Gdy otworzyłem oczy, słońce było już w połowie swojej drogi po
nieboskłonie. Usiadłem powoli, rozmasowując obolałe ramiona i próbując
uporządkować myśli chaotycznie krążące w mojej głowie. Przez chwilę łudziłem
się, że to wszystko było tylko snem, że śmierć pani Zofii tak naprawdę nie
miała miejsca. Niestety, wyraźne i dokładne obrazy co i rusz przemykające pod
zamkniętymi powiekami utwierdziły mnie w przekonaniu, że to wszystko stało
się naprawdę. A co najważniejsze, to przeze mnie ta sytuacja miała miejsce.
Przez mój egoizm zginęła niewinna osoba.
- Obudziłeś się już… - mruknął Iwan, wchodząc do sypialni. Skrzyżował ręce
na piersiach i spojrzał na mnie.
- Ja… będę robił wszystko. Tylko proszę… Nie rób tego więcej.
- To zależy tylko i wyłącznie od ciebie.
- Nie mów tak…
- Ale to prawda – powiedział, siadając obok mnie. Delikatnie starł łzy z
moich policzków i odgarnął włosy z mojego czoła. Spojrzałem na niego,
zdezorientowany. – Jesteś taki delikatny, czuły… Jak to jest?
- Co…?
- Jak to jest czuć wyrzuty sumienia?
- To bolesne uczucie. Często zabija. Ale dzięki niemu pozostaje się
człowiekiem – szepnąłem, spuszczając wzrok.
- Ładnie powiedziane – skwitował, składając na moich wargach krótki
pocałunek. – Odpoczywaj. Jutro wszystko wróci do normalności.
Gdy zostałem sam, wtuliłem się w poduszki i zacząłem przeraźliwie szlochać.
Mój głos tłumiła pościel, ale i tak wiedziałem, że Iwan mnie słyszy. Nie dbałem
o to. Liczyło się tylko to, że w końcu mogę sobie choć trochę ulżyć.
* * *
Tak, jak powiedział Iwan, wszystko wróciło do tego, co nazywał normą. Dla
mnie były to jednak puste, dłużące się godziny przepełnione rozpaczą. Poczucie
winy towarzyszyło mi na każdym kroku. Jedynym plusem było to, że Braginski ani
razu się do mnie nie dobierał. Wiedziałem bowiem, że moje nieposłuszeństwo
będzie surowo karane, a drugiej takiej sytuacji chyba bym nie przeżył.
Mój spokój trwał cztery dni. W tym czasie nieco uporządkowałem swoje myśli,
stałem się stabilniejszy emocjonalnie. Nawet codzienne zajęcia zaczęły sprawiać
mi z powrotem przyjemność.
- Widzę, że już z tobą lepiej – zagadnął Iwan, siadając obok mnie na
kanapie.
Nic nie odpowiedziałem. W dalszym ciągu nie mogłem pogodzić się z myślą, iż
jest on aż takim potworem. Czasami naprawdę miałem przeczucie, że nie jest jak
inni. Okazał się być gorszy.
- Odezwij się do mnie.
- Nie mamy o czym rozmawiać – warknąłem, wstając.
- Zapewniam cię, że mamy – powiedział najspokojniej, jak potrafił. Postukał
palcem w tapicerkę, dając mi tym samym do zrozumienia, że mam z powrotem
usiąść. Zrobiłem to, jednak bez przekonania. – No więc? Jak twoje samopoczucie?
- Lepiej – burknąłem, krzyżując ręce na piersiach.
- Mam nadzieję, że zrozumiałeś coś przez ten czas?
- Tak.
- Można wiedzieć co? – nie dawał za wygraną.
- Że jesteś świrem. Tak, jak myślałem.
- Nikt, kto jest u władzy, nie może być do końca normalny. Taka kolej
rzeczy – zaśmiał się. Wziął w dwa palce kosmyk moich włosów, po czym przysunął
do niego twarz i odetchnął głęboko. – Mówiłem ci już, że obłędnie pachniesz?
- Daj spokój – wykrztusiłem, czerwieniąc się. Moje ciało nie drgnęło
jednak, bojąc się, że skończy się to tak jak ostatnio.
- I do tego jesteś taki uroczy, gdy się rumienisz – wyszeptał, drażniąc
przy tym płatek mojego ucha. Sapnąłem cicho, zaskoczony. – Aż ma się ochotę
zerżnąć cię tu i teraz.
- Ale ty chyba nie… - jęknąłem. Moje serce tłukło się boleśnie w klatce
piersiowej, tylko potęgując narastający we mnie lęk.
- Nie, spokojnie. Od tego mamy łóżko.
Po tych słowach Iwan wstał i jak gdyby nigdy nic przerzucił mnie sobie
przez ramię. Ruszył w kierunku sypialni, wolną ręką przesuwając po moich
pośladkach.
- Iwan, ty idioto! Postaw mnie na ziemi!
- A co? Chcesz mi uciec?
- Ja… Ja po prostu umiem chodzić, jasne? – odpowiedziałem tonem dającym do
zrozumienia, że nie będę stawiał zbyt dużego oporu. Nie po tym, co wydarzyło
się kilka dni temu.
- Czyli co? Będziesz dziś grzecznym chłopcem? – zapytał kpiąco, rzucając
mnie na łóżko i nachylając się nade mną. Musnął czubkiem nosa moją szyję.
- Nie myśl, że robię to, bo mam na to ochotę.
- A szkoda. Już sama myśl, że przejmujesz inicjatywę jest podniecająca…
Muszę wymyślić sposób, żeby cię do tego przekonać.
- Nie bądź śmieszny – warknąłem. – To nigdy nie…
- Skąd ta pewność? – przerwał mi, wsuwając jednocześnie dłonie za moją
koszulkę. Przybliżył się do mnie jeszcze bardziej i pocałował namiętnie w usta,
torując sobie językiem drogę do ich wnętrza.
- Czy to nie… nie może poczekać? – wydyszałem, gdy oderwał się ode mnie i
zajął się zdejmowaniem ze mnie ubrań. Zamiast odpowiedzieć, odrzucił wszystko
to, co miałem na sobie na ziemię i wziął mojego penisa do ust. – Nie, przestań!
– krzyknąłem.
Chwilę później zostałem zmuszony do ssania palców Iwana, co w połączeniu z
czynnościami które wykonywał sprawiało mi dużą przyjemność. Nie, nie mogę się
tak czuć, pomyślałem zrozpaczony, lecz myśl ta zniknęła pod wpływem jego
palców, którymi we mnie wszedł. Zacisnąłem dłonie na pościeli, próbując
zignorować to, jak dziwnie się czułem. – Ja… To jest takie…
- Bez tego będzie bolało – powiedział i łapczywie oblizał wargi. Spod
przymrużonych powiek widziałem, jak jeszcze bardziej rozchyla moje nogi, by po
chwili wsunąć we mnie swój twardy, wilgotny członek. Zagryzłem wargę, starając
się powstrzymać wypływające z moich oczu łzy. Gdy poczułem w miejscu, gdzie
płynęły język Iwana, zadrżałem i spojrzałem na niego. Jego fiołkowe oczy
wydawały się dziwnie troskliwe.
- I na co się gapisz? – wydyszałem z największą porcją złości, na jaką było
mnie w tej chwili stać.
- Na ciebie – odpowiedział obojętnie i zaczął się we mnie poruszać. Czułem,
że to będzie długa noc.
Ze snu wyrwał mnie potężny grzmot, któremu towarzyszył
oślepiający błysk. Podniosłem głowę, zaciekawiony. Lubiłem burzę. Wbrew pozorom
kojarzyła mi się ona ze spokojem. Głośne stukanie kropel deszczu o szybę
zdawało się szeptać do mnie, bym podszedł bliżej. Odrzuciłem na bok kołdrę i
wstałem, krzywiąc się z bólu. Te kilka kroków, które zrobiłem, okazały się być
nie lada wysiłkiem, lecz warto było. Z chwilą, gdy oparłem się na łokciach o
parapet, nocne niebo przeszyła kolejna błyskawica, zdobiąc je jasnymi, ostrymi
nitkami.
Cichy szelest za moimi plecami wyrwał mnie z zamyślenia.
Domyśliłem się, że to Iwan, niemniej jednak zdziwiłem się, że spał tu ze mną. Odwróciłem się, starając
się sprawiać tym sobie jak najmniej cierpienia. Gdy kolejny błysk oświetlił
pokój, ujrzałem parę uważnie wpatrujących się we mnie oczu. Było w nich widać
smutek i przygnębienie skryte za zasłoną utkaną z obojętności. Westchnąłem
cicho i ostrożnie wróciłem do łóżka, kładąc się obok Rosjanina. Nagle poczułem,
że przytula się do mojej piersi, mocno obejmując mnie w pasie.
- O co chodzi? – wyszeptałem niepewnie.
- O nic. Po prostu pozwól mi tak leżeć.
- Czyżbyś bał się burzy? – zaśmiałem się. W odpowiedzi
ugryzł mój sutek, skutecznie mnie uciszając.
Nie wiedząc, jak zareagować na tę sytuację, zacząłem
instynktownie głaskać go po włosach. Były gęste i miękkie, przypominały mi w
dotyku dmuchawce każdego lata zdobiące najmniejsze kawałki terenu wokół dworku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz