Jak według społeczeństwa wygląda
normalny, przeciętny nastolatek? Markowe ciuchy, modna fryzura, najnowszy
telefon, setki znajomych, imprezy, alkohol… A to tylko niektóre z wytycznych
wskazujących, że młody osobnik do tej właśnie grupy się zalicza. Lecz co z
wyjątkami, które, jak wiadomo, znajdują się w każdej społeczności? Co z tymi,
którzy, mimo swego wieku, odstają od rówieśników? Otóż osoby takie są spychane
na margines, nie brane są pod uwagę, patrzy się na nich z drwiną w oku. Niby
są, ale ich nie ma.
Takim właśnie osobnikiem był Artur
Walczak, lat siedemnaście. Uczęszczał on do liceum, do klasy z rozszerzoną
historią, WOS-em i językiem polskim. Był wysoki i chudy, typowy szczypior bez
mięśni. Miał dłuższe, kasztanowe włosy w wiecznym nieładzie, ogromne piwne
oczy, a jego mimika ograniczała się do ciągłej powagi, lekkiego uśmiechu
i grymasu złości bądź niezadowolenia. Ubierał się też inaczej niż nakazuje
młodzieżowy trend. Zamiast rurek opinających pośladki wolał luźniejsze jeansy
lub bojówki, najlepiej czuł się w workowatych bluzach z postaciami z komiksów i
koszulkach z ulubionymi bohaterami z filmów, a na nogach zamiast markowych
adidasów wolał mieć stare znoszone trampki (zawsze w fikuśnych kolorach) lub
wysłużone glany. Był zawsze przygotowany na lekcje, oprócz podręczników nosił
także książki do czytania na przerwach, telefonu nie używał prawie wcale, po
używki nie miał zamiaru sięgać, a imprezy i dziewczyny na razie prawie wcale go
nie interesowały. Jego celem była nauka, dostanie się na wymarzone studia,
później zdobycie dobrej pracy, a na końcu ewentualne popracowanie nad życiem
towarzyskim. W przerwie między tymi wszystkimi rzeczami była też jego
ukochana gra, a to już w ogóle czyniło z Artura totalnego, stuprocentowego
nerda.
W jego klasie uważano go za dziwaka,
samotnika, kujona i osobę niegodną uwagi. Na początku pierwszego roku
dziewczęta lgnęły do niego, chcąc się z nim zaprzyjaźnić, lecz szybko zdały
sobie sprawę, że nie warto tracić czasu na takiego nudziarza. Również chłopacy,
widząc, że nie uprawia on żadnego sportu, nie imprezuje i nie ma dziewczyny,
odpuścili sobie. Zepchnęli go na bok, tam, gdzie jego miejsce.
A szkoda, bo Artur był naprawdę miłą i
ciekawą osobą. Można z nim było porozmawiać na dziesiątki inteligentnych
tematów, a gdy się go bliżej poznało, dochodziło się do wniosku, że było się
głupcem myśląc, iż może on być osobą nudną. Trzeba było tylko przełamać jego
nieśmiałość i introwertyczną naturę, a zyskiwało się wspaniałego, lojalnego
przyjaciela. Niestety, w swoim życiu chłopak nie spotkał jeszcze nikogo
takiego. Jedynym miejscem, gdzie Artur mógł poczuć się akceptowanym i lubianym,
była jego gra.
Zaczęło się od tego, że pod koniec
gimnazjum, przeglądając jakąś stronę, natrafił na reklamę gry online. Z
ciekawości postanowił na nią kliknąć, gdyż zapowiadała się ona całkiem
interesująco, i nie zawiódł się. Co prawda sama instalacja i aktualizacja gry
trwała całą noc, lecz już następnego dnia po szkole mógł zacząć w nią grać.
Miał do wyboru wiele klas, lecz najbardziej spodobała mu się klasa inżynierów,
którą później ewoluował na strzelca. I tak spędził całe wakacje, wykonując masę
questów, zabijając tysiące mobów magicznymi pistoletami, wbijając kolejne
levele i poznając innych graczy. Na początku miał wątpliwości, czy to dobry pomysł
tak bardzo spoufalać się z, bądź co bądź, obcymi ludźmi, lecz szybko wyrzucił
tę myśl z głowy. W momencie, gdy przyjęto go do legionu, był już całkiem
obeznany w grze, a także zdążył wykreować swoją internetową osobowość.
W szkole był nieśmiałym, zamkniętym w sobie dziwakiem, zaś gdy siadał
przed komputerem stawał się wesołym, towarzyskim, lubianym i podziwianym
Strzelcem o nicku Blackarrow. Właśnie dlatego nie przejął się tym, że już po
miesiącu nowa klasa go odtrąciła i że spędzi trzy lata w liceum samotnie.
Świadomość, że w grze czekają na niego przyjaciele, którzy są niemal jak rodzina, podnosiła go na duchu.
W drugiej klasie coś się jednak
zmieniło. W piątkowe popołudnie Artur wrócił ze szkoły, odrobił lekcje, by mieć
cały weekend wolny, i jak zwykle włączył komputer, by pograć. Gdy się
zalogował, od razu zobaczył komunikat, że do legionu dołączyła nowa osoba.
Zaciekawiony, nacisnął na jej nick, by ją sprawdzić. Była to dziewczyna, grała
bardem i była dopiero na jedenastym poziomie. Słabo, pomyślał Artur, uśmiechając się. Ciekawe dlaczego przyjęli kogoś takiego. Pewnie po znajomości…
Chwilę później na oknie czatu pojawiła
się wiadomość napisana właśnie przez nową członkinię.
Darksoldier:
Cześć, jestem tu
nowa. Nie chciałbyś mi pomóc? :)
Blackarrow:
Cześć. Z
przyjemnością. Co chciałabyś wiedzieć? :)
Darksoldier:
Jestem na pierwszej
mapie. Problem w tym, że nie mam tu już żadnych zadań i nie wiem co robić
dalej. Pomocy! >.<
- Nawet ja nie byłem taki zielony, jak
zaczynałem – mruknął pod nosem Artur, czując, że nowa znajomość może okazać się
całkiem zabawna.
Blackarrow:
To proste. Jeśli
chcesz, mogę przejść do Ciebie i trochę Cię oprowadzić, pomóc przy questach i
takie tam… ;)
Darksoldier:
Jesteś kochany! :*
Blackarrow:
No wiem. Gdzie
jesteś?
Darksoldier:
Pierwsza mapa, ten
taki cmentarz.
Blackarrow:
Dodam Cię do grupy,
łatwiej będzie Cię znaleźć. Zaraz będę :)
Darksoldier:
Okok. Czekam :*
Pięć minut później Artur dołączył do
swojej nowej towarzyszki. Musiał przyznać, że jej postać wygląda całkiem
fajnie, i to nie tylko przez ogromny dekolt i kusą kieckę.
Darksoldier:
Aleś ty słodziaśny!
*-*
Artur aż się zarumienił. Przyzwyczaił
się już co prawda do podobnych komplementów prawionych mu przez jego koleżanki
z gry, lecz z Darksoldier znał się dopiero niecałe dziesięć minut. Chyba nigdy
do końca nie da rady się oswoić z otwartością grających tu kobiet…
Blackarrow:
Heh, Ty nie lepsza ;3
Darksoldier:
Dzięki © To co robimy?
Blackarrow:
Najpierw przeniesiemy
się na drugą mapę, tam pobierzesz questy i będziemy expić :D
Darksoldier:
I to mi się podoba!
Prowadź! :P
Na początku Artur myślał, że będzie mu
się nieco nudziło, w końcu miał już najwyższy, sześćdziesiąty piąty poziom, i
moby z mapy, na której obecnie się znajdowali, nie stanowiły dla niego żadnego
wyzwania, tak jednak się nie stało. Świetnie się bawił ze swoją nową znajomą,
szybko znaleźli wspólny język. Na razie rozmawiali na tematy bardzo ogólne,
lecz oboje czuli, że niedługo się to zmieni.
- Artur, chodź na kolację! – krzyknęła
jego mama. Chłopak tak się wciągnął, że nawet nie zauważył, kiedy wróciła do domu.
- Już idę mamo!
Blackarrow:
Przepraszam, ale
muszę już iść. Będziesz jutro? Może znowu pogramy?
Darksoldier:
Spoko. I tak całe
dnie siedzę w domu, więc wiesz… Po to założyłam tu konto ;)
Blackarrow:
Zatem do jutra! :*
Darksoldier:
Będę czekać z niecierpliwością
:*
Artur mimowolnie się uśmiechnął. Ktoś
będzie na niego czekał. Ktoś inny niż jego mama. Z szerokim uśmiechem wyszedł
ze swojego pokoju i udał się do kuchni, gdzie siedziała już jego rodzicielka.
Na małym stole stały dwa kubki z herbatą i stosik kanapek.
- Cześć. Jak minął dzień? – zapytała,
wrzucając plasterek cytryny do swojego naparu.
- W szkole nudy, no i było jak zwykle
głośno. Ale za to na grze poznałem kogoś fajnego – powiedział, sięgając po
jedną z kanapek i zrzucając z niej sprytnie ukryty między sałatą kawałek
szynki.
- Artur, jedz mięso, chudzino –
zbeształa go łagodnym tonem. – Nic dziwnego, że żadnych mięśni nie masz.
- Oj mamo, po co mi mięśnie? Ważne, że
mam mózg i umiem go używać – zaśmiał się, odrywając jednak połowę wędliny i kładąc
ją z powrotem na chlebie.
Jego stosunki z matką były bardzo
dobre, więź między nimi była niezwykle silna. Spowodowane było to najpewniej
tym, że ojciec Artura opuścił ich od razu po tym, gdy dowiedział się, że będzie
miał dziecko. Jak to mówił, był za młody, by marnować życie na takie głupoty
jak bachor. Tak więc mieli tylko siebie. Artur od zawsze podziwiał swoją mamę.
Mimo tego, że zaszła w ciążę, opuścił ją jej ukochany, a rodzice się jej
wyparli, skończyła technikum, znalazła pracę i mieszkanie i zajęła się swoim
dzieckiem. Była naprawdę świetną kobietą, która poświęciła wszystko dla swego
syna.
- Martwi mnie to, że tak dużo czasu
spędzasz na tej swojej grze – powiedziała, zjadając drugą połowę szynki z
talerza Artura.
- A co mam innego robić? Wiesz
przecież, że nie imprezuję, nawet nie mam z kim wyjść.
- To też mnie martwi. W końcu taki
fajny z ciebie chłopak. – Westchnęła, pocierając obolały kark. – No ale dobrze,
pochwal się, kogo dziś poznałeś.
- Nazywa się Darksoldier…
- Tak jej na chrzcie dali? –
zażartowała, lecz gdy zobaczyła urażoną minę swego syna, podniosła ręce w
geście kapitulacji i dała mu znak, żeby kontynuował.
- Nazywa się Darksoldier i dopiero
zaczyna grać. Musiałem ją dzisiaj trochę poduczyć, ale dobrze jej szło. No i
jest naprawdę fajna, chyba nadajemy na tych samych falach. A, i jutro też
gramy!
- Jutro powiadasz… Szkoda, bo
liczyłam, że wyjdziemy gdzieś razem, w końcu dostałam wolną sobotę –
powiedziała nieco smutnym tonem, po czym od razu przywołała się do porządku i
uśmiechnęła się. Jej priorytetem było zapewnienie synowi szczęścia, nie mogła
być samolubna. – No nic, może następnym razem będziesz wolny.
- Masz wolne? Mogłaś od razu mówić! –
wykrzyknął, prawie zakrztuszając się przy tym jedzoną właśnie kanapką. Poklepał
się pięścią w mostek i przełknął to, co miał w ustach. – Pewnie, że z tobą
wyjdę, nie ma innej opcji. A Darksoldier zrozumie, w końcu to tylko gra.
- Takie kochane z ciebie dziecko.
Niech twoi rówieśnicy z klasy żałują, że nie chcą się zadawać z takimi „nienormalnymi”
ludźmi – stwierdziła, udając, że wyciera łzę, po czym oboje wybuchli śmiechem.
- To co będziemy jutro robić? –
zapytał Artur, sięgając po kolejną kanapkę.
- Chciałam iść do kina, ale puszczają
same durne komedie romantyczne. Proponuję więc szwendanie się po centrum
handlowym w poszukiwaniu czegoś fajnego, potem obiad, oczywiście w tej nowej
knajpie z indyjskim jedzeniem, a na koniec kupimy lody i obejrzymy jakiś film w
domu. Co ty na to?
- Gdybyś nie była moją matką, z
pewnością bym się z tobą ożenił – powiedział Artur, szczerząc się przy tym
najszerzej jak potrafił. W odpowiedzi został lekko kopnięty pod stołem w
piszczel.
- Oj synu, synu… Ty lepiej zacznij
żyć, bo w takim tempie to ja się wnuków nie doczekam – mruknęła, odkładając
swój talerz do zlewu i kończąc herbatę, która była już prawie zimna.
Poczochrała włosy Artura i pogłaskała go po policzku, uśmiechając się przy tym
blado. Po jej policzkach spłynęły łzy, których nie mogła już dłużej
powstrzymywać.
- Mamuś, no co ty – szepnął, wstając i
przytulając ją. Był od niej o głowę wyższy, mógł więc bez trudu odgrodzić ją
choć na chwilę od otaczającego ją świata. – No już, nie płacz. Nie masz
przecież po co.
- Ja po prostu nie chcę, żebyś był
sam, jak mnie zabraknie…
- Nie mów tak – poprosił, głaszcząc ją
po głowie. – Wiem, że chcesz dobrze, ale zadbaj w końcu i o siebie. Ja sobie
poradzę, naprawdę.
- Jestem z ciebie dumna, Artur.
- Wiem. A teraz połóż się, odpocznij.
I przestań się w końcu tak zamartwiać.
- Dobrze. I przepraszam. Dzieci nie
powinny oglądać swoich rodziców w takim stanie.
- Powinnaś już wiedzieć, że nie
jesteśmy standardową rodziną – powiedział, odsuwając się od niej i kładąc jej
rękę na ramieniu. – Idź już, ja pozmywam po kolacji.
- Kocham cię – szepnęła, wycierając policzki, i poszła do swojego pokoju. Artur tylko westchnął, odłożył na bok resztę
swojej kolacji i umył naczynia, po czym wrócił do swojej sypialni z kanapką w
zębach. Pospiesznie włączył grę, a gdy się zalogował, ze zdziwieniem
stwierdził, że jego nowa znajoma nadal gra.
Blackarrow:
Nie sądziłem, że cię
tu jeszcze zastanę :P
Darksoldier:
Mogę powiedzieć to
samo :P Aż tak nie mogłeś się doczekać jutrzejszego grania?
Blackarrow:
Ja właśnie w tej
sprawie. Jutro jednak nie mogę z tobą pograć.
Po chwili namysłu dodał jeszcze:
Blackarrow:
Ale niedzielę będę
miał całą wolną :)
Darksoldier:
Ok, rozumiem. Mam
nadzieję, że wszystko u Ciebie gra…?
Blackarrow:
Jasne. Po prostu mama
ma wolną sobotę, a rzadko się to zdarza, i chcemy spędzić ją razem.
Darksoldier:
Aww, jak słodko! W
takim razie całkowicie Ci wybaczam!
Blackarrow:
Nawet nie wiesz, jak
mi ulżyło :) A wracając do niedzieli…
Darksoldier:
Będę cała Twoja :* No
i może do tego czasu wbiję jakiś sensowny lvl, to nasza gra będzie bardziej
ekscytująca :D
Blackarrow:
Heh, spokojnie,
fajnie mi się z Tobą gra c;
Darksoldier:
Miło mi to słyszeć :)
Robimy dzisiaj coś jeszcze, czy musisz już iść spać?
Blackarrow:
Proszę Cię. Dla mnie
dzień dopiero się zaczyna XD
Skończyło się na tym, że Artur oderwał
się od komputera dobrze po pierwszej, i to tylko dlatego, że jego towarzyszka
była już zmęczona. Z lekkim bólem pożegnał się z nią, wylogował się z gry,
wyłączył komputer i cichaczem udał się do łazienki. Postanowił, że prysznic
weźmie rano, teraz umył tylko zęby, przebrał się w piżamę i poszedł spać,
uprzednio zaglądając do sypialni swojej mamy. Na szczęście spała jak zabita,
poprawił więc przykrywający ją koc i wrócił do siebie. Gdy położył się i
zamknął oczy, zaczął wyobrażać sobie, jak też może wyglądać Darksoldier. Blondynka,
ruda, czy brunetka? A może farbuje włosy na jakiś dziwny kolor? A oczy? Może
nosi okulary? Albo soczewki? Jest szczupła czy wręcz przeciwnie? Ciekawe, jak
była ubrana, gdy graliśmy? Artur postanowił, że w końcu dowie się tego
wszystkiego. Zasnął, uśmiechając się na samą myśl pogłębienia jego nowej
znajomości.
Na razie to taka próbka nowego opowiadania. Mam nadzieję, że pomysł się Wam podoba?
Tym razem nie będzie pewnie niespodziewanych zwrotów akcji (a przynajmniej nie tak dużo) jak w poprzednich opowiadaniach, gdyż sama fabuła jest dość prosta i łatwa do przewidzenia.
Niemniej jednak zachęcam do podzielenia się swoją opinią na ten temat, żebym wiedziała, jak się do tego odnosicie :)
Ps. Szykuje się też drugie opowiadanie, dość ciekawe i specyficzne... Żeby danie główne nie zostało bez deseru :3
Podoba mi się, czekam na dalszy ciąg:-)
OdpowiedzUsuńOk, czyli mam już jednego potwierdzonego czytacza. Bardzo mi miło z tego powodu :D
UsuńMega fajne. Mam już pewne przeczucia co do tego jak akcja się potoczy. Ogólnie twoje opowiadania mi się bardzo podobają, bo nie są takie przesłodzone. To mój pierwszy komentarz na jakimś blogu *podekscytowana*. Czekam na ciąg dalszy i oczywiście na kolejne nowe opowiadanie. :)
OdpowiedzUsuńTak, jak mówiłam, fabuła jest dość prosta do odgadnięcia i pewnie Twoje przypuszczenia są dobre. No i czuję się zaszczycona, że to na moim blogu pojawił się Twój pierwszy komentarz. To takie... motywujące i w ogóle.
UsuńA co do tego przesłodzenia, to muszę się bardzo natrudzić, żeby coś takiego napisać. Ogólnie moja przyjaciółka powiedziała mi kiedyś, że nie obejdzie się w moich opowiadaniach bez jakiejś dramy, bólu, smutki i innych takich... I chyba coś w tym jest :|
W każdym razie dziękuję za Twój komentarz i za to, że czytasz moje opka :3