Menu

sobota, 8 sierpnia 2015

Muzycy, część 4

            Gdy tylko Dawid wyszedł na zewnątrz, od razu sięgnął po papierosa. Do spotkania miał jeszcze pół godziny, w sam raz na dojście do kawiarni, w której był umówiony. Ruszył powoli w tamtą stronę, jeszcze bardziej się denerwując. O co może chodzić?, zastanawiał się. A może to jedynie pomyłka czy jakaś błaha sprawa? Sam już nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć. Wyrzucił niedopałek i przyspieszył kroku. Chciał to już mieć za sobą, i to jak najszybciej.
            Do kawiarni doszedł dziesięć minut przed czasem. Wszedł do środka i bacznie się rozejrzał, czy nie ma tam kogoś, kto ewentualnie mógłby na niego czekać. Nikogo takiego jednak tam nie znalazł, więc usiadł przy stoliku znajdującym się nieco na uboczu, tak na wszelki wypadek.
            - Co podać? – usłyszał głos kelnera. Poprawił się nerwowo na krześle i skupił na udzieleniu odpowiedzi.
            - Kawę poproszę.
            - Oczywiście. Czy coś jeszcze?
            - Dziękuję, to wszystko – odparł, dyskretnie się rozglądając. Jego uwagę przykuł młody mężczyzna, mniej więcej w jego wieku, który z szerokim uśmiechem wszedł do pomieszczenia i zawiesił na drewnianym wieszaku swój kapelusz. Nieco dłuższe brązowe włosy związane miał w kucyk, intensywnie brązowe oczy lustrowały otoczenie z figlarnym błyskiem. Nie, ktoś taki na pewno nie może być tym człowiekiem, pomyślał Dawid. Nic bardziej mylnego.
            - Cześć. Czekasz na mnie? – zagadnął, siadając naprzeciwko niego.
            - E… To znaczy…
            - Dzwoniłem do ciebie dzisiaj rano. Jestem Kamil – przedstawił się, wyciągając do niego dłoń.
            - Dawid – odpowiedział, ściskając ją.
            - Spokojnie, możesz zaufać swojemu koledze po fachu – rzucił rozbawiony całą tą sytuacją. – Trębacze muszą trzymać się razem.
            - Skąd wiesz…
            - Wiem o tobie wiele więcej – przerwał mu, uśmiechając się jeszcze szerzej. – Ale do rzeczy. Przez przypadek zrobiłem ci kilka bardzo interesujących zdjęć. Myślę, że jeśli by się one rozeszły, nie byłoby to zbyt przyjemne. Chcesz rzucić okiem?
            Nie czekając na odpowiedź, Kamil przesunął po blacie kilka zdjęć w jego stronę. Dawid podniósł je drżącymi dłońmi i spojrzał na nie. Widok sparaliżował go. Fotografie ukazywały jego i Arka w dość intymnej sytuacji… Nawet bardzo intymnej! Obaj byli nadzy, całowali się, lada moment mieli zacząć uprawiać seks. Z twarzy Dawida odpłynęła cała krew.
            - Ale jak… - wyszeptał załamany. W napadzie gniewu podarł je i rzucił na stolik, mocno zaciskając szczęki.
            - Cóż, całkiem przypadkowo. Tak się składa, że tamtego dnia byłem u przyjaciela w mieszkaniu. Poszedłem wtedy do łazienki i przez małe okienko zobaczyłem właśnie to. Nie mogłem się oprzeć i pstryknąłem kilka fotek, zanim twój kochanek zasłonił okno… A nie, przepraszam. Zanim twój własny, rodzony brat to zrobił.
            Dawid położył dłoń na swoim czole, czując, jak całe jego życie wali się. Kompletnie nie wiedział, co ma teraz zrobić. Nie miał pieniędzy, żeby zapłacić mu za milczenie.
            - Nie martw się. Na pewno jakoś się dogadamy – powiedział, przysuwając się do niego nieco bliżej. – Ja nie jestem złym gościem.
               - Nie mam pieniędzy, jeśli o to ci chodzi – warknął Dawid.
            - Nie potrzebuję ich – zaśmiał się. Jego serdeczny ton, miły uśmiech i grzeczne zachowanie nadawały całej tej sytuacji niemal komicznego charakteru. – Jedyne, co mnie interesuje, to jedna noc z tobą. Tylko tyle. Po tym pozbędę się wszystkich zdjęć i zniknę z twojego życia.
            - Jaką mam niby pewność, że na jednej nocy się skończy? Równie dobrze będziesz mógł stwierdzić, że to jednak za mało i zmusić mnie do kolejnych, i tak bez końca.
            - Owszem, może być taka możliwość. Ale zastanów się. Wolisz zaryzykować i mi zaufać, czy raz na zawsze zniszczyć reputację swoją i brata?
            Jego słowa dały Dawidowi do myślenia. On jakoś by to przetrwał, ale Arek to już zupełnie inna sprawa. Może i wyglądał na twardego, ale w środku był zupełnie kruchy i delikatny. Poza tym przyrzekł sobie, że będzie chronił swojego młodszego brata za wszelką cenę. Musiał ponieść odpowiedzialność za swoją nieostrożność.
        - Jakie stawiasz warunki? – wyszeptał przez zaciśnięte zęby Dawid. Czuł się przegrany, przyparty do muru, a tego nienawidził najbardziej.
            - Po prostu wpadniesz do mnie pewnego wieczoru i trochę się zabawimy – odparł beztrosko, uśmiechając się do niego promiennie. Upił łyk kawy z filiżanki Dawida i wstał, szykując się do wyjścia. – Zadzwonię do ciebie i powiem, gdzie masz przyjść. Tylko nie próbuj żadnych sztuczek, ok? Ja będę grał czysto, ale jeśli mi się narazisz, może nie być już tak miło. Czekaj na mój telefon.
            To powiedziawszy, założył na głowę swój kapelusz i wyszedł, machając swemu rozmówcy na pożegnanie. Dawid schował twarz w dłoniach i całą siłą woli zmusił się, żeby nie krzyknąć z wściekłości. Zerwał się szybko z miejsca, pozbierał dokładnie kawałki porwanych fotografii i poszedł zapłacić za swój napój. Gdy wybiegł z kawiarni, wpadł na kogoś i omal się nie przewrócił.
            - Przepraszam – warknął i chciał iść dalej, lecz został szarpnięty za nadgarstek i zmuszony do pozostania.
               - Nie masz za co przepraszać, słońce – powiedział znajomy aż do bólu głos.
               - Arek, co ty tutaj robisz?
               - Mogę zapytać o to samo. Co się stało? Czego chciał od ciebie ten mężczyzna?
          - Pomówmy o tym w domu – poprosił, unikając jego wzroku. Miał wrażenie, że kawałki zdjęć parzą go w dłoń. – To dotyczy nas obydwu.
          - Aleś ty dzisiaj tajemniczy – mruknął Arek i ruszył w stronę ich wspólnego mieszkania, ciągnąc brata za sobą.
            - Puść mnie, ludzie się gapią – syknął Dawid, próbując wyrwać swoją rękę z jego uścisku.
            - Nie ma mowy. Znowu mi uciekniesz, i co wtedy?
            W końcu ich podróż dobiegła końca. Zdjęli buty i usiedli na kanapie, czekając na ruch tego drugiego. W końcu Arek nie wytrzymał i zaczął:
            - No więc? Co to był za facet?
            - Kamil. Jest trębaczem…
            - A więc znacie się?
            - Tak, od dzisiaj, do cholery – krzyknął rozdrażniony Dawid, nie wytrzymując.
            - Spokojnie, braciszku.
          - Jestem spokojny… Po prostu ta sprawa… Gdybyś wtedy tego nie zaczął, nie byłoby problemu!
            - Możesz jaśniej? – zapytał powoli młodszy z braci. W jego głosie dało się słyszeć zniecierpliwienie i nieco irytacji.
            - Ten drań zrobił nam zdjęcia, gdy my… No wiesz…
            - Uprawialiśmy seks? Chyba sobie ze mnie żartujesz. Niby jakim cudem?
       - To sam zobacz – powiedział, podając mu kawałki zdjęć. – Jak je złożysz, to zobaczysz.
            Arek przez chwilę dopasowywał do siebie fragmenty fotografii, a gdy skończył, przekrzywił głowę z niedowierzaniem i otworzył usta.
            - Ja pierdolę… - szepnął. – Ładnie w sumie wyszedłem.
            - Przestań sobie robić jaja! To nie jest, kurwa, śmieszne!
            - No nie jest… To co zrobimy?     
            - Ty nic. Ja się tym zajmę. Umówiłem się z nim na drugą rozmowę – skłamał gładko, sięgając po zapalniczkę. Wrzucił papierowe odłamki do popielniczki i podpalił je, pilnując, by co do jednego zamieniły się w popiół. – Zadzwoni do mnie i wtedy porozmawiamy raz jeszcze.
            - No doobra… Ale jak tylko dowiesz się, czego chce, od razu mi powiedz. Chcę ci pomóc.
            - Niech ci będzie. A teraz wybacz, ale zajmę się obiadem.
            Podczas gdy Dawid krzątał się w kuchni, Arek próbował skupić się na czytaniu książki. Cała ta sprawa nie dawała mu spokoju. Skoro ten cały Kamil zadzwonił do jego brata tak nagle, to powinien już mieć przygotowane jakieś warunki. Wersja Dawida nieco nie trzymała się kupy, budziła pewne wątpliwości. Choć z drugiej strony, może szantażysta chciał go jeszcze bardziej zdenerwować, zabawić się jego kosztem. Kto wie? Z wariatami nigdy nic nie wiadomo.
            W końcu Arek nie wytrzymał i dołączył do swojego brata. Gdy przekroczył próg pomieszczenia, zobaczył tylko jego plecy i ręce zręcznymi ruchami krojące warzywa. Podszedł do niego i mocno się do niego przytulił.
            - Czego chcesz? – zapytał Dawid. Próbował udawać niezadowolenie, lecz nie zdołał ukryć czegoś w rodzaju radości, że nie jest teraz sam.
            - Dodaję ci tylko otuchy, nie widać?
            - Może widać, a może i nie – drażnił się z nim. W końcu odwrócił się do niego. Ich twarze były na jednym poziomie, Arek bardzo urósł ostatnimi czasy. Dawid oprał brodę na jego głowie i mocno go przytulił. Trudno mu było pokazywać swoje uczucia, nie był w tym zbyt dobry, ale czasami po prostu nie mógł już wytrzymać i robił coś, co jego samego zadziwiało. Tak było i tym razem.
            - Hej, wszystko będzie dobrze – powiedział wesołym głosem Arek, unosząc do góry głowę i patrząc mu w oczy. Uśmiechnął się do niego i pogłaskał go po policzku.
            - Jasne, że będzie. Jeśli ja się tym zajmę, to nie ma innej…
            Nie dokończył, gdyż Arek niespodziewanie go pocałował, wypełniając jego usta językiem. Przyparł go mocno do blatu i umieścił swoje dłonie na jego pośladkach, ściskając je palcami.
            - Arek… - jęknął Dawid, gdy ten przeniósł swoje wargi na jego szyję, pieszcząc jego czułe miejsca. Złapał go za włosy i odchylił do tyłu głowę, w pełni oddając się sprawianej mu przyjemności.
            W końcu przenieśli się do sypialni, padając razem na łóżko. Arek usiadł na bracie okrakiem i zaczął go rozbierać, czując, że nie może już dłużej walczyć ze swym pożądaniem. Chciał go dotykać, pieścić go, sprawiać mu jak najwięcej rozkoszy. Pragnął, by jego czynności głęboko zapadły w pamięć Dawidowi, nie pozwalając mu tym samym o tym zapomnieć.
            Ale jak można zapomnieć o chwilach spędzonych z kimś, kogo kocha się nad życie? Jak można wymazać z pamięci rzeczy, o których od dawna się marzyło? Oboje wiedzieli, że to, co razem przeżyli, wryje im się głęboko w umysły. Do końca życia będą nosili na sobie piętno tych czynów.

        Część 5



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz