Menu

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Muzycy, część 2

            - Fajnie dzisiaj grałeś – stwierdził Arek, zaglądając do pokoju swojego brata, który leżał na łóżku z zamkniętymi oczami.
            - Ty też. A teraz daj mi spokój. Jestem zmęczony.
            - Jak zawsze – jęknął, podchodząc do niego. Usiadł na skraju łóżka i pogłaskał go po policzku, próbując w ten sposób zwrócić na siebie jego uwagę. Podziałało.
            - Mówiłem ci już, że nie mam na to ochoty.
       - I tak za każdym razem. Kiedy ostatnio się ze mną kochałeś? – zapytał nieco płaczliwie.
            - Arek, to nie jest normalne… Jesteśmy braćmi!
            - Przecież wiem, że ci się to podoba. Poza tym nie zapłodnię cię, nic się nie stanie.
            - Nie o to chodzi.     
            - A o co?
            - Posłuchaj… To był błąd, że wtedy ci uległem. Gdybym wtedy był dość silny, żeby ci odmówić…           
            - To co? – przerwał mu. – To naprawdę nic dla ciebie nie znaczy? Ja dla ciebie nic nie znaczę?
            - Przecież wiesz, że tak nie jest.
            - W takim razie mi to udowodnij. Udowodnij, że nie jestem dla ciebie nikim.
            Dawid zamknął oczy, zawiedziony przebiegiem tej rozmowy. Czuł się zapędzony w kozi róg. Gdy poczuł na swoich ustach pocałunek, powoli rozchylił wargi. Wahał się, jak za każdym razem, ale czuł, że nie ma innego wyjścia. Arek złapał go w swoje sidła, nie pozwalając się z nich uwolnić. Sam nie wiedział, co jest gorsze. Świadomość, że jest od niego tak bardzo uzależniony, czy że dzieli łoże z rodzonym bratem.
            Tej nocy kochali się jeszcze mocniej, niż zwykle. Było im dobrze, lecz wiedzieli, że w końcu ich szczęście będzie musiało się po prostu skończyć.
* * *
          - Halo? – rzucił do słuchawki Dawid. Po nieprzespanej nocy był nieziemsko zmęczony, sączył mocną kawę, która jednak niewiele pomagała. – Tak, przy telefonie… Jak to? Nie wiem, o czym pan mówi… Spotkać się? Kiedy i gdzie?... Dobrze, niech będzie. Do zobaczenia. – Rozłączył się i nerwowym ruchem potarł skronie. Mężczyzna, który do niego zadzwonił, mówił coś o jakichś zdjęciach, informacjach… Dawid nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć. Nie byli jakimiś sławnymi osobami, komu zależałoby na zniszczeniu jego reputacji? Zerwał się z krzesła i wyszedł na balkon. Zapalił papierosa i trzęsącymi się z nerwów dłońmi unosił go raz po raz do ust, zaciągając się mocno. Spojrzał na zegarek; dochodziła dziewiąta. Za cztery godziny wszystko miało się wyjaśnić.
            - Dawid? Gdzie jesteś? – usłyszał senne wołanie. Wychylił się, szukając wzrokiem swojego brata.
            - Na balkonie – powiedział. Z pomiędzy jego warg uleciały resztki dymu.
            - Coś się stało? Martwi cię coś? – zapytał Arek. Od razu go przejrzał. Widział po jego minie i zachowaniu, że coś jest na rzeczy.
            - Nic takiego. Dostałem dzisiaj dość dziwny telefon, to wszystko.
            - Nic takiego, co? – mruknął, wieszając się na jego ramieniu. – Przecież widzę, że to nie był zwykły „dziwny telefon”. Dawid, mi możesz powiedzieć.
            - Jak mówię, że to nic takiego, to tak jest! Koniec tematu – krzyknął, odpychając od siebie brata i idąc z powrotem do kuchni. Usiadł ciężko na krześle i schował twarz w dłoniach. – Przepraszam, poniosło mnie – wyszeptał, gdy poczuł na swojej głowie jego dłoń. – Nie martw się, to naprawdę nic takiego.
            - Niech ci będzie. Ale wiedz, że zawsze możesz z tym do mnie przyjść, wygadać się, znaleźć pocieszenie…
            - Ty tylko o jednym – warknął, zniesmaczony, i poszedł do pokoju, by się ubrać. Naciągnął na siebie pierwsze lepsze ciuchy, chwycił kurtkę i wyszedł. Potrzebował chwili na zastanowienie się, a tego nie znalazłby na pewno przy Arku.
* * *
            Po godzinie błąkania się ruchliwymi ulicami, Dawid postanowił wstąpić do swojego przyjaciela. Nie chciał się mu zwierzać ze swoich problemów, zresztą Andrzej był nieraz jeszcze bardziej beztroski niż Arek. Po prostu pragnął się nieco odstresować, a przy nim było to jak najbardziej możliwe. Różnica między Andrzejem a Arkiem polegała właśnie na tym, że ten pierwszy potrafił idealnie dostosować się do nastroju swoich rozmówców, tym samym dając im to, czego w danej chwili najbardziej potrzebowali.
         - Cześć, Dawid. Co cię do mnie sprowadza? – zapytał wysoki mężczyzna o brązowych włosach i niebieskich oczach, stając w drzwiach i opierając się o ich framugę.
            - Przyszedłem w odwiedziny. Mogę?
        - Jasne. Co prawda wstąpiła do mnie Magda, ale nie będzie miała nic przeciwko. Chodź – powiedział, zapraszając go do środka. – Idź do salonu, zaraz przyniosę ci szklankę.
         - Cześć – przywitał się z siedzącą na kanapie brunetką sączącą piwo w butelki. Momentalnie się rozpromieniła i podeszła do niego.
            - Cześć, Dawid! Dawno cię nie widziałam – powiedziała, przytulając go. – Chodzisz jeszcze na akademię? – zaśmiała się, z powrotem zajmując swoje miejsce.
            - Pewnie, że chodzę. Nie potrafiłbym z tego zrezygnować.
         - Proszę, coś dla ciebie – rzucił Andrzej, podając mu browar. Dawid przecząco pokręcił głową.
            - Wolałbym dostać szklankę wody czy jakiegoś soku, jeśli masz.
            - Co jest? Myślałem, że w soboty sobie nie odmawiasz? – zapytał, wyciągając spod stołu karton z sokiem pomarańczowym.
            - Mam spotkanie o pierwszej, sam rozumiesz…
            - Z dziewczyną? – zaciekawiła się Magda, nie zauważając porozumiewawczych spojrzeń pomiędzy mężczyznami.
           - Można tak powiedzieć. Ale nie przyszedłem tu o tym rozmawiać. Co u was? – zapytał, zręcznie zmieniając temat. Co chwilę spoglądał nerwowo na zegarek, przeklinając wskazówki, że tak szybko mkną do przodu.

        Część 3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz