, dzień zakończenia roku szkolnego, Artur obudził się z myślą, że to właśnie dziś nastąpi przełom. Pełen optymizmu, włożył garnitur, zjadł śniadanie i poszedł do szkoły. Przez cały apel myślami był zupełnie gdzie indziej, dopiero szturchnięcie w ramię i szept Łukasza przywrócił go do rzeczywistości.
- Wyczytali cię do odbioru nagrody, geniuszu.
- Co? A, nagroda. Jasne – mruknął i, czerwieniąc się ze wstydu, wyszedł na środek placu.
- O czym tak zawzięcie myślałeś? – zapytał Łukasz, gdy Artur wrócił na swoje miejsce.
- O takich tam pierdołach. Wszystko lepsze niż wysłuchiwanie tego – stwierdził, pokazując głową w stronę prowadzących uroczystość.
- No popatrz. A ja cię miałem za grzecznego i porządnego ucznia – zaśmiał się, nawet na niego nie patrząc. Po chwili wyciągnął telefon i bez krępacji przyłożył go sobie do ucha. – Na apelu jestem… Pewnie go wyciszył, nic mu nie zadzwoniło… Nie, wibracji też nie usłyszałem, o ile to by było w ogóle możliwe… To przychodź, co mnie to obchodzi. Będę miał chociaż okazję, żeby cię pierdolnąć w ten twój pusty łeb… Zawsze tak mówisz. A teraz wybacz, ale nie mogę już gadać. Spotkamy się jak tu przyleziesz – powiedział, po czym rozłączył się. Uśmiechnął się niewinnie i wzruszył ramionami udając bezradność, gdy napotkał karcące spojrzenie nauczyciela.
- A ty jak zwykle niczym się nie przejmujesz – stwierdził Artur, zastanawiając się, z kim rozmawiał Łukasz. Nie zapytał jednak o to, w końcu to nie była jego sprawa.
Pół godziny później apel w końcu się skończył. Kolejne pięć minut spędzili w klasie ze swoim wychowawcą, który szybko rozdał im świadectwa, życzył udanych wakacji i wypuścił ich, by cieszyli się zasłużoną mniej lub bardziej dwumiesięczną labą. Artur wyszedł razem z Łukaszem, który opowiadał mu o swoich planach na najbliższy miesiąc. Gdy wyszli przed szkołę, powitał ich Marcel, który zwracał uwagę dosłownie każdej mijającej go dziewczyny.
- Znając ciebie, to nagadałeś czegoś wychowawcy i wypuścił się wcześniej, co? – zagadnął Łukasz, gdy podawali sobie dłonie na powitanie.
- Co roku sprzedaję mu tę samą historyjkę, i za każdym razem wierzy, więc wiesz – odparł, wzruszając ramionami, i podchodząc do Artura. Zarzucił mu rękę na ramiona i uśmiechnął się do niego szeroko. – A ty, słońce, mógłbyś odbierać telefon.
- Nawet nie wiedziałem, że dzwoniłeś – mruknął, wyciągając komórkę i zauważając, że ma cztery nieodebrane połączenia i dwa razy tyle smsów. – A tak poza tym to mógłbyś się odsunąć?
- Niby czemu? – zapytał, przybliżając się jeszcze bardziej i czochrając włosy Artura.
- Marcel, ty namolna cholero – warknął, wbijając mu łokieć w brzuch, przy czym zauważył, że musi być on bardzo umięśniony, gdyż czuł się, jakby napierał na beton. Było to jednak na tyle skuteczne, że chłopak jęknął cicho i odskoczył od niego, rozmasowując obolałe ciało.
- Dobra, ja spadam. Mam lepsze rzeczy do roboty – oznajmił Łukasz. – Na razie. – Machnął ręką na pożegnanie i szybko poszedł w stronę swojego domu, po drodze zagadując swojego znajomego.
- Nie wiedziałem, że się znacie.
- Znam wielu ludzi – powiedział, wzruszając ramionami. – A tak w ogóle to mam nadzieję, że znajdziesz teraz dla mnie trochę czasu?
- Niby nie mam nic do roboty…
- W takim razie idziemy do ciebie się przebrać, a potem porobimy coś fajnego – przerwał mu, łapiąc go pod ramię. Gdy przechodzili przez bramkę, Artur zauważył, że grupka dziewczyn z jego klasy patrzy na nich z zaciekawieniem, szepcząc coś do siebie. Chłopak od razu się speszył i wyrwał swoją rękę z uścisku. – Coś nie tak?
- Po prostu nie chcę, żeby uważali mnie za większego dziwaka, niż jestem w rzeczywistości.
- Niech sobie myślą co chcą, nie przejmuj się tym.
- Łatwo ci mówić… Ja nie jestem przystojny, popularny ani dobry w sporcie, nie potrafię dogadać się z ludźmi, a inni nie traktują mnie jak chodzącego bóstwa – mruknął, wkładając dłonie do kieszeni spodni.
- Ze mną jakoś się dogadałeś, więc nie jest tak źle. A tak poza tym to dzięki za komplementy. No i nie wiedziałem, że uważasz mnie za przystojne bóstwo – odparł, uśmiechając się szelmowsko, i wypinając dumnie pierś.
- W życiu nawet nie pomyślałem o tobie w ten sposób! Po prostu wyciągnąłem wnioski, obserwując cię…
- Więc tak to się teraz nazywa… No dobra, niech ci będzie.
- Ty to jak zawsze musisz przekręcać wszystko na swoje.
- Taki już jestem, nic na to nie poradzisz – stwierdził, wzruszając ramionami. – Co to za facet się kręci przy twoim bloku? Dziwny jakiś jest.
- To Sergiusz – szepnął, odruchowo łapiąc Marcela za rękaw i przyciągając do siebie. – Moja mama jest w pracy, po co więc tu przylazł? Pewnie coś kombinuje.
- On chyba do ciebie – powiedział, widząc, jak mężczyzna idzie w ich stronę.
- Mam nadzieję, że mnie obronisz, jak będzie chciał zaciągnąć mnie do samochodu i wyciąć mi organy?
- Ciebie? Zawsze.
- Cześć, Artur. Chciałbym zamienić z tobą słówko. To nie potrwa długo.
- Słucham.
- Wolałbym to załatwić w cztery oczy…
- Poczekam pod blokiem – powiedział Marcel, odchodząc od nich, jednocześnie nie spuszczając Artura z oczu.
- O co chodzi?
- Powiem wprost. Nie życzę sobie, żebyś wchodził między mnie a Karolinę. Już parę razy odmówiła mi pewnych rzeczy tylko ze względu na ciebie, a coraz mniej zaczyna mi się to podobać.
- Moja mama jest dorosła i ma swój rozum. Jeśli pana spławia, to tylko dlatego, że sama tego chce. Najwyraźniej nie jest pan tak doby, za jakiego się uważa.
- Po kim ty taki wyszczekany jesteś, co? Ojciec nie nauczył cię szacunku do starszych? No tak, zapomniałem. Nawet go nie znasz – zadrwił z niego, uśmiechając się złośliwie. – W każdym razie nie wtrącaj się, bo jak tak dalej pójdzie, to marnie skończysz.
- Naprawdę łudzi się pan, że moja mama przez cały czas będzie wierzyć w te wszystkie kłamstwa, jakie sączy jej pan do głowy?
- Szczerze? Jestem tego pewny. Dopóki mi się nie znudzi, będę przy niej miły aż do porzygu, a ona łyknie to bez mrugnięcia okiem. Później może sobie myśleć co chce. Ważne, że teraz całkowicie straciła dla mnie głowę i daje mi dupy bez zbędnych oporów.
- Ty… - szepnął, mocno zaciskając zęby, i patrząc na niego z chęcią mordu w oczach. Zrobił krok w jego stronę i zacisnął dłoń na jego marynarce, ledwo się powstrzymując przed uderzeniem go.
Sergiusz tylko się uśmiechnął i spojrzał na niego z politowaniem, jeszcze bardziej rozwścieczając tym chłopaka. W końcu Artur nie wytrzymał i zamachnął się, chcąc zadać mu cios, jego ręka została jednak pochwycona w połowie drogi i wygięta na plecy. Mężczyzna prychnął cicho i odepchnął go od siebie, po czym wygładził wygięty materiał marynarki.
- Jakiś problem? – zapytał Marcel, stając za Sergiuszem. Był gotowy na odparcie ewentualnego ataku, choć nie spodziewał się, iż ten nastąpi.
- Nie, skądże. Doszliśmy już do porozumienia, prawda? – odparł, patrząc porozumiewawczo na Artura. Chłopak tylko prychnął i odwrócił się do niego plecami, po czym ruszył w stronę swojego bloku.
- Co za sukinsyn – szepnął, gdy razem z Marcelem weszli do mieszkania. Zacisnął dłoń w pięść i uderzył nią w ścianę, dając w ten sposób upust złości.
- Co on ci takiego powiedział?
- Przyznał, że rzuci moją mamę gdy mu się znudzi… A na razie mam się nie wtrącać i dać mu w spokoju ją wykorzystywać. Jak on śmie!? Nie wybaczę mu tego! – krzyknął, wzburzony, i jeszcze raz uderzył w ścianę, tym razem o wiele mocniej.
- Artur, spokojnie, bo zrobisz sobie krzywdę – spróbował go uspokoić, niewiele to jednak dało. W końcu przyciągnął do siebie trzęsącego się z nerwów przyjaciela i mocno go do siebie przytulił, jakby chcąc przejąć wszystkie kłębiące się w nim negatywne emocje.
Na początku Artur stał sztywno w jego objęciach, po chwili jednak przełamał się i położył głowę na jego ramieniu, dłonie zaś zacisnął na plecach Marcela. Wziął kilka głębokich oddechów nasyconych zapachem chłopaka i westchnął cicho. Na powrót odzyskał panowanie nad sobą, jednak z nieznanych sobie przyczyn pragnął pozostać w tej pozycji jak najdłużej to możliwe.
- Coś wymyślimy, tylko się uspokój, dobra?
- Moja mama mi nie uwierzy. Nie bez dowodów – szepnął, prostując się i ostrożnie odsuwając od Marcela.
- Widziałem, co zaszło między wami, mogę…
- Pomyśli, że namówiłem cię do tego, żebyś potwierdził moją wersję wydarzeń – przerwał mu, krzywo się uśmiechając. – Niepotrzebnie zacząłem wtedy tę kłótnię.
- Czyli pozostaje nam zdobyć dowody świadczące o winie tego całego Sergiusza i po sprawie – stwierdził, wzruszając ramionami, i uśmiechnął się pokrzepiająco. Artur przewrócił oczami i pokręcił głową.
- I to niby jest takie proste? Facet nie jest głupi, na pewno nie da się złapać tak łatwo.
- No chyba że sprowokujemy go do popełnienia błędu.
- Co masz na myśli?
- Dowiesz się w swoim czasie. A teraz chodźmy się przebrać, szkoda czasu na zamartwianie się – powiedział, zacierając ręce, i klepiąc Artura po plecach z dziwnym błyskiem w oczach, co zdecydowanie nie wróżyło niczego dobrego.

Tu miały być ładne segzi zdjencia, ale wstawiam takie cuś XD
Kisnę z tego XD




Jak widzicie dodałam kolejną notkę! I to nie z jakimiś pierdołami! I to dość długą, bo wg Worda to aż 10 stron i, uwaga, 4328 wyrazów! Normalnie biję rekordy długości postów :D
Ogólnie większość tego rozdziału pisałam w stanie podgorączkowym, leżąc w łóżku i wypluwając płuca, no ale... W każdym razie myślę, że nie jest źle, zaczynają się dziać zue rzeczy, będzie akcja, szczelaniny, pościgi i takie tam...
Miałam tu napisać coś jeszcze, ale zapomniałam...
W każdym razie zaczęłam się zastanawiać, jak ma wyglądać pierwszy pocałunek Arcziego i Marcelosa. Co prawda jeszcze trochę potrwa, zanim do tego dojdzie (T^T), no ale trzeba w końcu zacząć planować cokolwiek... Także możecie napisać, jak według was powinna wyglądać ta scena, żeby było idealnie, może mnie to natchnie i będzie mi łatwiej później z tym ruszyć. 
To chyba tyle jak na razie. Połowy ważnych rzeczy pozapominałam, a miałam napisać chyba jakąś ważną wzmiankę apropos tego opowiadania, tak mi się przynajmniej wydaje.
No nic, trzymajcie się Towarzysze i do następnej notki!
PS. Dziękuję mojej podkładce pod mysz firmy Vakoss za podsunięcie pomysłu na nazwisko dla zuego Sergiusza XD

23 komentarze:

  1. O! Mój genialny James Blunt! :)

    "Najwyższy czas, żeby w końcu potrafił zrobić coś więcej niż zupkę chińską czy jakiś podejrzanie wyglądający makaron z sosem " - przecinka brak przed "czy".

    "Marcel domyślił się, że Adam musi użerać się z nadętą siostrą swojej matki, jej mężem-bucem i idealną córką Kornelią, do której zawsze go porównywali." - to brzmi tak, jakby ta Kornelia był córką tego Adama. :D

    ">>Co ty, kompleks matki masz?<<" :D

    Się dzieje się! W końcu. Chociaż postawa głównego bohatera trochę gimbusiarska.

    Ty weź idź z tymi zdjęciami! Będę mieć koszmary.

    " akcja, szczelaniny, pościgi " - Znaczy się "Szybcy i wściekli", część 3754738276?

    A pocałunek... Nie wiem. Zależy jak ty to sobie wyobrażasz i czy chcesz poryw namiętności, czy tylko muśnięcie. ;)

    http://66.media.tumblr.com/tumblr_m9bomq9CVW1r4aq9b.gif
    http://67.media.tumblr.com/tumblr_lvqqzslwZN1r57tkyo1_500.gif

    Żeby coś opisać najlepiej jest to sobie najpierw obejrzeć.

    ~Arco Iris

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, faktycznie to zdanie trochę nieteges jest. Zaraz nad nim pomyślę.

      Czy ja wiem czy taka gimbusiarska ta jego postawa...? Właściwie to Artur miał być trochę irytujący przez to, że tak tę Karolinę męczy o Sergiusza, a, według mnie, gdyby zachował się jak gimbus, to by tupnął nóżką, uciekł z domu i pociął się żyletką, bo świat taki zły, życie boli i tak dalej...

      A zdjęcia są przecież hot i seksi! Normalnie od samego patrzenia można się podniecić XD Ewentualnie sturlać się na dywan i już nie wstać...

      A tak w ogóle to dzięki za gify. Być może będą one pierwszym krokiem w stronę wymyślenia tej idealnej sytuacji. Bo serio nie wiem jeszcze jak to napisać. Nie widzę tego właśnie.

      Usuń
  2. Aww dziękuję, że umiliłaś mi rozdziałem dwie godziny drogi na groby <3
    Bardzooo wyczekuję, aż coś zacznie się dziać między chłopcami, więc wszystkie te czułe gęsty (jak mizianie i tulenie) zaspokajają mój głód i liczę, że będzie ich coraz więcej :3
    Wątpiłam w przeczucia Artura co do Sergiusza. Nie chcę wierzyć, że ktoś zrani Karolinę, ona na to nie zasługuje :c Gdzie jest Anka, kiedy jest potrzebna??
    Mam nadziej, że Arcziemu nic się nie podkręci i nie będzie chciał zrobić sobie masy przez tą małą potyczkę z Sergim. O nie, nasz szczypior na siłowni XDD
    I ostatnie... Co to mają być za zdjęcia?? ;___; ich siusiaki muszą umierać w tym lateksie. Segzowni są prawie jak kulturyści w tych dziwnych majciochach, wysmarowani oliwką mmm
    Co do pocałunku, to chyba najsłodziej by było, gdyby Artur sam go zainicjował mrr >u<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała przyjemność po mojej stronie. W końcu po to tu jestem, żeby umilać życie :3

      Opowiadanie wkracza w ten okres, gdzie tych czułych gestów zaczyna robić się coraz więcej, także szykuj się.

      A Sergiusz to od początku miał być gangsta, gałgan i huncwot, żeby nie było tak kolorowo. Poza tym kiedyś widziałam odcinek "Dlaczego ja", w którym był podobny motyw, więc pomyślałam, że czemu nie? XD Ale spokojnie, Karolinę z opresji wybawi wiadomo kto, a pocieszy ją... no to chyba też wiadomo :3

      A Arczi musi pozostać szczypiorem. Ani przez chwilę nie pomyślałam, żeby go przykoksić. On pozostanie do końca chuderlakiem. To Marcel jest od bycia tym męskim mężczyzną.

      A zdjęcia, to zdjęcia. Wpadłam na nie przypadkiem, szukając jakichś porządnych obrazków do tego rozdziału. Najbardziej rozbroił mnie ten czerwony strój. No i zastanawiam się w sumie, jak bardzo trzeba być zdesperowanym, żeby ubrać takie coś, pozwolić, by zrobili ci zdjęcia, a na koniec wrzucili je do internetu... Choć z dwojga złego wolę takie coś niż kulturystów. Ich mięśnie mnie po prostu przerażają...

      A co do pocałunku to zastanawiałam się właśnie nad tą opcją. Tyle że nie mam pojęcia, czy to by pasowało do tego, co napiszę. Bo na dzień dzisiejszy ta opcja niezbyt by się sprawdziła, także ten... Będę musiała po prostu dobrze to rozkminić.

      Usuń
  3. Jeeeeeeej, nowy rozdzialik :D
    Marcel taki wspaniały, potrafi gotować, nakarmił Arturka <3

    I ten flirt potem :3
    Szkoda, że mama im przerwała :D Ale widać, że polubiła Marcelka. Ciekawe, czy skapnęła się, że on ma coś wspólnego z Marceliną :D

    Ja Ankę lubię : >
    Że też musiałeś zasnąć – NO WŁAŚNIE :/

    Haha, wejście Sergiusza :D Chyba Artur go nie polubi :D
    Oj, nieładnie, Artur, nieładnie tak szperać w kompie mamy!
    Stalkowanie :D

    Cieszę się, że randka mamy przebiegła fajnie, ale szkoda, że Sergiusz okazał się skurwielem :/

    gdyż czuł się, jakby napierał na beton <3

    podobało mi się, jak Artur bronił mamy :D A Marcel Artura <3
    I mam nadzieję, że go pogrążą!!! :3

    Kuruj się, Corn ;)

    A scena pocałunku? Ja łyknę każdą :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tak teraz myślę, to Marcel robi w tym związku za kurę domową. Choć z drugiej strony... Marcel w fartuszku... i tylko w fartuszku... mówiący do Arcziego: "Chcesz najpierw zjeść? Wykąpać się? Czy może wolisz... mnie?"... to po prostu miłość ♥

      No i oczywiście, że Sergiusz pozna potęgę młodzieńczej złośliwości i chęci zemsty! W końcu od czegoś Karolina ma tego swojego dzieciora i jego kolegę :D W każdym razie Sergiusz dostanie prędzej czy później po łapach.

      I dzięki za poradę dotyczącą ich pierwszego pocałunku. Teraz wiem jak żyć XD

      Usuń
    2. Cieszę się, że pozna potęgę młodzieńczej chęci zemsty! <3 nie mogę się doczekać :D
      TAK, w fartuszku <3 i bez bokserek :D

      Nom, jestem bardzo pomocna, wiem :D cieszę się, że to doceniasz :D

      Usuń
    3. Szczerze? Ja też się nie mogę tego doczekać :D

      No i wiadomo, że bez bokserek. Nie ma innej opcji! W którejś mandze, którą czytałam, była taka właśnie scena, i to było takie awww *-* Normalnie po zobaczeniu tego wyglądałam jak Erwin z twojego avatara :D

      No i wiadomo, że doceniam Twoje dobre rady. Musiałabym być naprawdę zły człowiekiem, żeby nie docenić ich potęgi XD

      Usuń
    4. POWIEDZ, ŻE KOCHASZ ERWINA!!! :3 <3

      I mrugnij lewym okiem, jeśli mnie czytasz :D

      Usuń
    5. Tak, Erwin to jedna z tych postaci w "Shingeki no Kyojin", którą polubiłam, a później pokochałam za fanarty i opka. Chociaż jak dla mnie w anime było go zdecydowanie za mało :/

      I wybacz, ale mój mózg nie potrafi poradzić sobie z Twoim pytaniem... Przynajmniej nie w tej chwili, także proszę o jakąś podpowiedź >.<' No i sorka za mój nieogar XD

      Usuń
    6. #więź, lubię cię jeszcze bardziej, bo ty lubisz Erwina <3

      Z tym pytaniem to chodziło mi o to, że pisałaś w którymś komentarzu, że bywasz u mnie i mnie czytasz, więc jeśli tak jest, to byłoby mi niezmiernie miło, gdybyś kiedyś coś tam skomentowała :)

      Usuń
    7. Aaa, ok. Już ogarniam. Teraz Twoje pytanie jest dla mnie jasne niczym słońce XD

      A z tym czytaniem to wstyd się przyznać, ale ciągle nie mogę być na bieżąco. No jestem mocno w tyle szczerze mówiąc. Twoje opowiadania czyta mi się baardzo przyjemnie, jednak zawsze jak sprawdzam, ile mi zostało, żeby nadgonić, to się przerażam normalnie, bo tego ciągle przybywa... Ale obiecuję, że jak już wszystko ogarnę, to napiszę Ci jakiś długaśny komentarz. Bo głupio by mi trochę było komentować posty sprzed pięciu lat (nie masz chyba takich, ale ten... Ma być dramatycznie). Także wyczekuj komentarza ode mnie, bo to w końcu nastąpi. Musi XD

      No i... Jeej! Ludzie mnie lubią! Cóż za nowość XD W każdym razie też Cię lubię <3 No i co tu dożo gadać... Erwin rządzi!

      Usuń
    8. A właśnie, dzięki za tego motywującego kopa. Przyda się, serio. Także ten...
      https://33.media.tumblr.com/afb7a3717a21d484728482792f4ffe13/tumblr_inline_o261uk7TrR1qmluo1_500.gif

      Usuń
  4. nowy rozdział! I to pisany z takim poświęceniem - życzę zdrówka! rozdział długi.. ale wiesz... mało Marcelego i Artura ;) ale rozumiem, ty tu jesteś bossem więc jak zarządzisz:D Artur czasem jest taki dziecinny i naiwny:P i naprawdę jeszcze się nie skapnął, ze Łukasz to taki "szpieg" Marcela... to zachowanie z w stosunku do matki - cycuś maminy:P niby miał racje, ale cycuś:D
    co do pocałunku - ale dlaczego jeszcze trochę potrwa?? Marcel, do roboty!
    Iffy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie to poświęcenie nie było aż tak duże, często bierze mnie na pisanie jak jestem chora i nie męczy mnie to wtedy jakoś szczególnie. A to, że nie zawsze dobrze się to kończy, to już inna sprawa. Moja koleżanka kiedyś się już o tym przekonała :D

      W tym rozdziale chciałam poświęcić trochę więcej uwagi Karolinie, bo mam wobec niej pewne plany. Następny raczej znowu będzie kręcił się wokół Artura i Marcela.
      A jeszcze co do Łukasza, to ja sama dopiero niedawno ostatecznie zdecydowałam się na to, żeby zrobić z niego szpiega. Także nie wińmy Artura za to, że się nie domyślił. W końcu to takie dobre i niewinne dziecko, skąd mogło wiedzieć? :D

      A co do pocałunku to nie chcę się spieszyć, bo to wszystko ma ciągnąć się w normalnym tempie, a nie miłość po tygodniu. Także spokojnie, małymi kroczkami, nie ma co gonić na złamanie karku :D Poza tym i tak przecież wiadomo, że Marcel dobierze się w końcu do Artura ~~

      Usuń
    2. Ale no wiesz, to jest właśnie fajne, ze Artur jest taki naiwny - nie jest przesadnia i na siłę- to naprawdę prosty(w dobrym znaczeniu) chłopak. no i gra z tą jego aspołecznością- w końcu gdzie się miała chłopina otrzaskać z niuansami social lifu. A tak serio, to mi się właśnie spodobało w twoim opowiadaniu,że nie jest rozporkowe- no wiesz byle zabzykać i całe opowiadanie turla się od seksu do kolejnego seksu. A to przecież zdobywanie i zakochiwanie daje klimat. Podoba mi się że twoi bohaterowie mieli czas się poznać, zakochać i rzeczywiście coś połączyło dwa tak odmienne typy. Więc oczywiście kibicuję Marcelkowym zapędom, będę czytać, wypatrywać i... kiedy kolejny rozdział??XD
      Iffy

      Usuń
    3. No właśnie Artur ma być takim naiwnym, nieznającym życia chłopakiem. W większości wypadków opisuję właśnie to jego niedoświadczenie życiowe, żeby pokazać, jak uczy się nawiązywać głębszą relację z drugim człowiekiem, jak poznaje, co to przyjaźń, miłość, możliwość zaufania drugiej osobie i tak dalej. I na tym właśnie ma się skupić to opowiadanie. Owszem, lubię poczytać yaoi, w którym jest seks (nawet dużo seksu), ale drażni mnie to, że w dużej ilości opowiadań wystarczy tydzień czy dwa, żeby jakiś hetero chłopak był mega napalony na kogoś, kogo zna kilka dni. A już w ogóle twory, gdzie bohater zakochuje się w swoim porywaczu pomiędzy jednym gwałtem a drugim w przeciągu tygodnia, są totalną pomyłką. Między innymi dlatego właśnie zdecydowałam się na napisanie czegoś, co prawie wyłącznie będzie skupiało się na uczuciach, zdobywaniu drugiej osoby i w ogóle.

      A tak poza tym to cieszę się, że podoba Ci się to co piszę. Mega mnie to motywuje. Niestety, nie powiem, kiedy będzie kolejny rozdział, bo jak na razie nie napisałam ani jednego zdania, a jakoś specjalnie też weny nie mam. No i mam teraz dość napięty grafik w szkole, przez co w ogóle czasu mam mało na cokolwiek innego niż odrabianie lekcji i nauka. W każdym razie będę starała się, żeby dodać kolejną notkę jeszcze w tym miesiącu c:

      Usuń
  5. Widziałam, że przed paroma godzinkami odpowiedziałaś na komentarz, więc może i nowe rozdziały uda ci się ogarnąć i nie będziesz musiała komentować z opóźnieniem. :D
    podpisane-ty-wiesz-kto.blog.pl
    Zapraszam.
    Wpisy są wyjątkowo krótkie, ale za to ci powiem, że w święta się będzie działo! :D

    ~Arco Iris

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej! Kiedy następny? :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, z tym to może być ciężko. Jak na razie mam napisane kilka zdań, aż wstyd to przyznać... Mam tylko nadzieję, że wyrobię się do końca tego miesiąca >.< W każdym razie liczę na to, że w końcu wena do mnie przyjdzie i zdołam ruszyć do przodu T^T

      Usuń
    2. < kopie w dupę na zachętę >

      Usuń
  7. Jest nowa piąteczka! :)
    Ta świąteczna, w której się dzieje. ;) I ultra-krótka. Ale brak czasu i brak weny dają się we znaki.
    Wpadam też by spytać, kiedy u ciebie pojawi się coś nowego.
    No ile można czekać?! Bo walnę focha!

    podpisane-ty-wiesz-kto.blog.pl

    ~Arco Iris

    OdpowiedzUsuń
  8. Ogarnęłam wreszcie nowy, krótki i nijaki rozdział. :/ Nie jestem z niego zadowolona do końca...
    your-lucky-day-in-hell.blog.pl

    Ns drugim blogu odpisałam na twoje komentarze. ;)

    Wiem, że tobie to się aktualizuje, ale jakoś bezpieczniej się czuję, jak poinformuję.
    I nadal czekam na rozdział u ciebie!

    ~Arco Iris

    OdpowiedzUsuń