Menu

poniedziałek, 11 lipca 2016

Życie online, część 3

If I told you what I was,
Would you turn your back on me?
And if I seem dangerous,
Would you be scared?

Następnego dnia Artur obudził się dość wcześnie, bo po ósmej. Głowa go bolała, miał wrażenie, że w jego ciało uderzyła ciężarówka i w ogóle nie czuł się wyspany. Znowu śnił mu się ten sam koszmar, który nawiedzał go co jakiś czas. Był sam, wokół szalał pożar, lecz on nie mógł przed nim uciec, gdyż jego nogę przytrzasnął fragment walącego się sufitu. Krzyczał, lecz nikt go nie słyszał. W efekcie ogień docierał i do niego, zaczynał trawić jego ubrania, lizać skórę, palić włosy na ciele, a gdy dochodził do jego twarzy, sen po prostu się urywał, a Artur nie mógł się wybudzić, przez co czuł się, jakby umarł. Dawno już nie miał tego koszmaru i zaczął mieć nadzieję, że więcej nie powróci, lecz dzisiejsza noc wyprowadziła go z błędu.
Chwiejnym krokiem chłopak udał się do łazienki, a po porannej toalecie udał się do kuchni, by coś zjeść. Co prawda nie miał apetytu, lecz dobrze wiedział, że śniadanie to najważniejszy posiłek i po prostu nie można go sobie odpuścić. Nastawił wodę na herbatę, wyciągnął z szafki słoik dżemu truskawkowego i zaczął go jeść łyżeczką, zagryzając chlebem. Jego mama nie pochwalała takiego sposobu jedzenia, lecz w chwili obecnej spała i nie mogła zacząć marudzić na jego brak manier. A to mu odpowiadało, gdyż nie miał ochoty na jej wychowawcze pogadanki, przynajmniej nie teraz.
Gdy już się najadł, wrócił do swojego pokoju i opadł ciężko na łóżko. Ból minął, lecz obraz jego własnej śmierci znowu utkwił mu w głowie. Powinien się już do tego przyzwyczaić, poza tym to był tylko sen, wiedział o tym. Coś mówiło mu jednak, że to nie do końca prawda. Raz opowiedział o nim swojej mamie, i choć zaczęła go uspokajać i mówić, że to nic nie znaczy, on najzwyczajniej w świecie nie mógł jej uwierzyć. Próbował szukać wyjaśnienia na Internecie, lecz i tam nie znalazł żadnej konkretnej odpowiedzi, tylko same bzdury, kompletnie różniące się od siebie w zależności od strony.
- Chyba zaczyna mi odbijać – mruknął sam do siebie, po czym usiadł przy biurku. Uruchomił swój komputer, by zaraz potem włączyć grę i spróbować zapomnieć o tym, co mu się przyśniło.
Tak, jak się spodziewał, wśród jego znajomych nikt nie był aktywny, mógł więc spokojnie porobić kilka mniejszych misji oraz trochę zarobić. Po półtorej godziny zabijania mobów usłyszał szuranie w sąsiednich pomieszczeniach. Oho, mama wstała, pomyślał. Pewnie znowu będzie narzekać, że gram od samego rana. Tak się jednak nie stało. Karolina postanowiła dać trochę odpocząć od siebie synowi. Poranną kawę wypiła oglądając telewizor i starając się nie myśleć o tym, że Artur znowu tkwi przed komputerem, później zaś zabrała się za przygotowanie obiadu. Pokroiła cebulę oraz czosnek i podsmażyła je na oleju, później dodała do tego mięso mielone, przecier pomidorowy i kukurydzę z puszki. Zadbała też, by sos nie wyszedł zbyt ostry, gdyż Artur wolał łagodne rzeczy. Gdy skończyła, zegar wskazywał trzynastą, w sam raz, by zacząć szykować się do wyjścia. Ubrała swoje ulubione jeansy i nowy sweter z kotami, delikatnie maznęła tuszem rzęsy, a usta podkreśliła szminką w kolorze subtelnej czerwieni, niewiele różniącej się od naturalnego koloru jej warg. Spryskała jeszcze szyję perfumami, po czym ubrała kozaki i płaszcz, chwyciła torebkę i pobiegła do pokoju Artura.
- Wychodzę. Obiad masz zrobiony, ugotuj sobie do niego makaron. A, i nie czekaj na mnie, bo nie wiem, kiedy wrócę. I nie graj za długo, żebyś się wyspał do szkoły. Mam nadzieję, że sobie poradzisz?
- Mamo, mam prawie osiemnaście lat. Jasne, że sobie poradzę – mruknął, zawzięcie atakując bossa i wyginając się za każdym razem, gdy ten wykonywał jakiś ruch. Karolina tylko pokręciła głową z dezaprobatą, po czym wyszła. W drodze zadzwoniła do swojej przyjaciółki, by zapytać, czy ma coś kupić. Coraz bardziej zaczynała się cieszyć z czekającego ją spotkania.
W tym samym czasie Artur właśnie skończył swoją epicką walkę. Marcelina nadal się nie zalogowała i zaczynał się niecierpliwić, wiedział jednak, że być może dziewczyna jest zajęta i musi uzbroić się w cierpliwość. W końcu sięgnął po książkę i doczytał ją do końca, a gdy to zrobił, poszedł do kuchni i zabrał się za przygotowanie obiadu, a właściwie tego, czego mu do niego brakowało. I takim oto sposobem kwadrans później siedział z powrotem przed komputerem, z talerzem pełnym jedzenia i z nadzieją w oczach. Zerknął na czat i o mało nie podskoczył na krześle z radości.
Darksoldier: Hej, już jestem. Mam nadzieję, że nie nudziłeś się beze mnie :)
Blackarrow: Hej. Nie było tak źle, właśnie jem obiad :D
Darksoldier: Smacznego! Wybacz, że jestem dopiero teraz, ale musiałam iść do kościoła :(
Blackarrow: Jesteś wierząca?
Darksoldier: Nie, ale mama jest, i bardzo naciska na mnie i na moją siostrę. Dopóki z nią mieszkam, nie mam wyjścia :(
Blackarrow: Współczuję. Musi Ci się strasznie nudzić w tym kościele…
Darksoldier: A żebyś wiedział. No ale za rok kończę szkołę i mam nadzieję, że wreszcie będę mogła się stąd wyrwać ^^
Blackarrow: Do jakiej szkoły chodzisz?
Darksoldier: Technikum gastronomiczne. Jestem teraz w trzeciej klasie. A Ty?
Blackarrow: Ja chodzę do liceum, do drugiej klasy. Wygląda na to, że będziemy pisać maturę w tym samym czasie :D
Darksoldier: Wygląda też na to, że jestem od Ciebie o rok starsza :D Jakie przedmioty masz rozszerzone?
Blackarrow: WOS, historię i polski.
Darksoldier: Nono, zadaję się z humanistą :D Na jakie studia idziesz potem?
Blackarrow: Prawo. Mam zamiar zostać cholernie dobrym prawnikiem. A Ty? Co zrobisz po tym jak skończysz technikum?
Darksoldier: Od dzieciństwa kręciło mnie gotowanie, a że wychodzi mi to całkiem dobrze, to planuję zacząć pracę w restauracji. Najpierw w jakiejś małej, ale z czasem chciałabym stawać się coraz lepsza i zostać szefem kuchni w jakimś odlotowym i luksusowym miejscu.
Artura zamurowało. Bardzo podobały mu się plany Marceliny, jej ambicje i marzenia. On zawsze chciał zostać policjantem, lecz jego słabe zdrowie i równie kiepska kondycja pokrzyżowały jego plany. Mimo to z całego serca pragnął walczyć ze złem, a że prawnik był drugim zawodem na jego liście, zaczął rozwijać się w tym kierunku. Pomagała mu w tym jego inteligencja i zdolność do szybkiego i efektywnego zapamiętywania, dzięki którym nie było rzeczy, której nie mógłby się nauczyć.
Blackarrow: Jesteś niesamowita!
Darksoldier: Skądże znowu! Takich jak ja jest tysiące…
Blackarrow: Serio? Ja z kimś takim spotykam się dopiero pierwszy raz w życiu. Większość moich rówieśników nie ma nawet planów z czego zdawać maturę, o studiach nie wspomnę… A Ty konsekwentnie dążysz do zrealizowania swoich planów już od dziecka! No i podoba mi się to, że chcesz zostać szefem kuchni. To brzmi… poważnie.
Darksoldier: Sprawiasz, że się rumienię… >.<
Rumieni się? Czyżbym ją zawstydził? A może byłem zbyt nachalny? Albo wścibski? Czy wszystko zepsułem? Uzna, że jestem dziwny? Przestanie ze mną pisać?
Blackarrow: Przepraszam, jeśli Cię uraziłem.
Darksoldier: Nie masz doświadczenia w rozmowach z ludźmi, a co dopiero z kobietami, co? Prawisz mi tu komplementy, a jak wyznaję, że mnie to kręci, to mnie przepraszasz i myślisz, że zrobiłeś coś źle…
Blackarrow: Przepraszam, właściwie to nigdy z nikim tak nie rozmawiałem…
Darksoldier: I znowu przepraszasz. Nie masz za co, serio. Jak na razie całkiem dobrze Ci idzie zdobywanie mnie ;*
Serce Artura zaczęło bić sto razy szybciej, gdy przeczytał tę wiadomość. Marcelina właśnie okazała zainteresowanie nim, a sytuacja ta była dla niego tak nowa, że po prostu nie wiedział, co ma teraz zrobić. Co odpisać? Zacząć drążyć temat, czy może całkowicie zmienić kierunek rozmowy na bezpieczniejszy? Wycofać się, czy uparcie przeć do przodu? W końcu zdecydował i zaczął pisać kolejną wiadomość, wolno, tak, by w każdej chwili móc wszystko zmienić.
Blackarrow: W takim razie powinniśmy się lepiej poznać. Co Ty na to?
Chłopak drżał na całym ciele, nie wiedział jednak czy ze strachu, czy z podniecenia. Dobrze, że jego mama wyszła i nikt nie mógł mu przeszkodzić w tak ważnym i przełomowym momencie.
Darksoldier: Z przyjemnością. Od czego zaczynamy? :)
Blackarrow: Zastanawia mnie, jak wyglądasz.
Darksoldier: Jestem całkiem wysoka, nie za chuda i nie za gruba, mam brązowe włosy i zielone oczy. A latem staję się piegowata. A Ty?
Blackarrow: Wysoki i chudy, wyglądam jak tyczka. Do tego dłuższe brązowe włosy i piwne oczy. Piegów nie mam, ale mam jasną karnację, która lubi robić się czerwona pod wpływem letniego słońca.
Darksoldier: Słodko © Uprawiasz jakiś sport?
Blackarrow: Nie, nigdy nie byłem w tym dobry. Poza tym często choruję i ogólnie jestem słaby. A Ty?
Darksoldier: Chodzę regularnie na siłownię i uwielbiam grać w kosza. I czasami trochę biegam, ale to jak mi się chce.
Blackarrow: Coś czuję, że gdyby nas napadli, to Ty musiałabyś nas chronić XD
Darksoldier: Heh, schlebia mi to :D Mogę wiedzieć gdzie mieszkasz? Chodzi mi o miasto oczywiście. Jeśli nie chcesz mówić, to nie mów. Najwyżej później do tego wrócimy.
Blackarrow: Nie gniewaj się, ale mimo wszystko to za wcześnie na takie informacje. Poza tym skąd pewność, że nie jestem jakimś starym zbokiem?
Darksoldier: Bo to nie jest portal randkowy czy coś, tylko gra XD No i ja też mogę się okazać jakimś starym tłustym dziadem, któremu właśnie ślinka cieknie na samą myśl o Tobie XD
Blackarrow: Fuuuj! To ja wolę żyć w nieświadomości i myśleć, że piszę z atrakcyjną brunetką >.<
Darksoldier: Przecież mnie nie widziałeś. Skąd więc pewność, że jestem atrakcyjna?
Blackarrow: Przeczucie. Poza tym nawet jeśli okazałoby się, że jednak nie jesteś atrakcyjna, to i tak myślę, że chciałbym się z Tobą umówić w realu.
Darksoldier: A więc trzymam Cię za słowo. Pamiętaj o tym, co teraz napisałeś.
Na początku słowa te wydały się Arturowi dziwne, lecz po chwili stwierdził, że widocznie Marcelina miała niską samoocenę i kilka kompleksów. Mimo to zakodował sobie w głowie dokładnie ten fragment ich rozmowy.
W czasie, gdy Artur pisał z Marceliną, Karolina siedziała razem z przyjaciółkami i objadała się pizzą, którą zamówiły. Na początku standardowo rozmawiały o pierdołach, takich jak ostatnie zakupy, nowy cudowny kosmetyk czy chęć kupienia zwierzaka, lecz z czasem zaczęły schodzić na poważniejsze w ich mniemaniu tematy. W końcu Anka nie wytrzymała i zapytała:
- Słuchaj, Karola, co to za gorące informacje z życia twojego syna?
- Słuchajcie, dziewczyny. On znalazł sobie jakąś koleżankę na tej swojej grze, piszą ze sobą, i wygląda na to, że może się to przerodzić w coś poważniejszego. Nazywa się Marcelina, ale wiecie jak to jest… Może okazać się pięćdziesięcioletnim Stefanem…
- Słyszałam o takich sytuacjach – mruknęła zamyślona Malwina. – Chłopak myśli, że się zakochał, a jak przychodzi co do czego, to budzi się w krzakach albo zatęchłej piwnicy…
- Ty to wiesz jak pocieszyć – ofuknęła ją Zuza. – Nie martw się, wielu ludzi poznało się przez Internet. Poza tym to gra a nie portal randkowy, gdzie faktycznie są masy zboków.
- No i jakie to romantyczne! Swoją drogą, nie wiedziałam, że Artur to taki podrywacz – zaśmiała się Anka.
- No ale wiecie, chciałabym, żeby poznał kogoś normalnie, a nie tak przez komputer.
- Ale kogo on ma tu poznać? Nie raz musiałam iść do szkoły po mojego syna i mówię wam, takie tam paniusie chodzą, że tylko się za głowę złapać i walić nią o ścianę!
- Zuza ma rację. Nawet ze sobą nie rozmawiają, tylko wiszą na telefonach, a zrywają ze sobą przez Facebooka! – poparła ją Anka. – Wiem coś o tym, bo moja Asia nie raz płakała, że jakiś delikwent ją zostawił, pisząc na jej tablicy czy jakoś tak.
- A zabierz takiej pannicy telefon, to w depresję wpadnie i gotowa przez okno skakać, byleby odzyskać komórkę. A ich wspólne wyjścia to wyglądają tak, że każde milczy i dłubie w telefonie – mruknęła Malwina, w zamyśleniu wkładając kolejny kęs pizzy do ust.
- Czyli wychodzi na to, że mój syn jest całkiem normalny i idzie z duchem czasu – westchnęła Karolina. – Czyli co? Na razie mam się nie martwić i cieszyć się, że Artur kogoś sobie znalazł?
- To chyba najlepsze rozwiązanie. Poza tym głowa do góry, jeszcze zobaczysz, że będziesz im przy organizowaniu ślubu pomagać.
- I niańczyć ich dzieci!- I nocować Artura, gdy pokłóci się z żoną i zostanie wykopany z mieszkania – powiedziała Malwina, tym samym sprawiając, że wszystkie wybuchły śmiechem.
* * *
Dwadzieścia po jedenastej Artur ziewnął potężnie i przetarł zmęczone oczy. Nie chciał się jeszcze rozstawać z Marceliną, lecz wiedział, że jeśli teraz tego nie zrobi, znów będzie nieprzytomny na lekcjach.
Blackarrow: Czas już kończyć, w końcu jutro do szkoły trzeba iść…Szkoda, że nie mamy jak pisać poza grą…
Darksoldier: To dałoby się zmienić. Podam Ci mój numer telefonu. Zdecyduj, czy chcesz z tego skorzystać. 785326945
Blackarrow: Coś czuję, że już jutro się przełamię i do Ciebie napiszę…
Darksoldier: Nie mogę się tego doczekać. Do usłyszenia. Trzymaj się. I dzięki za dzisiaj :*
Blackarrow: Cała przyjemność po mojej stronie. Do następnego :*
Artur wylogował się i wyłączył komputer. Gdy brał prysznic, zastanawiał się, czy powinien posłuchać głosu serca i napisać do Marceliny. Mimo wszystko nadal się bał, że został oszukany i ktoś chce go wykorzystać. Wielu wariatów chodziło po świecie, nigdy nie wiadomo, na kogo się trafi. Wiedział to, lecz coś mówiło mu, żeby odrzucił te wątpliwości, bo zmarnuje okazję na przeżycie czegoś naprawdę wielkiego. Cholera, jestem w kropce, pomyślał, wycierając się ręcznikiem. Postanowił jednak, że pierwsza decyzja po przebudzeniu będzie tą, którą wcieli w życie.




Rozdział miał być ciut dłuższy, jako że nic przez najbliższe dwa tygodnie się tu nie pojawi, ale nie wyszło coś i długość jest taka jak zawsze...
A tak w ogóle mam dla Was jeszcze jedną informację. 17 lipca, czyli w tę niedzielę, mój blog będzie świętował swoją pierwszą rocznicę istnienia! Czyli coś jak swoje pierwsze urodziny! To zadziwiające, jak czas szybko mija... Aż mi się wierzyć nie chce, że aż tyle wytrzymałam i ile podczas tych 365 dni dałam radę napisać i opublikować tu. Chciałam jakoś uczcić ten dzień, ale jak na złość nie będzie mnie wtedy w domu...
Ps. Zawsze chciałam urodzić się w lipcu...

4 komentarze:

  1. No to wszystkiego najlepszego na zaś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W imieniu mojego boga dziękuję za życzenia :D No i dziękuję za to, że wytrwale go czytasz i komentujesz ♥

      Usuń
  2. To dziś. Może i nie czytam twojego blogu od dnia jego założenia, ale życzonka muszą by. ;)
    Zdrowia, szczęścia, weny, boskich pomysłów i więcej czasu na robienie rzeczy sprawiających ci przyjemność. Oby twój blog świętował jeszcze wiele urodzin i zdobywał coraz więcej czytelników. 😄

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aww, dziękuję! To nic, że nie jesteś tu od początku, ważne, że w ogóle tu jesteś. I mam nadzieję, że zostaniesz jak najdłużej :3 W końcu im więcej czytelników, tym większa motywacja do pisania i prowadzenia bloga. A skoro jest motywacja, to i żywotność bloga znacznie się wydłuża 💪

      Usuń