Menu

wtorek, 5 lipca 2016

Życie online, część 1

Jak według społeczeństwa wygląda normalny, przeciętny nastolatek? Markowe ciuchy, modna fryzura, najnowszy telefon, setki znajomych, imprezy, alkohol… A to tylko niektóre z wytycznych wskazujących, że młody osobnik do tej właśnie grupy się zalicza. Lecz co z wyjątkami, które, jak wiadomo, znajdują się w każdej społeczności? Co z tymi, którzy, mimo swego wieku, odstają od rówieśników? Otóż osoby takie są spychane na margines, nie brane są pod uwagę, patrzy się na nich z drwiną w oku. Niby są, ale ich nie ma.
Takim właśnie osobnikiem był Artur Walczak, lat siedemnaście. Uczęszczał on do liceum, do klasy z rozszerzoną historią, WOS-em i językiem polskim. Był wysoki i chudy, typowy szczypior bez mięśni. Miał dłuższe, kasztanowe włosy w wiecznym nieładzie, ogromne piwne oczy, a jego mimika ograniczała się do ciągłej powagi, lekkiego uśmiechu i grymasu złości bądź niezadowolenia. Ubierał się też inaczej niż nakazuje młodzieżowy trend. Zamiast rurek opinających pośladki wolał luźniejsze jeansy lub bojówki, najlepiej czuł się w workowatych bluzach z postaciami z komiksów i koszulkach z ulubionymi bohaterami z filmów, a na nogach zamiast markowych adidasów wolał mieć stare znoszone trampki (zawsze w fikuśnych kolorach) lub wysłużone glany. Był zawsze przygotowany na lekcje, oprócz podręczników nosił także książki do czytania na przerwach, telefonu nie używał prawie wcale, po używki nie miał zamiaru sięgać, a imprezy i dziewczyny na razie prawie wcale go nie interesowały. Jego celem była nauka, dostanie się na wymarzone studia, później zdobycie dobrej pracy, a na końcu ewentualne popracowanie nad życiem towarzyskim. W przerwie między tymi wszystkimi rzeczami była też jego ukochana gra, a to już w ogóle czyniło z Artura totalnego, stuprocentowego nerda.
W jego klasie uważano go za dziwaka, samotnika, kujona i osobę niegodną uwagi. Na początku pierwszego roku dziewczęta lgnęły do niego, chcąc się z nim zaprzyjaźnić, lecz szybko zdały sobie sprawę, że nie warto tracić czasu na takiego nudziarza. Również chłopacy, widząc, że nie uprawia on żadnego sportu, nie imprezuje i nie ma dziewczyny, odpuścili sobie. Zepchnęli go na bok, tam, gdzie jego miejsce.
A szkoda, bo Artur był naprawdę miłą i ciekawą osobą. Można z nim było porozmawiać na dziesiątki inteligentnych tematów, a gdy się go bliżej poznało, dochodziło się do wniosku, że było się głupcem myśląc, iż może on być osobą nudną. Trzeba było tylko przełamać jego nieśmiałość i introwertyczną naturę, a zyskiwało się wspaniałego, lojalnego przyjaciela. Niestety, w swoim życiu chłopak nie spotkał jeszcze nikogo takiego. Jedynym miejscem, gdzie Artur mógł poczuć się akceptowanym i lubianym, była jego gra.
Zaczęło się od tego, że pod koniec gimnazjum, przeglądając jakąś stronę, natrafił na reklamę gry online. Z ciekawości postanowił na nią kliknąć, gdyż zapowiadała się ona całkiem interesująco, i nie zawiódł się. Co prawda sama instalacja i aktualizacja gry trwała całą noc, lecz już następnego dnia po szkole mógł zacząć w nią grać. Miał do wyboru wiele klas, lecz najbardziej spodobała mu się klasa inżynierów, którą później ewoluował na strzelca. I tak spędził całe wakacje, wykonując masę questów, zabijając tysiące mobów magicznymi pistoletami, wbijając kolejne levele i poznając innych graczy. Na początku miał wątpliwości, czy to dobry pomysł tak bardzo spoufalać się z, bądź co bądź, obcymi ludźmi, lecz szybko wyrzucił tę myśl z głowy. W momencie, gdy przyjęto go do legionu, był już całkiem obeznany w grze, a także zdążył wykreować swoją internetową osobowość. W szkole był nieśmiałym, zamkniętym w sobie dziwakiem, zaś gdy siadał przed komputerem stawał się wesołym, towarzyskim, lubianym i podziwianym Strzelcem o nicku Blackarrow. Właśnie dlatego nie przejął się tym, że już po miesiącu nowa klasa go odtrąciła i że spędzi trzy lata w liceum samotnie. Świadomość, że w grze czekają na niego przyjaciele, którzy są niemal jak rodzina, podnosiła go na duchu.
W drugiej klasie coś się jednak zmieniło. W piątkowe popołudnie Artur wrócił ze szkoły, odrobił lekcje, by mieć cały weekend wolny, i jak zwykle włączył komputer, by pograć. Gdy się zalogował, od razu zobaczył komunikat, że do legionu dołączyła nowa osoba. Zaciekawiony, nacisnął na jej nick, by ją sprawdzić. Była to dziewczyna, grała bardem i była dopiero na jedenastym poziomie. Słabo, pomyślał Artur, uśmiechając się. Ciekawe dlaczego przyjęli kogoś takiego. Pewnie po znajomości…
Chwilę później na oknie czatu pojawiła się wiadomość napisana właśnie przez nową członkinię.
Darksoldier: Cześć, jestem tu nowa. Nie chciałbyś mi pomóc? :)
Blackarrow: Cześć. Z przyjemnością. Co chciałabyś wiedzieć? :)
Darksoldier: Jestem na pierwszej mapie. Problem w tym, że nie mam tu już żadnych zadań i nie wiem co robić dalej. Pomocy! >.<
- Nawet ja nie byłem taki zielony, jak zaczynałem – mruknął pod nosem Artur, czując, że nowa znajomość może okazać się całkiem zabawna.
Blackarrow: To proste. Jeśli chcesz, mogę przejść do Ciebie i trochę Cię oprowadzić, pomóc przy questach i takie tam… ;)
Darksoldier: Jesteś kochany! :*
Blackarrow: No wiem. Gdzie jesteś?
Darksoldier: Pierwsza mapa, ten taki cmentarz.
Blackarrow: Dodam Cię do grupy, łatwiej będzie Cię znaleźć. Zaraz będę :)
Darksoldier: Okok. Czekam :*
Pięć minut później Artur dołączył do swojej nowej towarzyszki. Musiał przyznać, że jej postać wygląda całkiem fajnie, i to nie tylko przez ogromny dekolt i kusą kieckę.
Darksoldier: Aleś ty słodziaśny! *-*
Artur aż się zarumienił. Przyzwyczaił się już co prawda do podobnych komplementów prawionych mu przez jego koleżanki z gry, lecz z Darksoldier znał się dopiero niecałe dziesięć minut. Chyba nigdy do końca nie da rady się oswoić z otwartością grających tu kobiet…
Blackarrow: Heh, Ty nie lepsza ;3
Darksoldier: Dzięki © To co robimy?
Blackarrow: Najpierw przeniesiemy się na drugą mapę, tam pobierzesz questy i będziemy expić :D
Darksoldier: I to mi się podoba! Prowadź! :P
Na początku Artur myślał, że będzie mu się nieco nudziło, w końcu miał już najwyższy, sześćdziesiąty piąty poziom, i moby z mapy, na której obecnie się znajdowali, nie stanowiły dla niego żadnego wyzwania, tak jednak się nie stało. Świetnie się bawił ze swoją nową znajomą, szybko znaleźli wspólny język. Na razie rozmawiali na tematy bardzo ogólne, lecz oboje czuli, że niedługo się to zmieni.
- Artur, chodź na kolację! – krzyknęła jego mama. Chłopak tak się wciągnął, że nawet nie zauważył, kiedy wróciła do domu.
- Już idę mamo!
Blackarrow: Przepraszam, ale muszę już iść. Będziesz jutro? Może znowu pogramy?
Darksoldier: Spoko. I tak całe dnie siedzę w domu, więc wiesz… Po to założyłam tu konto ;)
Blackarrow: Zatem do jutra! :*
Darksoldier: Będę czekać z niecierpliwością :*
Artur mimowolnie się uśmiechnął. Ktoś będzie na niego czekał. Ktoś inny niż jego mama. Z szerokim uśmiechem wyszedł ze swojego pokoju i udał się do kuchni, gdzie siedziała już jego rodzicielka. Na małym stole stały dwa kubki z herbatą i stosik kanapek.
- Cześć. Jak minął dzień? – zapytała, wrzucając plasterek cytryny do swojego naparu.
- W szkole nudy, no i było jak zwykle głośno. Ale za to na grze poznałem kogoś fajnego – powiedział, sięgając po jedną z kanapek i zrzucając z niej sprytnie ukryty między sałatą kawałek szynki.
- Artur, jedz mięso, chudzino – zbeształa go łagodnym tonem. – Nic dziwnego, że żadnych mięśni nie masz.
- Oj mamo, po co mi mięśnie? Ważne, że mam mózg i umiem go używać – zaśmiał się, odrywając jednak połowę wędliny i kładąc ją z powrotem na chlebie.
Jego stosunki z matką były bardzo dobre, więź między nimi była niezwykle silna. Spowodowane było to najpewniej tym, że ojciec Artura opuścił ich od razu po tym, gdy dowiedział się, że będzie miał dziecko. Jak to mówił, był za młody, by marnować życie na takie głupoty jak bachor. Tak więc mieli tylko siebie. Artur od zawsze podziwiał swoją mamę. Mimo tego, że zaszła w ciążę, opuścił ją jej ukochany, a rodzice się jej wyparli, skończyła technikum, znalazła pracę i mieszkanie i zajęła się swoim dzieckiem. Była naprawdę świetną kobietą, która poświęciła wszystko dla swego syna.
- Martwi mnie to, że tak dużo czasu spędzasz na tej swojej grze – powiedziała, zjadając drugą połowę szynki z talerza Artura.
- A co mam innego robić? Wiesz przecież, że nie imprezuję, nawet nie mam z kim wyjść.
- To też mnie martwi. W końcu taki fajny z ciebie chłopak. – Westchnęła, pocierając obolały kark. – No ale dobrze, pochwal się, kogo dziś poznałeś.
- Nazywa się Darksoldier…
- Tak jej na chrzcie dali? – zażartowała, lecz gdy zobaczyła urażoną minę swego syna, podniosła ręce w geście kapitulacji i dała mu znak, żeby kontynuował.
- Nazywa się Darksoldier i dopiero zaczyna grać. Musiałem ją dzisiaj trochę poduczyć, ale dobrze jej szło. No i jest naprawdę fajna, chyba nadajemy na tych samych falach. A, i jutro też gramy!
- Jutro powiadasz… Szkoda, bo liczyłam, że wyjdziemy gdzieś razem, w końcu dostałam wolną sobotę – powiedziała nieco smutnym tonem, po czym od razu przywołała się do porządku i uśmiechnęła się. Jej priorytetem było zapewnienie synowi szczęścia, nie mogła być samolubna. – No nic, może następnym razem będziesz wolny.
- Masz wolne? Mogłaś od razu mówić! – wykrzyknął, prawie zakrztuszając się przy tym jedzoną właśnie kanapką. Poklepał się pięścią w mostek i przełknął to, co miał w ustach. – Pewnie, że z tobą wyjdę, nie ma innej opcji. A Darksoldier zrozumie, w końcu to tylko gra.
- Takie kochane z ciebie dziecko. Niech twoi rówieśnicy z klasy żałują, że nie chcą się zadawać z takimi „nienormalnymi” ludźmi – stwierdziła, udając, że wyciera łzę, po czym oboje wybuchli śmiechem.
- To co będziemy jutro robić? – zapytał Artur, sięgając po kolejną kanapkę.
- Chciałam iść do kina, ale puszczają same durne komedie romantyczne. Proponuję więc szwendanie się po centrum handlowym w poszukiwaniu czegoś fajnego, potem obiad, oczywiście w tej nowej knajpie z indyjskim jedzeniem, a na koniec kupimy lody i obejrzymy jakiś film w domu. Co ty na to?
- Gdybyś nie była moją matką, z pewnością bym się z tobą ożenił – powiedział Artur, szczerząc się przy tym najszerzej jak potrafił. W odpowiedzi został lekko kopnięty pod stołem w piszczel.
- Oj synu, synu… Ty lepiej zacznij żyć, bo w takim tempie to ja się wnuków nie doczekam – mruknęła, odkładając swój talerz do zlewu i kończąc herbatę, która była już prawie zimna. Poczochrała włosy Artura i pogłaskała go po policzku, uśmiechając się przy tym blado. Po jej policzkach spłynęły łzy, których nie mogła już dłużej powstrzymywać.
- Mamuś, no co ty – szepnął, wstając i przytulając ją. Był od niej o głowę wyższy, mógł więc bez trudu odgrodzić ją choć na chwilę od otaczającego ją świata. – No już, nie płacz. Nie masz przecież po co.
- Ja po prostu nie chcę, żebyś był sam, jak mnie zabraknie…
- Nie mów tak – poprosił, głaszcząc ją po głowie. – Wiem, że chcesz dobrze, ale zadbaj w końcu i o siebie. Ja sobie poradzę, naprawdę.
- Jestem z ciebie dumna, Artur.
- Wiem. A teraz połóż się, odpocznij. I przestań się w końcu tak zamartwiać.
- Dobrze. I przepraszam. Dzieci nie powinny oglądać swoich rodziców w takim stanie.
- Powinnaś już wiedzieć, że nie jesteśmy standardową rodziną – powiedział, odsuwając się od niej i kładąc jej rękę na ramieniu. – Idź już, ja pozmywam po kolacji.
- Kocham cię – szepnęła, wycierając policzki, i poszła do swojego pokoju. Artur tylko westchnął, odłożył na bok resztę swojej kolacji i umył naczynia, po czym wrócił do swojej sypialni z kanapką w zębach. Pospiesznie włączył grę, a gdy się zalogował, ze zdziwieniem stwierdził, że jego nowa znajoma nadal gra.
Blackarrow: Nie sądziłem, że cię tu jeszcze zastanę :P
Darksoldier: Mogę powiedzieć to samo :P Aż tak nie mogłeś się doczekać jutrzejszego grania?
Blackarrow: Ja właśnie w tej sprawie. Jutro jednak nie mogę z tobą pograć.
Po chwili namysłu dodał jeszcze:
Blackarrow: Ale niedzielę będę miał całą wolną :)
Darksoldier: Ok, rozumiem. Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie gra…?
Blackarrow: Jasne. Po prostu mama ma wolną sobotę, a rzadko się to zdarza, i chcemy spędzić ją razem.
Darksoldier: Aww, jak słodko! W takim razie całkowicie Ci wybaczam!
Blackarrow: Nawet nie wiesz, jak mi ulżyło :) A wracając do niedzieli…
Darksoldier: Będę cała Twoja :* No i może do tego czasu wbiję jakiś sensowny lvl, to nasza gra będzie bardziej ekscytująca :D
Blackarrow: Heh, spokojnie, fajnie mi się z Tobą gra c;
Darksoldier: Miło mi to słyszeć :) Robimy dzisiaj coś jeszcze, czy musisz już iść spać?
Blackarrow: Proszę Cię. Dla mnie dzień dopiero się zaczyna XD

Skończyło się na tym, że Artur oderwał się od komputera dobrze po pierwszej, i to tylko dlatego, że jego towarzyszka była już zmęczona. Z lekkim bólem pożegnał się z nią, wylogował się z gry, wyłączył komputer i cichaczem udał się do łazienki. Postanowił, że prysznic weźmie rano, teraz umył tylko zęby, przebrał się w piżamę i poszedł spać, uprzednio zaglądając do sypialni swojej mamy. Na szczęście spała jak zabita, poprawił więc przykrywający ją koc i wrócił do siebie. Gdy położył się i zamknął oczy, zaczął wyobrażać sobie, jak też może wyglądać Darksoldier. Blondynka, ruda, czy brunetka? A może farbuje włosy na jakiś dziwny kolor? A oczy? Może nosi okulary? Albo soczewki? Jest szczupła czy wręcz przeciwnie? Ciekawe, jak była ubrana, gdy graliśmy? Artur postanowił, że w końcu dowie się tego wszystkiego. Zasnął, uśmiechając się na samą myśl pogłębienia jego nowej znajomości.





Na razie to taka próbka nowego opowiadania. Mam nadzieję, że pomysł się Wam podoba?
Tym razem nie będzie pewnie niespodziewanych zwrotów akcji (a przynajmniej nie tak dużo) jak w poprzednich opowiadaniach, gdyż sama fabuła jest dość prosta i łatwa do przewidzenia.
Niemniej jednak zachęcam do podzielenia się swoją opinią na ten temat, żebym wiedziała, jak się do tego odnosicie :)
Ps. Szykuje się też drugie opowiadanie, dość ciekawe i specyficzne... Żeby danie główne nie zostało bez deseru :3

4 komentarze:

  1. Podoba mi się, czekam na dalszy ciąg:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, czyli mam już jednego potwierdzonego czytacza. Bardzo mi miło z tego powodu :D

      Usuń
  2. Mega fajne. Mam już pewne przeczucia co do tego jak akcja się potoczy. Ogólnie twoje opowiadania mi się bardzo podobają, bo nie są takie przesłodzone. To mój pierwszy komentarz na jakimś blogu *podekscytowana*. Czekam na ciąg dalszy i oczywiście na kolejne nowe opowiadanie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jak mówiłam, fabuła jest dość prosta do odgadnięcia i pewnie Twoje przypuszczenia są dobre. No i czuję się zaszczycona, że to na moim blogu pojawił się Twój pierwszy komentarz. To takie... motywujące i w ogóle.
      A co do tego przesłodzenia, to muszę się bardzo natrudzić, żeby coś takiego napisać. Ogólnie moja przyjaciółka powiedziała mi kiedyś, że nie obejdzie się w moich opowiadaniach bez jakiejś dramy, bólu, smutki i innych takich... I chyba coś w tym jest :|
      W każdym razie dziękuję za Twój komentarz i za to, że czytasz moje opka :3

      Usuń