- Minęły trzy dni, a chłopaków nadal
nie ma na zajęciach… Jak myślisz, wszystko u nich w porządku? – szepnęła Magda,
dyskretnie przysuwając się do Andrzeja, by nie zwrócić na nich uwagi profesora
prowadzącego wykład. Mimo wcześniejszej złości czuła wyrzuty sumienia, że
bardziej nie naciskała na Dawida. A jeśli coś mu się stało i na domiar
złego został w to wplątany również jego młodszy brat? Gdyby tak faktycznie się
stało, nigdy by sobie tego nie wybaczyła.
- Daj spokój, Madzia. Są dorośli,
poradzą sobie. Jeśli chcesz, to możemy zajść do nich po zajęciach. Co ty na to?
Zakład, że są w domu i najzwyczajniej w świecie się lenią.
- Obyś miał rację – mruknęła i
pospiesznie zanotowała do zeszytu krótką notatkę. Pozorny spokój Andrzeja i jej
się udzielił, pozwalając na chwilę zapomnieć jej o dręczących ją pytaniach.
Godzinę później Magda wraz ze swoim
przyjacielem stali już pod drzwiami mieszkania Dawida, czekając, aż ktoś im
otworzy. Gdy mieli już wracać, w progu pojawił się Arek. Miał podkrążone oczy,
zmierzwione włosy i sprawiał wrażenie niewyspanego, ale tak poza tym wszystko
zdawało się być w porządku.
- Cześć – mruknął i ziewnął
potężnie.
- Przyszliśmy zapytać, czy wszystko
u was dobrze. Dawida nie było na zajęciach, ciebie też nie widzieliśmy w
akademii… - zaczęła niepewnie, przestępując z nogi na nogę.
- Miło, że się martwicie. Dawid się
rozchorował i muszę się nim teraz opiekować. Nic wielkiego, zwykłe
przeziębienie, ale totalnie zwaliło go z nóg.
- Kto to? – dobiegł ich słaby,
zachrypnięty krzyk Dawida. Chwilę potem on sam pojawił się w progu, lustrując
przybyszy zamglonym wzrokiem. – O, cześć.
- Mówiłem ci, że masz zakaz
wychodzenia z łóżka – upomniał go Arek, pozwalając, by brat oparł się na jego
plecach.
- Co was do mnie sprowadza? –
zapytał, ignorując go. Wyciągnął drżącą dłoń w stronę Andrzeja, by się z nim
przywitać. Ten uścisnął ją delikatnie, nieco przestraszony stanem przyjaciela.
I to ma być zwykłe przeziębienie?, pomyślał.
- Martwimy się… Czy wszystko już
załatwiłeś?
- Jasne, że tak…
- Wybaczcie, ale nie mogę pozwolić,
żeby Dawid stał tak długo w przeciągu. Dam wam znać, jak tylko wydobrzeje, ok?
– przerwał mu Arek. Nie czekając na ich reakcję, zamknął drzwi i zaciągnął
brata z powrotem do łóżka.
- Aż miło patrzeć, jak on się o
niego troszczy – zaśmiała się Magda, niezrażona nieuprzejmością Arka. Złapała
Andrzeja pod ramię i razem wyszli z bloku. – Co powiesz na wypad do kawiarni?
- Może być. Szczerze powiedziawszy,
to jeszcze nigdy nie widziałem Dawida w tak kiepskim stanie – zagadnął Andrzej.
– Odniosłem też wrażenie, że czasami martwisz się nim bardziej jak jego brat,
co jest nie lada wyczynem.
- To nie tak. Po prostu się
przyjaźnimy. A co? Jesteś zazdrosny?
Andrzej wziął głęboki oddech i
stanął, patrząc na nią z powagą. Teraz, albo nigdy, pomyślał, zbierając w sobie
całą odwagę, na jaką było go stać.
- Czy jestem zazdrosny? Jasne, że
tak. Taka dziewczyna trafia się raz na tysiąc lat…
- Co chcesz przez to powiedzieć? –
zapytała, spoglądając na niego z nadzieją.
- Bo ty… Jak to powiedzieć… Podobasz
mi się – wyrzucił z siebie jednym tchem. Zarumienił się lekko, lecz postanowił
iść dalej. Złapał jej dłonie i przysunął się do niej. – Jesteś piękną i mądrą
kobietą, mamy tysiące wspólnych tematów, lubimy te same rzeczy… Powoli
przestaje mi wystarczać bycie jedynie przyjacielem… I chyba się w tobie
zakochałem…
Magda kompletnie nie wiedziała, co
ma odpowiedzieć. Jej policzki zrobiły się czerwone, oddech przyspieszył, w
głowie pojawiły się wizje ich wspólnej, wymarzonej przez nią przyszłości. W
końcu wzięła się w garść i spojrzała mu w oczy. Wiele razy wyobrażała sobie tę
chwilę, lecz musiała przyznać, że w realu wygląda to o niebo lepiej.
- No wiesz… Ty też jesteś bardzo
fajny i przystojny… - zaczęła, lecz słowa uwięzły jej w gardle. Nagle
kompletnie nie miała pojęcia, co powiedzieć.
- Dobrze, rozumiem. Pewnie cię
zaskoczyłem, tak nagle z tym zacząłem. Nie musisz teraz odpowiadać – odparł
szybko Andrzej. Ogarnął go wstyd, był zły na siebie, że nie zdołał się
powstrzymać. Prawdopodobnie wszystko teraz zaprzepaścił. Odwrócił głowę i
puścił jej dłonie, zmierzając w stronę kawiarni, do której mieli iść. Nagłe
szarpnięcie za rękaw powstrzymało go jednak i sprawiło, że zachwiał się, niemal
wpadając w ramiona Magdy. Spojrzał na nią, zdezorientowany. To, co stało się
chwilę potem kompletnie go zaskoczyło, w pozytywnym jednak tego słowa
znaczeniu. Magda pocałowała go w usta i przytuliła mocno do siebie. Wspięła się
na palcach i wyszeptała mu do ucha:
- Też cię kocham, głuptasie. Od
dawna zastanawiałam się, czy ty też czujesz do mnie to samo… Cieszę się, że w
końcu odważyłeś się mi to wyznać.
- Czyli ty… wcale nie wolisz
Dawida…? – zaczął niepewnie, przybierając nico zazdrosną minę. Fakt, był to
jego przyjaciel, ale jeśli chodziło o dziewczynę, nic się nie liczyło. Tak
przynajmniej uważał Andrzej. Z natury był spokojnym i przyjacielskim
człowiekiem, ale potrafił zawalczyć o swoje. Ci, którzy się o tym przekonali,
nigdy więcej nie odważyli się go lekceważyć.
- Jasne, że nie. Dawid jest moim
przyjacielem, ale jak dla mnie niezbyt nadaje się na kandydata na przyszłego
męża – zachichotała, łapiąc go za rękę i energicznie zmierzając w ich wcześniej
umówione miejsce.
- Męża, powiadasz… - mruknął pod
nosem, zastanawiając się nad słusznością swojego dzisiejszego czynu.
* *
*
- Jak się czujesz? – zapytał Arek,
gdy już położył brata do łóżka i dokładnie przykrył go kołdrą. Martwił się o
niego.
- Lepiej. Jeszcze dwa, trzy dni i
stanę na nogi.
- Oby… Wiesz co? Pojdę na małe
zakupy, zrobię na obiad coś, co lubisz. Zostaniesz przez chwilę sam?
- Jasne. Nie martw się o mnie aż
tak, gówniarzu.
- Coś mówiłeś, staruchu? – zaśmiał
się i pocałował go w czoło, łaskocząc przy tym jego policzek swoimi kręconymi
włosami. Włożył do kieszeni spodni swój portfel i wyszedł, zamykając drzwi
na klucz, odcinając tym samym Dawida od świata. Tak bardzo nie mógł sobie
wybaczyć tego, co się stało. Uważał, że gdyby bardziej się zainteresował tą
sprawą, dzisiaj jego brat nie byłby w tak opłakanym stanie. Gdyby tylko mógł
dorwać tego Kamila…
Gdy Arek wchodził do jednego ze
sklepów, potrącił go jakiś mężczyzna. Na oko był od niego starszy o kilka lat.
Miał na głowie kapelusz, który mimo wszystko nie ukrywał jego niskiego wzrostu.
Uśmiechnął się do niego szeroko i powiedział:
- Och, przepraszam pana. Zamyśliłem
się.
- Nic nie szkodzi – mruknął Arek i
poszedł dalej, nie zwracając większej uwagi na tego człowieka.
* *
*
Gdy tylko Kamil minął się z Arkiem w
drzwiach, ryknął głośnym śmiechem, zwracając tym samym na siebie uwagę
przechodniów. Zaistniała przed chwilą sytuacja tak go rozbawiła, że nie
potrafił się opanować. Kto by pomyślał, że los zgotuje mu taką niespodziankę…
Poprawił kapelusz na głowie i poszedł z powrotem do domu. Chciał zaczekać tu i
śledzić Arka, by dowiedzieć się, gdzie dokładnie mieszkają, ale zrezygnował z
tego pomysłu. Był on zbyt ryzykowny na chwilę obecną, mógłby zostać przez niego
rozpoznany, a tego na razie nie chciał.
Swoją drogą, Kamil zaczynał żałować,
że zachował się uczciwie i dał Dawidowi wszystkie zdjęcia, jakimi dysponował.
Samo wspomnienie spędzonej z nim nocy podniecało go, chętnie by to kiedyś
powtórzył. Niestety, albo musiał postarać się o nową kartę przetargową, albo
znaleźć sobie inną ofiarę. Choć tak właściwie to nie chciał nikogo innego. Nie
to, że się zakochał. Po prostu ciało Dawida było idealne, w sam raz dla Kamila.
Może gdybym poćwiczył, to Dawid w końcu by mnie docenił?, zastanowił się. W
końcu jednak wyrzucił tę myśl z głowy. Dopóki jest przy nim jego brat, nic z
tego nie wyjdzie. Kto by pomyślał, że taki gówniarz jak on stanie mu na drodze?
Będzie musiał zastanowić się, jak w zręczny sposób się go pozbyć.
Kamil spojrzał na zegarek i pokręcił
głową. Umówił się z przyjacielem o piętnastej w jego domu, był już
spóźniony dziesięć minut. Przyspieszył kroku i pognał w stronę bloku, w
którym mieszkał. Tak, jak się spodziewał, jego gość stał z ponurą miną pod
drzwiami.
- Miałeś być tu piętnaście minut
temu! Gdzie ty się szwendasz, do cholery? – warknął, robiąc mu miejsce, by ten
otworzył drzwi.
- Spokojnie, pogadamy w środku –
odparł drwiąco Kamil i zaprosił go do mieszkania. Gdy tylko zamknęły się za
nimi drzwi, mężczyzna przyparł Kamila do ściany i mocno przycisnął, patrząc na
niego z wściekłością.
- Nie tak się umawialiśmy. Miałeś go
ośmieszyć, a nie szantażować, by zaspokoić swoje potrzeby!
- Samo tak jakoś wyszło – wykrztusił
przepraszającym tonem, spuszczając wzrok.
- Masz szczęście, że ta cała intryga
tak naprawdę nie była potrzebna.
- Co to znaczy? Jak to:
niepotrzebna?
- Magda od początku wolała mnie.
Dawid był dla niej tylko przyjacielem.
- No widzisz, Andrzeju. A ty tak się
pieklisz – zaśmiał się Kamil, zręcznie wyplątując się z jego uścisku.
- To jeszcze nie koniec – warknął. –
Powiedz mi, coś ty mu zrobił? Byliśmy dzisiaj u niego. Wyglądał okropnie. Wiem,
że to twoja sprawka, więc się nie wykręcaj.
- Powiedzmy, że się z nim odrobinę
zabawiłem. A co? Może to ja jestem teraz tym złym? Nie żeby coś, ale to ty
chciałeś wpakować w piekło swojego przyjaciela. I to dlaczego? Bo byłeś
zazdrosny? A może miałeś jakiś inny szczytny cel?
- Zamknij się. Ty nic nie rozumiesz…
- powiedział, zaciskając pięści. Było mu przykro przez to, co usiłował zrobić,
ale tak naprawdę liczyło się dla niego osiągnięcie celu. A jego celem było
zdobycie Magdy, i nawet ktoś taki, jak Dawid, nie miał prawa mu w tym
przeszkadzać.
- Jak zwykle… - westchnął, wyraźnie
znudzony. - To wszystko? Bo jak tak, to zabieraj się stąd. Nie chcę mieć z tobą
nic wspólnego.
- Ja tak samo. I pamiętaj, że jeśli
komuś o tym powiesz, marny twój los. A jeśli to dojdzie do Magdy, to
możesz być pewny, że znajdę cię i zamorduję.
- Tak, pamiętam. A teraz spierdalaj!
- krzyknął groźnie, uderzając pięścią w ścianę. Nawet na Andrzeju zrobiło
to wrażenie, więc jak najszybciej wyszedł z mieszkania, postanawiając, że
już nigdy więcej nie postawi w nim swojej nogi. – Co za frajer – szepnął Kamil,
opadając ciężko na łóżko. Mimo wszystko dziękował za możliwość poznania tego
beznadziejnego człowieka, gdyż dzięki niemu przeżył najpiękniejszą noc w jego
życiu.
Co jak co, ale Kapitana Amerykę to ja lubię :3
Jak ja uwielbiam imię Dawid. <3
OdpowiedzUsuńTylko ten Andrzej mi tu jakoś nie pasuje. To imię mi się zawsze kojarzy z pracownikiem budowy, w wieku 50+. :D
~Arco Iris
Tak, Dawid to jedno z tych imion, które uwielbiam.
UsuńCo do Andrzeja, to nie miałam wyjścia z imieniem, bo postacie opisane w tym opowiadaniu są prawdziwe, i do dziś nie mam pojęcia, co mnie napadło, żeby o nich napisać... Co prawda w prawdziwym życiu wiedzie im się o wiele lepiej, no ale cóż... W każdym razie Andrzej jest tym imieniem, które, chcąc nie chcąc, kojarzy się z tym starszym pokoleniem, a przynajmniej ja tak mam, więc rozumiem Twoje skojarzenie :)