Ciekawe, gdzie jest teraz Dawid?,
zastanawiał się Arek, niezbyt przytomnie przerzucając kanały w telewizorze.
Martwił się o swojego starszego brata, choć widział, że jest to zbędne. Dawid
był typem człowieka, który doskonale sam sobie radził i nawet nie lubił
przyjmować pomocy od innych. Był skryty, uparty, za punkt honoru uważał
samodzielne radzenie sobie z problemami. To właśnie Arek w nim podziwiał. On
sam dzielił się z nim najmniejszymi nawet sprawami, z chęcią słuchał jego rad.
Nie wyobrażał sobie, że kiedykolwiek będzie inaczej. Bał się na samą myśl, że
kiedykolwiek musieliby się rozstać.
Wychowywali się w sierocińcu, a tam
życie porządnie dawało w kość. Jeśli byłeś odrzutkiem i sam nie umiałeś się
ochronić, było naprawdę ciężko. Taki właśnie był Arek. Gdyby nie opieka jego
brata, sam nie wie, kim by teraz był, o ile wcześniej nie popełniłby
samobójstwa. Mała zmiana nastąpiła, gdy adoptowano ich. Początkowo rodzina
zastanawiała się jedynie nad Arkiem, ale gdy ten o tym usłyszał, dobitnie dał
im do zrozumienia, że bez Dawida nigdzie się nie ruszy. Przez pewien czas byli
szczęśliwi, lecz nawet to nie mogło trwać wiecznie. Ich przyszywany ojciec
zakradł się pewnej nocy do ich pokoju, gdy jego żona wyjechała w podróż
służbową, i zgwałcił Dawida na oczach jego brata. Zdarzenie to oczywiście
nie uszło mu płazem. Już po tygodniu od tego zdarzenia ich matka wyrzuciła go z
domu, wzięli rozwód… Od tej pory żyli w trójkę, zaczęli się uspokajać,
rozpoczął się nowy rozdział w ich życiu. Wtedy też odkryli swoje zamiłowanie do
muzyki. Zapisali się do szkoły muzycznej, ciężko ćwiczyli, ale było warto. Ich
postępy były ogromne, byli niezwykle utalentowani. Wygrywali konkursy, nawet
najtrudniejsze utwory grali z lekkością. Ani się obejrzeli, zaczęli wiązać
swoją przyszłość z muzyką i skrupulatnie dążyli w tym kierunku. Burzliwa
przeszłość poszła w niepamięć, przyszedł spokój i szczęście.
Ich romans zaczął się, gdy Dawid
miał siedemnaście lat. Arek pamiętał, jak tamtego wieczoru jego brat ślęczał
nad książkami, jego matura zbliżała się wielkimi krokami. To stało się
niespodziewanie, żaden nad tym tak naprawdę nie panował. Byli sami, ich matka
znowu zajęta była pracą. Arek, czując się samotny, poszedł do swego brata.
Leżeli razem na dywanie, śmiali się, rozmawiali… W pewnym momencie Arek,
wiedziony instynktem, pocałował Dawida. Tej nocy byli niezwykle namiętni, każdy
jakby uwolnił się z klatki, w której tkwili od lat. Oczywiście następnego dnia
Dawid zrobił awanturę swojemu bratu, lecz kilka dni później znowu nie potrafił
się mu oprzeć… I tak przez cztery ostatnie lata. Arek nie raz próbował się
powstrzymywać, wiedział równie dobrze jak jego brat, że ten związek nie jest
normalny, ale nie potrafił nic z tym zrobić. To było jak nałóg. Silne
uzależnienie, które popychało go coraz bliżej przepaści, do której wpadnie,
jeśli tylko wykona jakiś niewłaściwy ruch. A tego nie chciał za żądne skarby
świata.
W końcu otrząsnął się, wyłączył
telewizor i poszedł do kuchni. Wyjął z lodówki pierwszy lepszy napój i
wypił go łapczywie, zwalczając tym samym nieznośną suchość w gardle. Wyjął
komórkę z kieszeni. Nie miał żadnych nowych wiadomości ani nieodebranych
połączeń. Wybrał numer Dawida i zadzwonił do niego. Nie odebrał, jak Arek się
zresztą spodziewał. Zaklął pod nosem, założył buty i wyszedł, w głębi
duszy licząc na to, że spotka gdzieś swojego brata.
* * *
- Dzięki za gościnę – powiedział
Dawid, żegnając się ze swoimi przyjaciółmi. Andrzej odprowadził go do drzwi z
nadzieją, że coś z niego jeszcze wyciągnie.
- Jeśli będziesz potrzebował pomocy,
nie wahaj się. My zawsze ci pomożemy – powiedział, kładąc mu rękę na ramieniu.
Spojrzał mu głęboko w oczy, dając mu w ten sposób nieme potwierdzenie jego
słów.
- Wiem. I dziękuję za to – odparł
Dawid nieco zbyt stanowczo, niż planował. Uśmiechnął się i uścisnął dłoń
przyjaciela. – Nie martwcie się o mnie. Dam sobie radę.
- W to nie wątpię. W końcu trębacze
to twarde bestie – zaśmiał się i otworzył przed nim drzwi. Gdy z powrotem je za
nim zamknął, podrapał się po głowie i mruknął, zaniepokojony. Znał Dawida
już jakiś czas, wiedział, że jest uparty. Obawiał się, że tym razem może mu to
nie wyjść na dobre.
Wrócił do salonu i usiadł koło
swojej przyjaciółki. Odetchnął głęboko, próbując wyrzucić ze swojego umysłu
wszelkie zmartwienia.
- Coś z nim było nie tak.
Zauważyłeś? – zagadnęła w końcu Magda.
- Tak… Zastanawia mnie tylko, co go
trapiło.
- Nie powiedział ci?
- Nie. Ale wiesz, jaki on jest.
Strasznie skryty, nie lubi przyjmować pomocy.
- Wiem, wiem – mruknęła. Przysunęła
się do niego nieco bliżej i położyła głowę na jego ramieniu. – Nie martwmy się
tym na razie. Jeśli będzie z nim gorzej, wtedy zaczniemy działać. Musimy mu
zaufać.
- Masz rację – odparł po chwili
zastanowienia. Pewnie że nie chciał siedzieć z założonymi rękami, gdy jego
przyjaciel miał kłopoty, ale z drugiej strony ufał mu. Poza tym nauczył się, że
czasami warto zaufać kobiecej intuicji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz