Menu

środa, 5 sierpnia 2015

Muzycy, część 3

            Ciekawe, gdzie jest teraz Dawid?, zastanawiał się Arek, niezbyt przytomnie przerzucając kanały w telewizorze. Martwił się o swojego starszego brata, choć widział, że jest to zbędne. Dawid był typem człowieka, który doskonale sam sobie radził i nawet nie lubił przyjmować pomocy od innych. Był skryty, uparty, za punkt honoru uważał samodzielne radzenie sobie z problemami. To właśnie Arek w nim podziwiał. On sam dzielił się z nim najmniejszymi nawet sprawami, z chęcią słuchał jego rad. Nie wyobrażał sobie, że kiedykolwiek będzie inaczej. Bał się na samą myśl, że kiedykolwiek musieliby się rozstać.
            Wychowywali się w sierocińcu, a tam życie porządnie dawało w kość. Jeśli byłeś odrzutkiem i sam nie umiałeś się ochronić, było naprawdę ciężko. Taki właśnie był Arek. Gdyby nie opieka jego brata, sam nie wie, kim by teraz był, o ile wcześniej nie popełniłby samobójstwa. Mała zmiana nastąpiła, gdy adoptowano ich. Początkowo rodzina zastanawiała się jedynie nad Arkiem, ale gdy ten o tym usłyszał, dobitnie dał im do zrozumienia, że bez Dawida nigdzie się nie ruszy. Przez pewien czas byli szczęśliwi, lecz nawet to nie mogło trwać wiecznie. Ich przyszywany ojciec zakradł się pewnej nocy do ich pokoju, gdy jego żona wyjechała w podróż służbową, i zgwałcił Dawida na oczach jego brata. Zdarzenie to oczywiście nie uszło mu płazem. Już po tygodniu od tego zdarzenia ich matka wyrzuciła go z domu, wzięli rozwód… Od tej pory żyli w trójkę, zaczęli się uspokajać, rozpoczął się nowy rozdział w ich życiu. Wtedy też odkryli swoje zamiłowanie do muzyki. Zapisali się do szkoły muzycznej, ciężko ćwiczyli, ale było warto. Ich postępy były ogromne, byli niezwykle utalentowani. Wygrywali konkursy, nawet najtrudniejsze utwory grali z lekkością. Ani się obejrzeli, zaczęli wiązać swoją przyszłość z muzyką i skrupulatnie dążyli w tym kierunku. Burzliwa przeszłość poszła w niepamięć, przyszedł spokój i szczęście.
            Ich romans zaczął się, gdy Dawid miał siedemnaście lat. Arek pamiętał, jak tamtego wieczoru jego brat ślęczał nad książkami, jego matura zbliżała się wielkimi krokami. To stało się niespodziewanie, żaden nad tym tak naprawdę nie panował. Byli sami, ich matka znowu zajęta była pracą. Arek, czując się samotny, poszedł do swego brata. Leżeli razem na dywanie, śmiali się, rozmawiali… W pewnym momencie Arek, wiedziony instynktem, pocałował Dawida. Tej nocy byli niezwykle namiętni, każdy jakby uwolnił się z klatki, w której tkwili od lat. Oczywiście następnego dnia Dawid zrobił awanturę swojemu bratu, lecz kilka dni później znowu nie potrafił się mu oprzeć… I tak przez cztery ostatnie lata. Arek nie raz próbował się powstrzymywać, wiedział równie dobrze jak jego brat, że ten związek nie jest normalny, ale nie potrafił nic z tym zrobić. To było jak nałóg. Silne uzależnienie, które popychało go coraz bliżej przepaści, do której wpadnie, jeśli tylko wykona jakiś niewłaściwy ruch. A tego nie chciał za żądne skarby świata.
            W końcu otrząsnął się, wyłączył telewizor i poszedł do kuchni. Wyjął z lodówki pierwszy lepszy napój i wypił go łapczywie, zwalczając tym samym nieznośną suchość w gardle. Wyjął komórkę z kieszeni. Nie miał żadnych nowych wiadomości ani nieodebranych połączeń. Wybrał numer Dawida i zadzwonił do niego. Nie odebrał, jak Arek się zresztą spodziewał. Zaklął pod nosem, założył buty i wyszedł, w głębi duszy licząc na to, że spotka gdzieś swojego brata.
* * *
            - Dzięki za gościnę – powiedział Dawid, żegnając się ze swoimi przyjaciółmi. Andrzej odprowadził go do drzwi z nadzieją, że coś z niego jeszcze wyciągnie.
            - Jeśli będziesz potrzebował pomocy, nie wahaj się. My zawsze ci pomożemy – powiedział, kładąc mu rękę na ramieniu. Spojrzał mu głęboko w oczy, dając mu w ten sposób nieme potwierdzenie jego słów.
            - Wiem. I dziękuję za to – odparł Dawid nieco zbyt stanowczo, niż planował. Uśmiechnął się i uścisnął dłoń przyjaciela. – Nie martwcie się o mnie. Dam sobie radę.
            - W to nie wątpię. W końcu trębacze to twarde bestie – zaśmiał się i otworzył przed nim drzwi. Gdy z powrotem je za nim zamknął, podrapał się po głowie i mruknął, zaniepokojony. Znał Dawida już jakiś czas, wiedział, że jest uparty. Obawiał się, że tym razem może mu to nie wyjść na dobre.
            Wrócił do salonu i usiadł koło swojej przyjaciółki. Odetchnął głęboko, próbując wyrzucić ze swojego umysłu wszelkie zmartwienia.
            - Coś z nim było nie tak. Zauważyłeś? – zagadnęła w końcu Magda.
            - Tak… Zastanawia mnie tylko, co go trapiło.
            - Nie powiedział ci?
            - Nie. Ale wiesz, jaki on jest. Strasznie skryty, nie lubi przyjmować pomocy.
            - Wiem, wiem – mruknęła. Przysunęła się do niego nieco bliżej i położyła głowę na jego ramieniu. – Nie martwmy się tym na razie. Jeśli będzie z nim gorzej, wtedy zaczniemy działać. Musimy mu zaufać.
            - Masz rację – odparł po chwili zastanowienia. Pewnie że nie chciał siedzieć z założonymi rękami, gdy jego przyjaciel miał kłopoty, ale z drugiej strony ufał mu. Poza tym nauczył się, że czasami warto zaufać kobiecej intuicji.

        Część 4



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz