Menu

niedziela, 9 sierpnia 2015

Więzień we własnym domu, część 7

Gdy wróciliśmy do domu, słońce powoli znikało za horyzontem. Zaczynało robić się naprawdę zimno, więc z ulgą wszedłem do środka. W korytarzu panował półmrok, dlatego postanowiłem zapalić światło. Zrobiłem dwa kroki, gdy nagle zahaczyłem o coś stopą. Poleciałem do przodu, i gdyby nie silne ramiona Iwana, które objęły mnie i uchroniły od upadku, nie wiem, jakby się to skończyło.
- Uważaj – wyszeptał mi przy uchu. Pocałował mnie w skroń i jeszcze mocniej mnie do siebie przyciągnął.
- Nic mi nie jest. Tylko się potknąłem – odparłem, próbując odsunąć od siebie jego ręce.
- Nic ci nie jest, bo cię uratowałem. A gdyby mnie tu nie było? – nie dawał za wygraną. Po chwili poczułem, że wsuwa dłonie za moją koszulę, pieszcząc delikatnie mój brzuch. Drgnąłem lekko, próbując jak najbardziej się od niego oddalić. Bezskutecznie.
Gdy zaczął składać krótkie pocałunki na mojej szyi, do naszych uszu dobiegł odległy dźwięk telefonu. Mruknął, niezadowolony, i niechętnie mnie puścił.
- Zaraz to dokończymy – wyszeptał mi wprost do ucha i udał się do gabinetu. Odetchnąłem z ulgą, skończyłem zdejmować buty i po cichu ruszyłem do swojej sypialni. Liczyłem na to, że uda mi się go zniechęcić do dalszych działań. Usiadłem na łóżku, wziąłem książkę i zacząłem czytać, podnosząc wzrok pod wpływem nawet najmniejszego dźwięku.
Pięć minut później do mojego pokoju wszedł Iwan. Jego mina mówiła, że nie ma dobrych wiadomości.
- Mam pilne wezwanie do miasta. Nie wiem, o co chodzi, przyjechał ktoś z góry. Postaram się wrócić jak najszybciej.
- Nie musisz się spieszyć – mruknąłem, starając się zamaskować rodzącą się we mnie ulgę. Gdy podszedł od mnie szybkim krokiem, zesztywniałem. Chwycił dłońmi moje policzki i namiętnie mnie pocałował.
- Czekaj na mnie – rozkazał, po czym wyszedł.
Niedoczekanie twoje, pomyślałem.
Pół godziny później położyłem się już spać. Miałem tylko nadzieję, że Iwanowi spotkanie zajmie znacznie więcej czasu, niż zakładał.

* * *

Ze snu wyrwały mnie przyciszone szepty z podnieceniem omawiające jakąś sprawę. Przewróciłem się na plecy i zacząłem szukać dłonią włącznika nocnej lampki stojącej na szafce obok.
            - Wróciłeś już? – wyszeptałem, niezbyt przytomny. Nagle czyjeś dłonie przyparły mnie do łóżka i zatkały mi usta.
            - A jednak mieszka tu z tą dziwką – stwierdził jakiś mężczyzna, zbliżając się do mojego łóżka.
            - Mam nadzieję, że mu na niej zależy – zaśmiał się drugi i chwycił mnie w pasie, unosząc gwałtownie w górę. Za ściśniętych płuc uleciało całe powietrze, wyciskając mi z oczu łzy.
            - Kim jesteście? Co tu robicie? – warknąłem, wyrywając się. Silne szarpnięcie za włosy zmusiło mnie do uspokojenia się.
            - Stul pysk.
           - To mój dom, więc zachowujcie się jak goście – powiedziałem przez zaciśnięte zęby. W kilka sekund całkowicie się rozbudziłem, mój mózg pracował na najwyższych obrotach.
            - Patrzcie państwo, jaki wyszczekany. Nie martw się. Jesteś nam potrzebny tylko po to, żeby zwabić tu tego Ruska.
            - To życzę powodzenia. Myślicie, że przejmie się czymś takim?
            - Jesteśmy tego pewni – powiedział, po czym puścił moje włosy. – Bierz go. Idziemy.
 - Hej, zaraz! Gdzie mnie zabieracie?
         - Nie twój interes – zaśmiał się mężczyzna, który mnie trzymał, i uderzył mnie w tył głowy. Po krótkim przebłysku bólu pochłonęła mnie ciemność.


Część 8





2 komentarze:

  1. No nie stanowczo za krótko to chyba przez te upały autorzy omdlewają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że krótko. Zdaję sobie z tego sprawę. Ale masz rację. Siedząc i myśląc o tym, jak nie umrzeć z gorąca, wena po prostu opuszcza człowieka. Ale ogólny pomysł w głowie jest, więc już niedługo powinien pojawić się już oficjalnie na papierze :) O ile się nie roztopię :3

      Usuń