16 marca 1932r.
Дорогой дневник!
Przez te cholerne plecy znowu nie
mogłem się skupić na nauczaniu. Oczywiście nie obeszło się bez bicia linijką po
dłoniach, z czego wyraźnie zadowolony był mój nauczyciel. Mój ojciec specjalnie
zatrudnił kogoś, kto nie będzie się powstrzymywał przed używaniem przemocy.
Dobrze, że mam prywatne nauczanie w domu, nie wiem, czy dałbym radę tak
spokojnie znosić te wszystkie upokorzenia, mając świadomość, że patrzą na mnie
inni ludzie. Tego też nie lubię. Tych wszystkich oczu wpatrzonych we mnie,
jakby czegoś oczekujących, liczących, że się potknę i będą mogli mnie dopaść
jak wygłodniałe rekiny. Kiedyś mnie to nawet przerażało. Teraz jest mi to
obojętne, bo wiem, że i tak nic mi nie zrobią. Są na to za słabi. Szybko zginą,
nikt o nich nie usłyszy, pewnie też nikt nie zapłacze nad ich ciałami.
Ciekawe, jak to jest być dorosłym i
robić wszystkie te rzeczy, do których tak mnie szykują. Chyba nie mogę się
tego doczekać. Ostatnio coraz częściej się nad tym zastanawiam. Czy będę
wspaniałym żołnierzem, który zacznie w ekspresowym tempie piąć się po
szczeblach kariery, czy może wręcz przeciwnie, skończę tak samo jak reszta tych
nieudaczników? Ojciec oczywiście każe mi wierzyć w tę pierwszą opcję, ale co on
tam wie. On tylko zaspokaja swoje chore ambicje. Sam skończył dość marnie, więc
próbuje dodać sobie chwały mną. Czasem naprawdę chciałbym skończyć na dnie
tylko dlatego, by zobaczyć rozpacz i zawód na jego twarzy. Ale wtedy myślę
sobie, że nie warto. Lepiej stać się potężnym, by zmiażdżyć go, zniszczyć,
spojrzeć na niego z góry. Tak jak on zawsze na mnie patrzył.
Trochę mnie to męczy. Choć
właściwie powinienem napisać, że w dalszym ciągu jest to dla mnie męczące. Z
każdym dniem, tygodniem, miesiącem, rokiem coraz mniej, ale dalej męczące.
Chciałbym w ogóle przestać czuć, stać się maszyną, przestać przejmować się
pierdołami, by móc skupić się na tym, na czym powinienem. Bycie żołnierzem nie
jest takie łatwe, jak to się wydaje z opowieści. Każdy dzieciak myśli, że
wystarczy dzielnie ścisnąć broń i przeć naprzód, nie bojąc się podjąć ryzyka.
Po prostu być i bawić się w bohatera. Niestety, rzeczywistość jest inna. Mój
nauczyciel zadał mi dwa podstawowe pytania, i zadaje je do tej pory. Po
pierwsze, czy jestem gotowy oddać swoje życie dla dobra ojczyzny i wszystkiego,
co z nią związane. Po drugie, czy jestem gotowy zabrać życie dla dobra ojczyzny
i wszystkiego, co z nią związane. Zawsze odpowiadam, że to zależy, czy ojczyzna
będzie tego warta. I zawsze obrywam po łapach. Jeszcze nie udało mu się mnie
złamać, bym odpowiedział „tak” na oba te pytania. Nawet jego nudne wywody nie
pomagają. Związek Radziecki jest jak nasza własna matka, musimy go kochać,
opiekować się nim, być gotowym na poświęcenie w jego imieniu, mówi, a ja śmieję
się pod nosem, za co również mi się dostaje. Ale jak ja mam zareagować? Kiwać
głową z wielkimi z zachwytu oczami i z szerokim uśmiechem chłonąć wszystkie te
bzdury? Nie jestem taki. Mam swój rozum i potrafię samodzielnie myśleć. Ciocia
mówi, że to mnie zgubi, i że powinienem nauczyć się nad tym panować. Że jeśli
chcę zostać kimś w tym świecie, muszę wtopić się w tłum pod pewnymi względami.
Oni nie lubią indywidualistów, mówi. A ja jej wierzę. Nie potrafię po prostu
porzucić swojej dumy i ugiąć się. Może z wiekiem się tego nauczę. A może wręcz
przeciwnie, do końca pozostanę sobą?
Jest jeszcze coś, co zawsze mnie
denerwuje. To całe gadanie o tym, że wszyscy są równi. To bzdura. W życiu nie
uznam się za równemu komuś, kto kompletnie pozbawiony jest wszelakich ambicji,
planów, możliwości. A taka jest właśnie większa część dzisiejszej młodzieży.
Nie raz ich widziałem. Tych tak zwanych moich rówieśników. Są żałośni. Jestem
od nich sto, nie, tysiąc razy lepszy. Podczas gdy oni jak gdyby nigdy nic bawią
się i trwonią czas, ja rozwijam się, pnę się do góry. Nie chcę stać w miejscu. Zdaję
sobie sprawę, że tę postawę wbił mi do głowy mój ojciec, i szczerze jej
nienawidzę, ale wiem, że dzięki temu uda mi się osiągnąć znacznie więcej, i że
wszyscy ci, którymi gardzę, będą kiedyś podlegać moim rozkazom. A wiadomo, że wtedy nikt mi się nie sprzeciwi, i że zawsze
będzie tak, jak ja chcę. Jeszcze nie do końca wiem, co to oznacza, ale jedno
jest pewne. Władza to ogromne możliwości. A ja chcę się przekonać, jak to jest
je mieć.
No cóż, tym razem też nie wyszło jakoś super długaśnie, ale mam nadzieję, że nie gniewacie się aż tak bardzo. Chyba musicie się przyzwyczaić, że notki Pamiętnika będą do przeczytania w dwie minuty... :/
Mam też nadzieję, że nie ma w tym rozdziale żadnych rażących błędów czy literówek, bo nie mam jakoś siły na kolejne sprawdzanie tekstu, a chcę wstawić ten rozdział skoro go już wyskrobałam...
"(...) znowu nie mogłem się skupić na nauczaniu." - naucza się kogoś, więc powinno być raczej "na nauce". Lepiej i logiczniej by brzmiało. :)
OdpowiedzUsuńWięcej błędów nie dostrzegam, ale też nie chce mi się szukać. ;)
No nic. Zobaczy się, jak to się rozwinie.
Przy okazji dziękuję serdecznie za takie zainteresowanie moim blogiem. Nigdy bym nie pomyślała, że ktoś będzie w stanie przeczytać 3/5 tego bloga w tak szybkim tempie. Czyli rzeczywiście chyba nie piszę tak źle. :) Swoją drogą, odpowiedziałam tam na twój kolejny komentarz.
Pozdrawiam.
~Arco Iris
Racja, rzeczywiście logiczniej to brzmi. Już poprawiłam, dziękuję za uwagę :)
UsuńNo i nie musisz dziękować, jak jest dobry blog, to wiadomo, że się go czyta. W sumie dobrnęłabym dalej, gdyby nie przerwy na pisanie, oglądanie i masa innych rzeczy, także nazwijmy moje tempo średnim. No i nie piszesz źle, wręcz przeciwnie. Chyba niepotrzebnie się martwisz c:
Niemniej dzięki jeszcze raz. Jako osoba, która ma raptem dwóch czytelników naprawdę się cieszę z każdej opinii. :)
UsuńLiczę, że zdołasz kiedyś ogarnąć całość. I może polubisz Clive'a, bo on wcale nie jest taki zły. Ba! On w sobie nie ma w zasadzie nic złego. :)
~Arco Iris
Ogarnę na pewno, tylko jeszcze nie wiem kiedy. Mam nadzieję, że już niedługo. No i wiesz, rozdziałów jeszcze dużo, więc może się przekonam do Clive'a. Na razie zaczynam go jako tako tolerować, być może dlatego, że wiem, iż kryminalisty to już z niego nie będzie :)
UsuńPs. Na serio masz tylko dwóch czytelników? Nawet ja mam więcej (chociaż czasami naprawdę sama nie wiem dlaczego) XD
Tak, tylko dwie czytelniczki.:) Ba! Tego drugiego bloga czyta tylko jedna.
UsuńDziękuję za komentarz.
W takim razie zapraszam na drugiego bloga:
http://podpisane-ty-wiesz-kto.blog.pl/
Tu jest aż pięcioro różnych bohaterów, więc napewo zdołasz kogoś nie polubić. :D
Należy czytać normalnie, od początku, po kolei, jak każdego innego bloga. Bo każdy rozdział z perspektywy pięciu różnych osób, to dla ludzi zagadka i nie wiedzą, jak się za to zabrać. :)
~Arco Iris
Tak, widziałam już tego bloga, mam go nawet w zakładkach, żeby później nie mieć problemu z szukaniem i wgl. Ciekawi mnie, co tam się wydarzy, ale pewnie dopiero wieczorem do niego siądę... W każdym razie cieszę się, że mogłam powiększy grono czytelników Twojej twórczości :)
UsuńNo co tym, Tęczo, drugiego czyta też Babi i Lex (widziałam ostatnio jej komentarze).
UsuńCornoctis, wybacz, że tu tam spamuję, komentarz dam pod trzecim wpisem, bo już ogarnęłam Pamiętniczek i wiem mniej więcej, co i jak :)
Super się czyta, nie mogę się doczekać dalszej części :D
OdpowiedzUsuń